Kancelarie prawa medycznego odnotowują wzrost zainteresowania pacjentów roszczeniami przeciwko placówkom medycznym w związku z COVID-19. Nie są to na razie pozwy o błędy lekarskie związane z leczeniem, choć zdaniem ekspertów i na takie przyjdzie pora

– Rzeczywiście w ostatnim czasie odnotowujemy większe zainteresowanie roszczeniami związanymi z zachorowaniami na COVID-19 – wskazuje adw. Joanna Krawczykowska z Kancelarii Prawa Medycznego LEX – MEDYK. Wskazuje, że zgłaszają się zarówno osoby, które same doświadczyły choroby, jak i rodziny osób zmarłych na COVID-19. Zaś Joanna Nowak-Kubiak, radca prawny, prowadząca kancelarię zajmującą się obsługą podmiotów leczniczych, podkreśla, że jej zdaniem mamy do czynienia z falą roszczeń, która dopiero się zaczyna. – Przy czym trzeba zastrzec, że niezależnie od okoliczności liczba postępowań wszczynanych przez pacjentów z roku na rok rośnie. To jest pewnie wykładnicza wielu elementów, m.in. zwiększenia się świadomości pacjentów co do przysługujących im praw – wskazuje ekspertka.
Szpitale na razie nie odczuwają skutków tej rozpoczynającej się fali, ale – jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy – w niektórych placówkach jest więcej wniosków o wydanie dokumentacji medycznej. Nie można jednak powiedzieć, że dyrektorzy nie byli na to przygotowani. – Do tej pory nie słyszałem o tym, by któryś z dyrektorów otrzymał taki pozew. Natomiast już półtora roku temu przewidywaliśmy, że do takiej sytuacji może dojść – wskazuje Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali. – Nie mnie oceniać, natomiast uważam, że jako szpitale zrobiliśmy wszystko, by zapewnić jak najlepszą opiekę w tych trudnych czasach. Natomiast wiele rzeczy było od nas niezależnych – np. braki w odzieży ochronnej na początku pandemii. Stąd mam nadzieję, że poza nielicznymi, oczywistymi przypadkami, w których doszło do błędów, szpitale nie będą pociągane do odpowiedzialności – dodaje.
Zwiększonej liczby spraw dotyczących zastrzeżeń wobec leczenia COVID-19 nie zaobserwowało Biuro Rzecznika Praw Pacjenta. Co nie znaczy, że sygnałów o problemach pośrednio związanych z koronawirusem nie było (patrz ramka).
Nie sam COVID-19
Co bowiem istotne, na razie postępowania nie dotyczą stricte sposobu leczenia koronawirusa, a raczej właśnie spraw z nim związanych. – Z naszych obserwacji minionego roku wynika, że COVID-19 jest częściej tłem niż bezpośrednim powodem zgłoszeń klientów – mówi Małgorzata Hudziak z Kancelarii Lazer & Hudziak Adwokaci i Radcowie Prawni. Wtóruje jej Joanna Nowak-Kubiak. – Nie mam wśród swoich klientów powództw o niewłaściwe leczenie w trakcie COVID-19. Pacjenci również rozumieją, że nikt nie wiedział, jak leczy się tę chorobę – podkreśla. Wskazuje jednak, że w przyszłości sytuacja może się zmienić, zwiększa się wiedza na ten temat oraz świadomość pacjentów. – Nie wykluczam, że w przyszłości pojawią się pozwy, że w przypadku konkretnego pacjenta można było zrobić więcej, bo np. reakcja była nieprawidłowa, popełniono błąd diagnostyczny w postaci niezdiagnozowania choroby czy konkretne leki był niedostępne – wylicza ekspertka.
Niemniej obecnie – jak wskazuje mec. Hudziak – większość spraw dotyczy problemów z komunikacją pomiędzy placówkami a bliskimi pacjentów. – Powtarza się schemat, w którym pacjent trafia do szpitala z powodu innego niż koronawirus, urywa się z nim kontakt, po czym umiera. Zaś rodziny z powodu tego, że nie mogły towarzyszyć choremu, nabierają wątpliwości co do sposobu leczenia – wyjaśnia.
Joanna Krawczykowska wskazuje w tym kontekście przykład pacjentki w ciąży, u której stwierdzono zakażenie koronawirusem i z jednej strony nie przeniesiono jej na oddział covidowy, z drugiej – nie wdrożono odpowiedniego systemu monitorowania dziecka i doszło do obumarcia płodu. – Długo klientka nie mogła uzyskać informacji o tym, co się w ogóle stało. Ostatecznie przyczyna wskazana przez personel była lapidarna – COVID-19. Czy można ją uznać za wyczerpującą? Co z innymi pacjentkami leżącymi z naszą covidową klientką? Te pytania otwierają duży obszar do potencjalnych roszczeń ze strony pacjentów i ich rodzin – wylicza ekspertka.
Organizacja do poprawki
Inna kategoria spraw, którymi zajmują się teraz kancelarie prawa medycznego, to przypadki kierowania roszczeń do placówek medycznych w związku z organizacją, która zawiodła. – Większość przypadków, z którymi w tym momencie mam do czynienia, to postępowania o zakażenia COVID-19 podczas hospitalizacji z innych powodów – wskazuje mec. Nowak- Kubiak.
Problem dotyczy nie tylko oddziałów specjalistycznych, ale również szpitalnych oddziałów ratunkowych (SOR). – Ostatnio zgłosiła się do nas rodzina młodej kobiety, która zmarła w wyniku zatrucia. Dopiero analiza dokumentacji medycznej i zeznań świadków dostarczyła informacji, że pacjentka w stanie krytycznym, bo tak został on określony przy przyjęciu do szpitala, czekała kilka godzin na wynik testu na COVID-19, zanim przekazano ją na OIOM. Może gdyby otrzymała intensywną opiekę szybciej, jej historia nie zakończyłaby się tragicznie – mówi mec. Lazer.
Prawnicy spodziewają się, że podstawowym argumentem obronnym lecznic będzie szczególna sytuacja związana z pandemią. Mecenas Nowak-Kubiak wskazuje jednak, że brak ogłoszenia przez rząd stanu wyjątkowego może działać na niekorzyść takiej strategii. Skoro bowiem sytuacja była trudna, należało wprowadzić odpowiednie środki, które umożliwiały zarządzenie kryzysem. – Tymczasem mamy do czynienia ze „zwykłym” stanem epidemii. A na niego przygotowana ma być głównie ochrona zdrowia. W związku z tym uważam, że powoływanie się na szczególne okoliczności może być bronią obosieczną – zwłaszcza jeśli tego argumentu używaliby przedstawiciele Skarbu Państwa – kończy.
Szpital czy Skarb Państwa?
W przypadku większości obecnie toczących się postępowań stroną pozwaną jest szpital. Nasuwa się jednak pytanie, czy nie powinno być to raczej państwo i czy obywatel może dochodzić roszczeń bezpośrednio od Skarbu Państwa. – Indywidualny pacjent ma utrudnione możliwości w tym zakresie, bo leczył się w konkretnej placówce. Natomiast jeśli reprezentowałabym podmiot leczniczy, pewnie sama przypozwałabym Skarb Państwa, argumentując, że jako placówka medyczna nie wszystko mogłam zrobić. Mogłam zapewnić środki bezpieczeństwa i w miarę możliwości kadry, jednak wszelkie zalecenia, organizacja dostaw leków do kraju czy zabezpieczenie ich dostępności leży w gestii rządu – tłumaczy mec. Nowak-Kubiak. Podkreśla, że jej zdaniem, jeśli problem danego podmiotu wyniknął np. z powodu niedostępności leków na rynku, a za ich dostawy jest odpowiedzialny resort zdrowia, to minister jako organ powinien ponieść odpowiedzialność. ©℗
Informacja Rzecznika Praw Pacjenta o sprawach związanych z COVID-19
W 2021 roku nie zaobserwowaliśmy zwiększonej liczby spraw dotyczących zastrzeżeń do leczenia COVID-19 w stosunku do roku ubiegłego. Nie odnotowano też skarg wskazujących wprost na błędy w leczeniu.
Pacjenci i bliscy pacjentów przebywających w szpitalach zakaźnych lub w oddziałach covidowych zgłaszali zastrzeżenia dotyczące przede wszystkim:
■ problemów z leczeniem w tym czasie innych chorób, w tym przewlekłych, na które chorowali pacjenci przed zakażeniem (choroba psychiczna, cukrzyca, choroby autoimmunologiczne, choroba Leśniowskiego-Crohna, leczenie po udarze, terapia lub diagnostyka onkologiczna);
■utrudnionego kontaktu z pacjentem (brak odwiedzin i sprawowania dodatkowej opieki pielęgnacyjnej);
■trudnego kontaktu z lekarzem w celu uzyskania przez rodzinę informacji o stanie zdrowia pacjenta;
■opieki personelu nad pacjentami;
■niedostatecznego monitorowania parametrów życiowych pacjentów;
■warunków pobytu, np. braku środków higieny, niezadowalających posiłków;
■braku wdrożenia podczas hospitalizacji profilaktyki przeciwodleżynowej i działań usprawniających;
■wypisania pacjenta do domu mimo złego stanu zdrowia;
■zbyt długiego hospitalizowania pacjentów, którzy z powodu ustania objawów mogli być wypisani do izolatorium (2020);
■separowania po porodzie noworodków od matek z COVID-19 (2020);
■wykonywania cesarskiego cięcia pacjentkom z COVID-19 mimo braku innych wskazań medycznych (2020).