Poddanie kontroli jakichkolwiek sądów postanowień głowy państwa o powołaniu na urząd pociągałoby za sobą utratę przez władzę sądowniczą przymiotu niezależności – twierdzi prezydent.

Pogląd ten głowa państwa wyraziła w stanowisku, jakie zajęła w postępowaniu toczącym się przed Trybunałem Konstytucyjnym. Zostało ono zapoczątkowane przez premiera, który domaga się zbadania przez TK niektórych przepisów Traktatu o Unii Europejskiej. Dziś ma się odbyć pierwsza rozprawa w tej sprawie, a sam wniosek wzbudził ogromne kontrowersje i to nie tylko w kraju, ale również w samej UE.
Mateusz Morawiecki zdecydował się zwrócić do TK po tym, jak w marcu tego roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że brak sądowej kontroli uchwał Krajowej Rady Sądownictwa zawierających wniosek o powołanie na urząd sędziego Sądu Najwyższego mógł naruszać unijne prawo. Pytania TSUE zadał Naczelny Sąd Administracyjny po tym, jak trafiły do niego odwołania od uchwał KRS. Chodziło o konkursy do SN, na skutek których do najważniejszego sądu w Polsce zostali powołani m.in. obecna I prezes SN Małgorzata Manowska czy też rzecznik prasowy SN Aleksander Stępkowski. NSA, po otrzymaniu odpowiedzi od TSUE, uchylił uchwały KRS, jednocześnie jednak zastrzegł, że nie ma kompetencji, aby oceniać prezydenckie akty powołania na urząd sędziego SN.
W swoim wniosku do TK premier wyraża wątpliwości co do zgodności z naszym porządkiem konstytucyjnym tych przepisów prawa UE, które pozwalają m.in. odstąpić od stosowania polskiej konstytucji i umożliwiają sądom badanie sędziowskiej niezawisłości. Mateusz Morawiecki uważa, że na mocy orzecznictwa TSUE traktatowe zasady pierwszeństwa prawa UE i lojalnej współpracy zyskały nową treść. Jego zdaniem doprowadzono do przyznania sądom kompetencji podejmowania rozstrzygnięć z pominięciem polskiej konstytucji. A tego nasz porządek prawny nie przewiduje.
Prezydent co do zasady z zarzutami premiera się zgadza. Także jego zdaniem poważne wątpliwości konstytucyjne budzi takie rozumienie przepisów traktatu o UE, które prowadzi do nadania sądom krajowym kompetencji do badania niezawisłości sędziów powołanych przez głowę państwa. Zdaniem Andrzeja Dudy prezydencka prerogatywa powoływania sędziów musi pozostać poza kontrolą. Jak bowiem twierdzi: „Pozbawienie Prezydenta RP samodzielności w decydowaniu o powołaniu jakiejś osoby do pełnienia urzędu sędziego, jak też poddanie kontroli postanowienia Prezydenta RP w sprawie powołania jakiejś osoby do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego oznaczałoby osłabienie pozycji sędziów i mogłoby prowadzić do naruszenia konstytucyjnych zasad powoływania sędziów na czas nieoznaczony (art. 179 konstytucji) oraz zasady nieusuwalności sędziów (art. 180 ust. 1 konstytucji)”. Głowa państwa uważa także, że wprowadzenie możliwości podważania skuteczności prezydenckich powołań prowadziłoby do pozbawienia sędziów jakiejkolwiek formy demokratycznej legitymacji do wydawania orzeczeń w imieniu suwerena.
Co więcej, Andrzej Duda uważa, że poddanie postanowień o powołaniu do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego kontroli sądów, zarówno krajowych, jak i międzynarodowych, „pociągałoby za sobą utratę przez władzę sądowniczą przymiotu niezależności, gdyż – zwłaszcza w sferze personalnej – uzależniona byłaby od innych organów sądowych, które mogłyby podważać status konkretnej osoby jako umocowanej do orzekania przy zastosowaniu procedur i w oparciu o kryteria nieznane Konstytucji RP”.
Wcześniej swoje stanowisko w sprawie przedstawił m.in. rzecznik praw obywatelskich. On z kolei uważa, że TK powinien skierować do TSUE pytanie prejudycjalne odnoszące się do przedstawionych przez premiera zarzutów. A do czasu udzielenia odpowiedzi przez luksemburski trybunał postępowanie przed krajowym TK powinno zostać zawieszone.
TK będzie badał sprawę w składzie pięcioosobowym. Przewodniczącą składu orzekającego jest Julia Przyłębska, a sprawozdawcą Bartłomiej Sochański.