Mały SN lub roszady w obecnym to możliwe drogi prowadzące do likwidacji Izby Dyscyplinarnej w obecnym kształcie.
Mały SN lub roszady w obecnym to możliwe drogi prowadzące do likwidacji Izby Dyscyplinarnej w obecnym kształcie.
Prawo i Sprawiedliwość finalizuje prace nad ustawą gruntownie zmieniającą wymiar sprawiedliwości: od sądów rejonowych po Sąd Najwyższy, potwierdził lider PiS. – Trzeba opanować anarchię, która panuje w polskich sądach. Zlikwidować instytucje, które się nie sprawdziły, a Izba Dyscyplinarna się nie sprawdziła – mówił w sobotnim wywiadzie dla RMF FM Jarosław Kaczyński.
Korekty w Sądzie Najwyższym to efekt orzeczenia TSUE, który uznał, że izba w obecnym kształcie nie może być uznana za niezależny i bezstronny sąd. Ale i przyznanie, że ID SN w obecnej postaci to więcej kłopotów niż korzyści. Rozważane są dwa główne kierunki zmian. Najdalej idący wariant to tzw. mały Sąd Najwyższy: z prawie setki sędziów w pięciu izbach zostałoby ich ok. 20. – Trwa dyskusja, to będzie sąd niewielki, którego zadaniem będzie porządkowanie orzecznictwa – mówił w RMF prezes PiS.
Musiałoby to pociągnąć za sobą zmiany w modelu środków zaskarżania. Mogłoby to polegać np. na pozostawieniu w SN jedynie zagadnień prawnych oraz skarg nadzwyczajnych. W taki sposób SN stałby się sądem prawa. Kaczyński mówił o odesłaniu kasacji na poziom części sądów regionalnych. Miałyby one zastąpić obecnie sądy apelacyjne.
Zdaniem sędziów, z którymi rozmawialiśmy, takich zmian nie da się wdrożyć w kilka miesięcy. Powód: kasacje i skargi kasacyjne, które już wpłynęły do SN, musiałyby zostać zakończone.
Zmiany mogłyby się wiązać np. z poszerzeniem zakresu skargi nadzwyczajnej i przyznaniem prawa do jej wnoszenia większej liczbie podmiotów państwowych. – Być może rządzący chcą powrotu do instytucji rewizji nadzwyczajnej – zastanawia się jeden z sędziów SN. Ta została zniesiona w 1996 r. jako nieprzystająca do standardów państwa demokratycznego. Jej miejsce zajęła kasacja, o wniesieniu której obywatele mogą decydować samodzielnie.
Radykalna redukcja kadrowa stworzyłaby też problem, który z sędziów miałby zostać. Zastrzeżenia do tej koncepcji ma obecna I prezes SN Małgorzata Manowska. Jak zadeklarowała na naszych łamach tydzień temu, nie wyklucza nawet swojej dymisji, gdyby uznała, że zmiany byłyby niekorzystne dla systemu sądownictwa.
Odchodzący sędziowie byliby zapewne przeniesieni w stan spoczynku lub odesłani do sądów powszechnych. – Jedno jest pewne, taka reorganizacja będzie się wiązała z koniecznością przejścia na nowo procedury przed obecną, kwestionowaną w orzecznictwie europejskich trybunałów Krajową Radą Sądownictwa – zwraca uwagę jeden z sędziów. I to może być pułapka, jaką być może chcą zastawić na „starych” sędziów SN rządzący.
– Mieliby wybór – albo przechodzą w stan spoczynku, albo przechodzą przez nową KRS. Gdyby jednak wybrali to drugie rozwiązanie, to po pierwsze legitymizowaliby obecny skład KRS, a po drugie straciliby mandat do podważania powołań „nowych” sędziów SN – tłumaczy nasz rozmówca.
Przejście w stan spoczynku także byłoby na rękę obozowi rządzącemu. Ten już raz próbował pozbyć się starej kadry orzeczniczej z SN, obniżając wiek przechodzenia sędziów w stan spoczynku. Wówczas zmiany skutecznie zablokowała UE.
