W Sejmie trwają prace nad projektem nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Ma on dostosować polskie przepisy do obowiązującego już tzw. Aktu o usługach cyfrowych (DSA). Pierwszy projekt ustawy wprowadzającej resort cyfryzacji przedstawił w marcu 2024 r. Miesiąc później odbyło się pierwsze publiczne wysłuchanie, podczas którego organizacje pozarządowe ostrzegały m.in. przed ryzykiem cenzury. Resort uwzględnił uwagi zgłaszane podczas konsultacji. W nowej wersji stworzono m.in. zamknięty katalog treści, które będą mogły zostać zablokowane. Chodzi o treści bezprawnie naruszające dobra osobiste lub prawa własności intelektualnej, a także te, których rozpowszechnianie wyczerpuje znamiona czynu zabronionego. Czy po wysłuchaniu publicznym, które odbyło się na ostatnim posiedzeniu Sejmu, uważa pan, że projekt ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną wymaga jeszcze zmian?
Dariusz Standerski, sekretarz stanu w Ministerstwie Cyfryzacji
ikona lupy />
Dariusz Standerski, sekretarz stanu w Ministerstwie Cyfryzacji / Materiały prasowe / fot. Robert Wróblewski/Materiały prasowe

To wysłuchanie publiczne potwierdziło, jak dużo pracy wykonaliśmy nad tym projektem ustawy. Po pierwszym wysłuchaniu organizacji pozarządowych i innych instytucji udało się wypracować projekt, który teraz w znaczącej większości głosów spotykał się z aprobatą obywateli i obywatelek. Nawet Instytut Ordo Iuris, który tradycyjnie krytykuje Ministerstwo Cyfryzacji, zauważył, że został on w bardzo dużym stopniu udoskonalony. To wszystko potwierdza, że idziemy w dobrym kierunku, a obecny projekt ustawy rzeczywiście wzmacnia prawa użytkowników w internecie. Zaczynamy więc szczegółowe prace. Dostrzegam jednak jeszcze kilka obszarów, które wymagają dyskusji.

Jakie to obszary?

Jesteśmy otwarci, żeby utworzyć na nowo listę ostrzeżeń przed niebezpiecznymi stronami internetowymi. W obecnym kształcie projektu prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej może zgłosić domenę internetową na listę ostrzeżeń, a przedsiębiorcy telekomunikacyjni mogą zablokować użytkownikom dostęp do stron internetowych z tej listy.

Jesteśmy jednak otwarci, żeby utworzyć nowy, całościowy rejestr takich domen prowadzony przez UKE. Domeny obecne w nowym rejestrze byłyby automatycznie blokowane. Czekaliśmy na stanowisko nowego prezesa UKE, czy istnieje techniczna możliwość wprowadzenia takiego rejestru. Dostaliśmy potwierdzenie, że jest to możliwe.

Projekt zawiera zamknięty katalog treści, które mogą być blokowane. Podczas wysłuchania m.in. Konfederacja Lewiatan podnosiła, że technicznie trudne może być spełnienie wymogu blokowania konkretnych treści przez dostawców internetu lub operatorów sieci komórkowych. Czy wprowadzenie takiego rejestru ma być rozwiązaniem tego problemu?

Tak, dzisiaj taka lista funkcjonuje na przykład w przepisach dotyczących gier hazardowych, ponieważ mamy wysyp stron internetowych, które oferują nielegalny obrót, pranie pieniędzy czy nielegalne gry hazardowe. Taka strona jest wpisywana do rejestru i automatycznie blokowana. W związku z tym, jeżeli posłowie na posiedzeniu komisji będą chcieli utworzyć nowy rejestr, to Ministerstwo Cyfryzacji będzie otwarte.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że będzie to poważne narzędzie w rękach regulatora. Nie wyobrażam sobie jednak, że mogłoby zostać użyte wobec portali, które znamy. Będzie używane do blokowania domen, które na przykład pośredniczą w handlu ludźmi. Często są to nowotworzone domeny, a ich adres internetowy jest przesyłany tylko do członków zorganizowanej grupy przestępczej. Do rejestru trafią też platformy podszywające się pod już istniejące strony, łudząco do nich podobne, np. do Dziennika Gazety Prawnej czy innych mediów. Kiedy użytkownik w nie kliknie, zostanie przekierowywany na stronę o zupełnie innym adresie, a na której będą próbować wyłudzić dane. To właśnie takie domeny powinny podlegać blokowaniu. A jeżeli chodzi o treści nielegalne, to blokowanie będzie wycelowane właśnie w konkretne informacje, materiały.

Powiedział pan, że widzi kilka obszarów, które wymagają dyskusji.

Po konsultacjach wypracowaliśmy możliwość złożenia sprzeciwu wobec decyzji prezesa UKE lub przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji do sądu powszechnego.

Projekt daje prezesowi UKE i przewodniczącemu KRRiT możliwość nadawania decyzjom o blokowaniu treści rygoru natychmiastowej wykonalności. Uważam jednak, że jeśli do sądu został złożony sprzeciw, to powinien móc unieważnić ten rygor właśnie do czasu zakończenia sprawy. Jeżeli posłowie będą chcieli takie zmiany wprowadzić, to ministerstwo będzie otwarte, żeby pozytywnie je zarekomendować.

Więc to są te dwa kierunki, w których będziemy iść, jeżeli taka będzie dzisiaj wola posłów. Ale jeżeli chodzi o całe systemowe rozwiązania, to wysłuchanie publiczne potwierdziło, że to jest już dobry projekt.

Chociaż nadal pojawiają się głosy o zagrożeniu cenzurą, mimo wprowadzonych w stosunku do pierwszej wersji projektu zmian. Obecnie głównym problemem podnoszonym podczas wysłuchania jest to, że prezesa UKE wybiera Sejm, czyli większość polityczna rządząca w danym momencie.

To bardzo ciekawe, ponieważ osoby, które na ostatnim wysłuchaniu publicznym zwracały uwagę na procedurę wyboru prezesa UKE, nie mówiły o tym jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy prezesem była inna osoba. Podczas wysłuchania publicznego zaciekawiła mnie też opinia przewodniczącej KRRiT, która przeczytała opinię, którą rada złożyła w grudniu albo styczniu do pierwszej wersji projektu. Powiedziała też, że KRRiT obiecuje, że nie będzie cenzurować, tylko będzie poprawnie wykonywać zadania w tej ustawie, a pozostałe urzędy będą cenzurować. Natomiast w poprzednim wysłuchaniu publicznym oczywiście uwzględniliśmy stanowisko KRRiT i teraz również przewodniczący rady będzie pilnował zgodności z prawem treści wideo.

W jaki sposób nowe przepisy uchronią nas przed zbieraniem naszych danych wrażliwych, np. tych dotyczących zdrowia, przez reklamodawców?

Obecnie jest to uregulowane w unijnym rozporządzeniu – Akt o usługach cyfrowych i na podstawie tego rozporządzenia wielkie platformy już mają obowiązek przekazywać informacje, w jaki sposób są kształtowane algorytmy. Ustawa wdrażająca daje procedury, żeby móc wykonywać to, co już dzisiaj jest zapisane w rozporządzeniu i to, co powinno funkcjonować w Polsce już półtora roku. Koordynator usług cyfrowych będzie mógł sprawdzać, czy platformy przestrzegają przepisów, a także zgłaszać je do Komisji Europejskiej, jeżeli są w tym zakresie problemy. Tak samo, jak będzie mógł wskazywać zaufane podmioty sygnalizujące i zweryfikowanych badaczy, którzy będą badać np. czy algorytmy nie powodują personalizacji reklam, która idzie za daleko, jeżeli chodzi o wykorzystywanie naszych wrażliwych danych.

Teraz procedury DSA w tej sprawie nie są przestrzegane?

Obecnie nie mamy nawet jak sprawdzić, czy one są przestrzegane. Dziś o przestrzeganiu Aktu o usługach cyfrowych wiemy tylko wtedy, gdy Komisja Europejska sama kontroluje wielkie platformy.

Obecnie trwają postępowania na przykład przeciwko platformie X w zakresie tzw. „Dark Patterns”, czyli zwodniczych interfejsów. Chodzi o przyznawanie statusu „zweryfikowanego użytkownika” kontom, które są wykorzystywane do oszukiwania ludzi.

A co, jeśli prezydent nie podpisze nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną?

Pan prezydent podejmie decyzję, kiedy będzie miał ustawę na biurku. W związku z tym uważam, że najlepiej, kiedy zapozna się z ustawą już po całym procesie legislacyjnym. Natomiast trudno mi sobie wyobrazić, żeby miał wetować ustawę, która zajmuje się przeciwdziałaniem takim treściom jak namawianie do samobójstwa, handel ludźmi, rozpowszechnianie treści nielegalnych z udziałem dzieci, pedofilia czy oszustwa finansowe.

Zwłaszcza w czasach, kiedy również jego wizerunek jest niestety wykorzystywany przez oszustów finansowych. Zaledwie kilka dni temu pokazywaliśmy film, w którym jego wizerunek został użyty do promowania rzekomej inwestycji – zakończonej oszukaniem ludzi. Ta ustawa jest po to, żeby chronić także wizerunek pana prezydenta oraz oczywiście pieniądze ludzi, a także zdrowie i życie.©℗

Rozmawiała Olga Łozińska