Pytanie, na czym nam bardziej zależy: Pewności prawa i przewidywalności skutków orzeczeń czy społecznym poczuciu sprawiedliwości - mówi Paweł Kwiatkowski adwokat, kancelaria Gessel.

Paweł Kwiatkowski adwokat, kancelaria Gessel
23 czerwca Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, rozpatrując skargę nadzwyczajną, stwierdziła naruszenie konstytucji, ale odmówiła uchylenia prawomocnego nakazu zapłaty, powołując się na powagę rzeczy osądzonej (sygn. akt I NSNc 144/21). Czy jednak z założenia skarga nadzwyczajna nie ma dotyczyć właśnie spraw osądzonych?
To uzasadnienie jest faktycznie niedoskonałe, bo w założeniu skargę wnosi się od prawomocnych orzeczeń. Ale jeśli przyjrzeć mu się bliżej i spojrzeć w przepisy, to nie jest to już takie zaskakujące. Generalnie możliwość wniesienia skargi nadzwyczajnej jest ograniczona terminem. Z art. 115 ustawy o Sądzie Najwyższym wynika, że mogą być one wnoszone od orzeczeń, które uprawomocniły się po 17 października 1997 r. (czyli po wejściu w życie obecnej konstytucji – red). Ale jeśli takie orzeczenie wywołało już nieodwracalne skutki prawne, w szczególności, jeśli od jego uprawomocnienia minęło 5 lat, to zasadniczo SN nie wyda merytorycznego orzeczenia. Ograniczy się do stwierdzenia, że orzeczenie to zostało wydane z naruszeniem prawa. Oczywiście od tego przepisu też jest wyjątek. Jeśli SN uzna, że zasady lub wolności i prawa człowieka i obywatela określone w konstytucji przemawiają za wydaniem merytorycznego rozstrzygnięcia, to może je wydać. Co jednak ciekawe, SN także dostrzegł ten wyjątek, ale wskazał, że prokurator generalny wnoszący skargę nie powołał się na niego. Jednocześnie stwierdził, że stosowanie tego wyjątku jest możliwe wyłącznie wówczas, gdy w skardze powołano odpowiednie podstawy. To nie wynika wprost z art. 115 ustawy o SN.
Czy sam upływ czasu powinien być wystarczającym powodem, by akceptować orzeczenie sprzeczne z prawem, w tym nawet z konstytucją?
Można dyskutować na ten temat, ale to już pytanie do ustawodawcy. To on tę skargę nadzwyczajną – która sama w sobie jest wyłomem w kwestii prawomocności – tak skonstruował. Co do zasady nie będzie ona stosowana w odniesieniu do tych orzeczeń, od których uprawomocnienia upłynęło już 5 lat. Pytanie więc, na czym nam bardziej zależy – pewności prawa i przewidywalności skutków orzeczeń czy społecznym poczuciu sprawiedliwości w orzeczeniach sądowych w takim rozumieniu, jaki przyświeca skardze nadzwyczajnej. Chciałbym jednak zauważyć, że nakaz zapłaty zaskarżony w tej sprawie z dużym prawdopodobieństwem już dawno został skierowany do egzekucji. I niewzruszanie tak starych orzeczeń też jest pewną wartością, zwłaszcza w sprawach pomiędzy podmiotami prywatnymi, w tym między przedsiębiorcami, dla których pewność sytuacji prawnej ma znaczenie kardynalne. Ta pewność i tak jest już zaburzona przez dość miękkie przesłanki stosowania skargi nadzwyczajnej. Nie jest też tak, że SN mówi, iż sam upływ czasu jest wystarczający dla odmowy merytorycznego uwzględnienia skargi. Mówi tylko, że podmiot wnoszący skargę nie dał mu argumentów, by mógł wyjść ponad ten 5-letni okres. Jeśliby takie argumenty sformułował, to SN by je rozpoznał. Ale skoro ich nie otrzymał, to nie mógł tego nawet zbadać. Pokazuje to, że postępowanie przed tą izbą będzie podobnie trudne pod względem formalnym, jak to ma miejsce w przypadku postępowań ze skargi kasacyjnej.
Jednak teoretycznie SN mógłby z własnej inicjatywy uznać, że prawa człowieka przemawiają za tym, by ten pięcioletni termin pominąć?
Pytanie właśnie, jak ten przepis interpretować, bo stosuje się tu też zasady dotyczące rozpoznawania skargi kasacyjnej. Choć Izba Kontroli Nadzwyczajnej jest tworem wyjątkowym i wydawać by się mogło, że będzie stawać w kontrze do pozostałych izb Sądu Najwyższego, to tutaj nawiązuje do tego, co Sąd Najwyższy wypracował sobie w kontekście skargi kasacyjnej. Z mocy przepisów SN bada ją tylko w granicach podstaw skargi i niektóre, bardziej formalistyczne składy odmawiają merytorycznego rozpoznania zarzutu już tylko dlatego, że został niewłaściwie sformułowany. Tutaj też wydaje się, że skład orzekający podszedł do sprawy bardzo formalistycznie, jakby rozpatrywał skargę kasacyjną. Tematem otwartym jest, czy tak to powinno wyglądać, czy nie. Może to wywołać pewien spór i ciekaw jestem, czy inne składy też pójdą w tym kierunku.