Mały SN oznacza skomplikowane zmiany strukturalne w sądownictwie powszechnym. Nie wiadomo, czy PiS mimo zapowiedzi zdecydowałby się na taki krok. Tym bardziej że na reformy czujnie patrzyłaby Bruksela, rozważając, czy nie jest to ciąg dalszy zmian, które mają ułatwić życie rządowi, minimalizując znaczenie najwyższego sądu.
Alternatywą dla małego SN jest mniej radykalny kierunek zmian, którego celem jest usunięcie zastrzeżeń Trybunału Sprawiedliwości UE. Podważał on specjalny status Izby Dyscyplinarnej, jej sędziów i prezesa, a także to, że jest złożona wyłącznie z „nowych” sędziów.
Można to zrobić, likwidując izbę w obecnym kształcie i powołując nową, do której nominacje na wyznaczoną z góry kadencję mogliby otrzymać sędziowie z innych izb, zarówno „starzy”, jak i „nowi”. Nowa izba byłaby jednocześnie zorganizowana jak pozostałe. – Można ją nazwać „izbą odpowiedzialności zawodowej sędziów”, choć możliwe jest też przesunięcie kompetencji z Izby Dyscyplinarnej do jednej z istniejących – zauważa nasz rozmówca. W tym kontekście najpierw pojawił się pomysł Izby Karnej, a ostatnio Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
Z wypowiedzi lidera PiS w RMF wynika, że prawdopodobne są szerokie zmiany w całym wymiarze sprawiedliwości. Nowa struktura sądów powszechnych miałaby być dwuszczeblowa. Składałyby się na nią sądy regionalne i okręgowe. Dziś mamy trzy szczeble: sądy apelacyjne, okręgowe i rejonowe. Obecne sądy rejonowe miałyby się stać filiami okręgowych, a wszyscy sędziowie rejonowi byliby awansowani z mocy ustawy do okręgu. – W tym aspekcie weryfikacji nie będzie, chyba że chodziłoby o jakieś ciężkie przypadki dyscyplinarne. Natomiast to będzie poważny materialny awans sędziów – podkreślił Kaczyński. Jak dodał, dlatego nie spodziewa się buntów sędziów.
Beata Morawiec, prezes Stowarzyszenia Sędziów „Themis”, podkreśla, że w pracy sędziów awans nie jest najważniejszy. Z kolei Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, ma obawy, że zmiany pójdą dalej, niż wynika ze słów Kaczyńskiego. – Nie chodzi o weryfikację sędziów. Chodzi o to, że sędziowie zostaną postawieni przed wyborem: albo przenosimy cię do sądu oddalonego o kilkaset kilometrów od twojego miejsca zamieszkania, albo przechodzisz w stan spoczynku – mówi. Jego zdaniem będzie to przeczyć konstytucyjnej zasadzie nieusuwalności i nieprzenoszalności sędziów, które to zasady mają chronić nie samych sędziów, a prawo obywatela do niezależnego sądu.
Kaczyński zapowiedział także, że celem zmian ma być zwiększenie efektywności pracy sądów. – Dziś mamy sądy bardzo obciążone, a w innych obciążenie jest niskie – wskazywał. Dodał, że po zmianach ze sprawami cywilnymi można by iść do miejsc, w których szansa na szybsze rozpatrzenie jest większa.
Nie wszyscy jednak wierzą w zwiększenie efektywności. – Takie zmiany muszą się wiązać z ogromnym chaosem. To przez dłuższy czas z całą pewnością wpłynie negatywnie na pracę sądów i zdecydowanie wydłuży czas oczekiwania na wyrok. Wszyscy pamiętamy, co się działo przy okazji tzw. reformy Gowina, kiedy to likwidowano mniejsze sądy rejonowe – przypomina Beata Morawiec.
Zdaniem Markiewicza doświadczenia z tamtego okresu to kolejny argument za tym, żeby stawiać tezę, że obecnie proponowane przez Kaczyńskiego rozwiązania wcale nie mają na celu zwiększenia gwarancji obywateli w zakresie prawa do sądu. – A skoro tak, to trzeba założyć, że zmiany polegające na przeniesieniu wszystkich sędziów do okręgów byłyby niezgodne z konstytucją, tak jak to było w przypadku przenoszenia sędziów z likwidowanych w czasie reformy Gowina mniejszych ośrodków do większych sądów rejonowych – mówi prezes Iustitii.
Mały SN oznacza poważne zmiany w sądownictwie powszechnym
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama