Wierzyciele i komornicy chcą przywrócenia przepisów egzekucyjnych do stanu sprzed epidemii koronawirusa. Ministerstwo Sprawiedliwości nie mówi „nie”, ale konkretnych dat nie podaje.

Chodzi głównie o brak możliwości przeprowadzania licytacji nieruchomości, które służą zaspokojeniu mieszkaniowych potrzeb dłużnika, oraz zwiększenie kwoty wolnej od zajęcia z wynagrodzenia za pracę. Pierwsze z tych rozwiązań ustanowiono za pomocą tzw. tarczy 3.0 (Dz.U. z 2020 r. poz. 875).
– Zakaz licytacji został wprowadzony przez Sejm ad hoc, bez żadnej refleksji, analiz, pod wpływem emocji, z kuriozalnym uzasadnieniem w postaci potrzeby ochrony dłużników przed eksmisjami, podczas gdy zakaz eksmisji już w chwili uchwalania tego przepisu obowiązał – mówił dr Rafał Łyszczek, prezes Krajowej Rady Komorniczej, podczas wczorajszej konferencji poświęconej egzekucji w czasach pandemii. – Pomysłodawcy tego przepisu po pierwsze nie odróżniają eksmisji od licytacji, po drugie udowodnili, że nie znali obowiązującego prawa, a po trzecie w ogóle nie analizowali konsekwencji forsowanych przez siebie zmian. Zakaz licytacji przynosi negatywne skutki nie tylko dla wierzycieli, w tym wierzycieli alimentacyjnych, ale również dla dłużników. Bo ten przepis nie powoduje, że długi przestają istnieć. Wręcz przeciwnie, one poprzez naliczanie odsetek jeszcze się potęgują – dodawał prezes KRK.
Powrót do przeszłości
Równie negatywnie oceniane są zmiany w kodeksie pracy zwiększające kwotę wolną od zajęcia przy egzekucji z wynagrodzenia za pracę. Co do zasady kwota wolna od egzekucji wynosi w 2021 r. 2062 zł (minimalne wynagrodzenie pomniejszone o składki i podatki). Jeśli jednak w związku pandemią COVID-19 pracownikowi obniżono wynagrodzenie lub małżonek dłużnika został zwolniony, wówczas kwota rośnie o 25 proc. na każdego niepracującego członka rodziny.
– W praktyce często ta kwota rośnie nie o 25, ale 50, 75, a nawet 100 proc. – mówił Marcin Czugan, prezes Związku Przedsiębiorstw Finansowych, który również apeluje o uchylenie wprowadzonych na czas pandemii przepisów.
Dane KRK pokazują – gdy porównuje się pierwsze półrocze 2019 r. do pierwszego półrocza 2020 r. – że wpływ w egzekucji z wynagrodzenia za pracę był mniejszy o 402 mln zł (czyli o 30 proc.), co według szacunków w ujęciu rocznym będzie oznaczać ok. 800 mln zł wyegzekwowanych pieniędzy mniej. Komornicy zastrzegają, że wynika to zarówno ze zwiększenia kwoty wolnej, jak i z przyczyn obiektywnych (obniżenie wynagrodzeń czy utrata pracy), jednak zmiany w prawie miały charakter decydujący.
Sebastian Kaleta, sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, które nawiasem mówiąc nie było autorem powyższych regulacji, zapewniał, że jest otwarty na dyskusję. Zaznaczał jednocześnie, że jego resort jest tylko jednym z podmiotów odpowiedzialnych za przygotowania do powrotu do normalności, również tej legislacyjnej.
– Istotą przyjętych rozwiązań była ochrona osób, których sytuacja znacząco pogorszyła się, czego najbardziej obawialiśmy się przy pierwszej fali. Po roku widzimy jednak, że sytuacja jest stabilna i warto przedyskutować konieczność utrzymywania tych przepisów przy innej ocenie uwarunkowań gospodarczych. Niemniej warto zauważyć, że jednocześnie mamy rekordową skuteczność egzekucji – zastrzegał Sebastian Kaleta. Przypominając, że w tym trudnym okresie komornicy wyegzekwowali 9 mld 249 mln zł.
Taktowna egzekucja
Przy czym, jak zaznaczał dr Rafał Reiwer z Ministerstwa Sprawiedliwości, rekordowej ściągalności nie towarzyszył wzrost nieakceptowalnych zachowań. – To, co mnie zdziwiło, to więcej niż uczciwość, to rodzaj obywatelskiego podejścia komorników do wykonywania swojej funkcji. Mam na myśli ich zapewnienia o tym, że nie będą wykonywali egzekucji w stosunku do szpitali, lub skierowane do dłużników apele, by przychodzili do komorników i zawczasu sygnalizowali problemy, w które wpadli na skutek pandemii. Ten takt w prowadzeniu egzekucji doprowadził do tego, że nie odnotowaliśmy ani jednej sytuacji, którą mogliśmy zakwalifikować jako próba, nawet stricte zgodna z prawem, żerowania na pandemii – dodawał dr Reiwer.
Niemniej jednak utrzymywane wciąż ograniczenia sprawiają, że nie da się w pełni wykorzystać narzędzi, jakie niosą wprowadzane właśnie przez Sejm przepisy o elektronicznej licytacji nieruchomości. Obecnie kodeks postępowania cywilnego przewiduje możliwość organizowania przez internet tylko przetargów dotyczących ruchomości oraz nieruchomości objętych egzekucją w trybie uproszczonym (niezabudowanych lub z budynkami, które jeszcze nie zostały odebrane przez nadzór budowlany). Po zmianach online będzie można przeprowadzić licytację każdego rodzaju nieruchomości (nie na żadnych ograniczeń co do jej wartości) oraz statków morskich, które były wyłączone spod e-licytacji ruchomości.
Wymierne korzyści
– Elektronizacja tego etapu postępowania egzekucyjnego wszędzie, gdzie była wprowadzana, niosła ze sobą korzyści ogólnospołeczne. Prowadzi do zwiększenia jawności, wyeliminowania praktyk o charakterze przestępczym, takich jak zmowy licytantów bądź usiłowanie wykluczenia innych osób z udziału w przetargu – za pomocą przekupstwa czy to siłą – ocenia prof. Andrzej Marciniak z Uniwersytetu Łódzkiego. – Poprawia też szybkość i skuteczność egzekucji sądowej oraz zwiększa krąg potencjalnych nabywców, już choćby poprzez to, że jedna osoba może jednocześnie uczestniczyć w kilku licytacjach, co przy przetargach ustnych jest wykluczone – wskazuje prof. Marciniak. Dodając, że w krajach, w których wprowadzono elektroniczną formę licytacji, zauważono wzrost zainteresowania nimi osób, które wcześniej brały w nich udział incydentalnie, np. kobiet czy ludzi w podeszłym wieku.
Z kolei Rafał Fronczek, były prezes KRK, zaznacza, że cyfryzacja w egzekucji zawsze prowadziła do usprawnienia egzekwowania wierzytelności. Przykładowo w 2010 r. komornicy dokonywali „papierowo” ok. 1,2 mln zajęć rachunków bankowych, w dodatku niejako na ślepo, czyli bez pewności, że dłużnik posiada konto w danym banku. W 2020 r. komornicy dokonali ponad 10 mln zajęć elektronicznych i to tylko w tych bankach, w których dłużnik na pewno ma rachunek.