W środę Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego rozstrzygnęła dwie sprawy – radcy prawnej z Gliwic i adwokata z Piaseczna – o biegunowo odmiennych stanach faktycznych. W pierwszej pełnomocniczka przez własne zaniedbanie nie dowiedziała się o terminie apelacji. Kosztowało to klientkę nie tylko przegraną sprawę o zachowek, lecz także zapłatę egzekucji komorniczej, gdyż nie będąc na rozprawie apelacyjnej, nie wiedziała nawet, że przegrała i musi zapłacić. Radca prawna została za to ukarana naganą, co podtrzymały dwie instancje i ID SN.

W drugiej sprawie to klienci próbowali wyciągnąć pieniądze od adwokata. Gdy zorientowali się, że ich przeciwnik procesowy nie ma pieniędzy i nie zapłaci, nawet gdy z nim wygrają, zaczęli sabotować sprawę i nie opłacili apelacji. Później próbowali zrzucić winę na adwokata, by uzyskać od niego odszkodowanie w postępowaniu cywilnym. Dodatkowo – w celu ustalenia pewnych faktów bez ponoszenia dodatkowych kosztów – wytoczyli pełnomocnikowi postępowanie dyscyplinarne. Choć zarzuty były niepewne i do etapu postępowania przed ID utrzymał się tylko jeden, sprawa ciągnęła się przez lata (w tym czasie klienci przegrali w sądzie cywilnym). Finalnie Izba Dyscyplinarna umorzyła postępowanie ze względu na przedawnienie.
Mamy więc dwie różne sytuacje dotyczące dwóch różnych korporacji – w pierwszej nie w porządku zachowała się radca prawna, w drugiej klienci adwokata. Łączy je jedno: rozstrzyganie przez Izbę Dyscyplinarną SN. Adwokatura od dawna podnosi, że nie jest to sąd, dlatego sprawy, w których kasacje trafiły do ID, uznaje za wciąż toczące się. Istnieje więc duża szansa, że samorząd nie uzna umorzenia postępowania i adwokat z Piaseczna wciąż będzie traktowany tak, jakby toczyła się przeciw niemu dyscyplinarka. Zwłaszcza że w tym akurat wypadku doszło do rozbieżnych interpretacji prawa przez skład orzekający w ID oraz przez organy korporacyjne, a sędzia sprawozdawca nie omieszkał wytknąć, że pion dyscyplinarny działał w tej sprawie stanowczo za wolno. Samorząd ma więc dodatkowy powód, by takiego orzeczenia nie uznawać. Adwokat został ukarany upomnieniem, ale wyroku tego wykonać nie można, bo wniesienie kasacji to wstrzymuje. Stan zawieszenia może trwać jeszcze długo.
Mniej oczywisty jest stosunek samorządu radców prawnych do ID. Choć w wielu uchwałach wyrażał on wątpliwości co do jej legalności, rzecznicy dyscyplinarni KIRP stawiają się na rozprawach (w odróżnieniu od adwokackich), a wyroki były wykonywane. Po wyroku TSUE stwierdzającym, że ID nie spełnia standardów wymaganych dla sądów państw unijnych, i w tej korporacji dały się jednak słyszeć głosy o konieczności zmiany stanowiska. Jeśli więc radcy przyjęliby tak jak adwokaci, że sprawa z Gliwic wciąż jest w toku, radca prawna mimo poważnych, stwierdzonych sądownie zaniedbań nie mogłaby być ukarana.
Mało tego – może ona liczyć nawet na odszkodowanie, jeśli pójdzie ze skargą do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Tak było w przypadku głośnej sprawy adwokatki usuniętej z zawodu za ewidentne nieprawidłowości przy rozliczeniu z klientem. I choć merytorycznie sprawę przegrała we wszystkich instancjach, Strasburg przyznał jej pieniądze za odebranie prawa do sądu, czyli za to, że w jej sprawie orzekał organ niespełniający wymogów przewidzianych dla sądu. Kontrowersje związane z utworzeniem ID, powołaniem jej sędziów oraz zakresem kompetencji doprowadziły więc do sytuacji jawnie niesprawiedliwej, w której niesłusznie oskarżeni przez lata nie mogą zostać oczyszczeni z zarzutów, a osoby jawnie łamiące zasady etyki i wykonywania zawodu nie tylko nie zostaną ukarane, ale jeszcze mają szanse na odszkodowanie.
Samorządy prawnicze mimo najlepszych chęci tego problemu nie rozwiążą, konieczna będzie interwencja ustawodawcy. I to możliwie szybka, bo jak pokazują powyższe przykłady (z tylko jednego dnia) niepewność wokół izby dyscyplinarnej to nie doktrynalny spór prawników, to prawdziwe dramaty prawdziwych ludzi. ©℗