Wniosek do Trybunału Konstytucyjnego I prezes SN nie wstrzyma spraw o dostęp do informacji publicznej. Wszystko dzięki decyzji NSA

Organy władzy publicznej znalazły sobie nową wymówkę, by nie udzielać obywatelom informacji o swoich działaniach. W odpowiedzi na wnioski o dostęp do danych przekonują, że nie mogą go udzielić, dopóki Trybunał Konstytucyjny nie rozpatrzy wniosku I prezes Sądu Najwyższego. Dotyczy on właśnie zgodności ustawy o dostępie do informacji publicznej z konstytucją. Z tego wytrychu próbował ostatnio skorzystać jeden z ministrów. Jego zamysł zniweczył jednak Naczelny Sąd Administracyjny.
Złożenie przez I prezes Sądu Najwyższego wniosku do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie niektórych przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. z 2018 r. poz. 1830 ze zm.) stało się dla niektórych organów wygodną wymówką dla nieudzielania obywatelom informacji.
– Takie sygnały zaczynają do nas docierać coraz częściej – alarmuje Krzysztof Izdebski z Fundacji e-Państwo.
Niedawno z tego wytrychu postanowił skorzystać minister rodziny i polityki społecznej. Będąc w sporze sądowym z jednym ze stowarzyszeń, które zażądało udostępnienia informacji o nagrodach, jakie były wypłacane w jego resorcie, wystąpił o zawieszenie postępowania do czasu rozpatrzenia przez Trybunał Konstytucyjny wniosku Małgorzaty Manowskiej. NSA uznał jednak, że wniosek ten nie zasługuje na uwzględnienie.
Nie tylko nazwiska
Organizacja domagała się podania m.in. nazwisk, kwoty nagród oraz uzasadnienia przyznania ich pracownikom resortu. Sprawa zawędrowała do wojewódzkiego sądu administracyjnego, który nakazał ministrowi rozpoznanie wniosku o udostępnienie informacji publicznej. Ten jednak złożył skargę kasacyjną od tego rozstrzygnięcia. Wskazał, że WSA popełnił błąd przy wykładni przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. z 2018 r. poz. 1830 ze zm.), uznając, że personalia nagrodzonych pracowników resortu czy kwoty stanowią informację publiczną dotyczącą wydatkowania środków publicznych i podlegają udostępnieniu. Minister stanął bowiem na stanowisku, że żądane dane nie są informacją publiczną.
Następnie wniósł o zawieszenie postępowania do czasu rozstrzygnięcia przez TK sprawy z wniosku I prezesa Sądu Najwyższego o stwierdzenie niezgodności z konstytucją określonych przepisów u.d.i.p. W uzasadnieniu wskazano, że wniosek ten dotyczy analogicznej sytuacji co zarzuty podniesione w skardze kasacyjnej.
– Tyle że wniosek I prezes SN jest dużo szerzy. Na przykład wyrażono w nim pogląd, zgodnie z którym przepisy u.d.i.p. w sposób nieuprawniony poszerzają katalog podmiotów obowiązanych do udostępniania informacji. Tak więc można się spodziewać, że wniosków o zawieszenie postępowania przed sądem administracyjnym właśnie z tego powodu, że sprawa dotyczy obszaru objętego wnioskiem prof. Manowskiej, będzie więcej – uważa Izdebski.
Jak dodaje, podobna sytuacja miała miejsce w 2012 r., kiedy to wniosek do TK w sprawie ustawy o dostępie do informacji publicznej złożył ówczesny I prezes SN, nieżyjący już Stanisław Dąbrowski.
– Wówczas również zdarzało się, że organy powołując się na ten fakt, żądały zawieszenia postępowań toczących się przed sądami administracyjnymi. To się jednak nie udało, bo choć w kilku przypadkach wnioski takie zostały przez WSA uwzględnione, to jednak ostatecznie NSA na to się nie godził – mówi Krzysztof Izdebski.
Niecelowe zawieszenie
Tak też było w opisywanym sporze o udostępnienie informacji o nagrodach wypłacanych w MRPiPS. NSA wniosku o zawieszenie nie uwzględnił, wskazując, że byłoby to niezgodne z zasadami ekonomiki procesowej (postanowienie NSA z 11 maja br., sygn. akt III OSK 919/21). Ponadto zauważył, że argumentacja, jaką zastosował minister, składając swój wniosek, mogłaby znaleźć zastosowanie do wszystkich postępowań w sprawie skarg na bezczynność w przedmiocie udostępniania informacji publicznej. A skoro tak, to, zdaniem NSA, zawieszenie postępowania do czasu wydania orzeczenia przez TK „byłoby nie tylko nieekonomiczne, ale też niecelowe i niezgodne ze względami sprawiedliwości”.
– To rozstrzygnięcie NSA należy ocenić pozytywnie – mówi ekspert z Fundacji ePaństwo. Nie ukrywa jednak, że dużo bardziej niż składanie tego typu wniosków w postępowaniach sądowoadministracyjnych niepokoi go to, że organy zaczęły powoływać się na zainicjowaną przez prof. Manowską sprawę przed TK już na wstępnym etapie procedury, tj. od razu po otrzymaniu wniosku o dostęp do informacji publicznej.
– To może jeszcze bardziej zniechęcać obywateli do pozyskiwania informacji o działaniach organów publicznych – uważa Izdebski. Jak mówi, na to niebezpieczeństwo zwrócono uwagę w petycji do I prezes SN, w której kilkadziesiąt organizacji pozarządowych, takich jak np. Watchdog Polska czy właśnie Fundacja ePaństwo, zaapelowało o wycofanie przez nią wniosku z trybunału.
– Profesor Manowska, udzielając nam odpowiedzi na tę petycję, przyznała, że jest świadoma takiego ryzyka, jednak to absolutnie nie było jej intencją. Zaznaczyła również, że nie ma wpływu na to, w jaki sposób różne organy będą wykorzystywały złożony przez nią wniosek – mówi Krzysztof Izdebski.
Na razie nie wiadomo, kiedy TK zajmie się sprawą.
Sąd administracyjny może zawiesić postępowanie m.in. wówczas, gdy: