TK po raz kolejny pochyli się nad problemem konstytucyjności osławionego art. 212 kodeksu karnego. Tym razem o jego usunięcie walczy osoba skazana za zniesławienie lekarza

Czy da się pogodzić z konstytucją przepis, który pozwala karać obywateli za to, że ci wyrazili niepochlebną, ale prawdziwą opinię na temat osób wykonujących zawód zaufania publicznego? I czy może istnieć w porządku prawnym regulacja, która wyłącza odpowiedzialność karną za zniesławienie, jednak czyni to w taki sposób, że tak naprawdę nie można mieć pewności co do tego, w jakiej sytuacji znajdzie ona zastosowanie? Takie pytania zadała Trybunałowi Konstytucyjnemu pewna kobieta, która za pośrednictwem internetu wyraziła niepochlebną, ale popartą opiniami biegłych ocenę działań lekarza.
Sprawy zwykłych Kowalskich
Debata na temat art. 212 k.k. i tego, czy należy usunąć go z porządku prawnego, toczy się w naszym kraju od wielu lat. Temat wraca zazwyczaj wówczas, gdy na podstawie art. 212 k.k. skazany zostaje dziennikarz. Siłą rzeczy problem jest więc najczęściej poruszany z perspektywy wolności mediów. Tymczasem gros spraw o zniesławienie dotyczy zwykłych Kowalskich, którzy postanowili publicznie wyrazić swoją niepochlebną opinię na temat np. miejscowych włodarzy czy też przedsiębiorców, którzy świadczyli na ich rzecz jakieś usługi.
– Niewykluczone, że tego typu spraw może być nawet więcej niż tych, w których stroną oskarżoną jest dziennikarz. Pamiętam, jak np. przed kilku laty z art. 212 k.k. został oskarżony pracownik, który negatywnie wyraził się o swoim pracodawcy na jednym z portali internetowych służących właśnie ocenie pracodawców – mówi Konrad Siemaszko z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Sąd uniewinnił jednak oskarżonego, uznając, że jego czyn nie wypełnił znamion przestępstwa z art. 212 k.k. Uznał, że opublikowany przez oskarżonego wpis był jedynie wyrażeniem własnej opinii o firmie, która nie stanowiła naruszenia przepisów karnych.
Skazana, i to w obu instancjach, z art. 212 k.k. została za to autorka skargi do TK. Jej czyn polegał na zamieszczeniu w e-mailach oraz na stronie internetowej szpitala treści, z których wynikało, że jedna z lekarek, na skutek użycia nieodpowiedniej metody diagnostycznej, zabiła jej nienarodzone dziecko. Skarżąca swój sąd oparła m.in. na wnioskach płynących z opinii zakładu medycyny sądowej sporządzonej w toku postępowania prokuratorskiego. Z opinii tej wynikało, że doszło do błędu w wyborze metody badania.
Wolność vs. dobre imię
Skarżąca zarzuca art. 212 k.k. niezgodność m.in. z art. 51 ust. 1 konstytucji, który zapewnia wolność wyrażania swoich poglądów. Jej zdaniem ograniczenie tej wolności wynikające z zaskarżonego przepisu jest zbyt daleko idące, „gdyż penalizuje większość publicznych wypowiedzi (rozpowszechnianych za pomocą środków masowego komunikowania) mających niepochlebny charakter niezależnie od tego, czy wypowiedzi te są prawdziwe, czy nie”.
– Co do zasady nie powinno się karać za mówienie prawdy – mówi dr Piotr Kładoczny z Uniwersytetu Warszawskiego. Jak dodaje, jeżeli ktoś czuje się dotknięty opublikowanymi informacjami na swój temat, to zawsze może skierować do sądu cywilnego powództwo o naruszenie dóbr osobistych.
Ponadto skarżąca zauważa, że prawo do rozpowszechniania prawdziwych informacji powinno być istotą wolności, zwłaszcza gdy informacje te dotyczą wykonywania zawodu, który jest zawodem zaufania publicznego. Tymczasem zgodnie z art. 212 k.k. zniesławienie polega m.in. na pomówieniu o takie postępowanie, które może narazić daną osobę na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania danego zawodu. „Trudno zaś wyobrazić sobie prawdziwą aczkolwiek niepochlebną wypowiedź dotyczącą wykonywania przez daną osobę zawodu, której skutek byłby inny niż utrata zaufania, o której mowa w zakwestionowanym przepisie” – czytamy w uzasadnieniu skargi.
Kontratyp niedookreślony
Skarżąca niekonstytucyjność zarzuca nie tylko art. 212 k.k., ale także kolejnemu przepisowi kodeksu karnego. Jej zdaniem art. 213 k.k. (patrz: grafika), który uchyla odpowiedzialność karną za zniesławienie, jest tak sformułowany, że nie można mieć pewności co do tego, w jakiej sytuacji znajduje on zastosowanie. A to może wywoływać efekt paraliżujący, powstrzymujący przed formułowaniem prawdziwych, ale niepochlebnych opinii o osobach wykonujących zawód zaufania publicznego i brania czynnego udziału w debacie publicznej. Chodzi o występujące w zaskarżonym przepisie sformułowanie: „obrony społecznie uzasadnionego interesu”. Zdaniem skarżącej powinno zostać ono wyeliminowane z przepisu jako sprzeczne z zakazem karania bez jednoznacznie określonej podstawy odpowiedzialności karnej.
– Najlepszym rozwiązaniem byłoby oczywiście całkowite usunięcie art. 212 z k.k. Dopóki to się jednak nie stanie, można oczywiście dyskutować nad potrzebą rozszerzenia kontratypu przestępstwa zniesławienia w taki sposób, żeby ścigane i karane były tylko te czyny, które mają charakter świadomych i celowych pomówień – mówi Konrad Siemaszko.
Zarówno art. 212, jak i 213 k.k. były już oceniane przez TK. W wyroku z 2006 r. trybunał uznał, że pierwszy z wymienionych przepisów nie stanowi nieproporcjonalnego ograniczenia wolności prasy i innych środków społecznego przekazu oraz wolności słowa (sygn. akt P 10/06). Orzeczenie zapadło w pełnym składzie, a zdania odrębne zgłosiło aż trzech sędziów (Marek Safjan, Ewa Łętowska i Mirosław Wyrzykowski). Z kolei w wyroku z 2008 r. (sygn. akt SK 43/05) TK uznał, że obowiązujący wówczas art. 213 k.k. był niezgodny z konstytucją.
Co jakiś czas pojawiają się również różnego rodzaju inicjatywy zmierzające do usunięcia art. 212 k.k. Wystarczy wspomnieć o kampanii społecznej z 2011 r. „Wykreśl 212 kk” zorganizowanej przez HFPC, Izbę Wydawców Prasy oraz Stowarzyszenie Gazet Lokalnych. W marcu br. projekt zawierający propozycję usunięcia budzącego tak wiele kontrowersji przepisu złożyli w Sejmie posłowie opozycji. Również obecny minister sprawiedliwości, po tym, jak z art. 212 k.k. został skazany jeden z prawicowych dziennikarzy, zapowiadał usunięcie tego przepisu. Zamiast tego skierował w 2019 r. do Sejmu projekt zmian kodeksu karnego, w efekcie których m.in. odpowiedzialność karną miałby ponosić nie tylko pomawiający, ale także osoby, które w celu pomówienia tworzą fałszywe dowody. Po zmasowanej krytyce Ziobro wycofał się z tego pomysłu, zapowiadając na ten temat szerszą debatę.
Wyłączenie bezprawności zniesławienia