Jeśli adwokat zrobi błąd tego rodzaju co sędzia, nikt nie machnie na to ręką, mówiąc: zdarzyło się. Jak komornik zrobi to samo co sędzia, nie będzie mógł tłumaczyć swojej pomyłki roztargnieniem - mówi Karol Pachnik, adwokat.

Włożył pan kij w mrowisko. Przy okazji sprawy sędziego Włodzimierza Wróbla, którego prokuratura chce pociągnąć do odpowiedzialności karnej, zarzucając mu niedopełnienie obowiązków, na skutek czego nie wydano nakazu zwolnienia skazanego z zakładu karnego, napisał pan w mediach społecznościowych: „Otóż czytałem takie prasowe wyjaśnienia sugerujące, że zawinili wszyscy, ale nie sędzia. Być może pracownik sekretariatu, ale też oczywiście obrońca i... skazany. Bo nie zawiadomili SN, że odbywa karę. Teraz niech podniesie rękę ten sędzia, który przywrócił termin ze względu na błąd sekretariatu mecenasa albo jego aplikanta. A może jakiś pełnomocnik został w taki sposób rozgrzeszony?”.
Przede wszystkim sprawa sędziego Wróbla jest tylko pretekstem do zobrazowania szerszego zjawiska. Nie widziałem akt, więc nie mam pojęcia, czy w tej sprawie zawinił, czy też nie, czy też całe to postępowanie jest próbą motywowanego politycznie ataku na niego, czego wcale nie wykluczam. Samo budowanie uzasadnień z góry rozgrzeszających sędziego, który ma być tylko od sądzenia, a niedopełnienie wszystkich pomniejszych obowiązków zawsze będzie winą wszystkich, tylko nie sędziów, jest niepojęte. A już mówienie o tym, że skazany sam powinien zawiadomić sąd, że odbywa karę, jest jakimś totalnym nieporozumieniem.
Czy wobec tego inne standardy i wymagania są stosowane w stosunku do sędziów, a inne do pełnomocników?
Oczywiście. Wyrozumiałość w stosunku do błędów popełnianych przez sędziów jest o wiele dalej idąca niż wobec niedopatrzeń przedstawicieli innych zawodów prawniczych. Jak komornik zrobi to samo, co sędzia, to nie będzie mógł tłumaczyć swej pomyłki roztargnieniem. Jeśli adwokat zrobi błąd tego rodzaju co sędzia, nikt nie machnie na to ręką, mówiąc: zdarzyło się. Sędziów zawsze można wytłumaczyć. A to sekretariat zawinił, a to przekroczenie prędkości czy limitów alkoholu było nieznaczne…
Rozumiem, że nawiązuje pan do głośnej sprawy sędziego Topyły, który nie ukradł 50 zł z lady, tylko po prostu wziął je przez roztargnienie, choć gdyby na jego miejscu był zwykły obywatel, prawdopodobnie ośmiu na 10 sędziów uznałoby, że do kradzieży doszło.
Cała Polska swego czasu śmiała się z adwokata Lecha Falandysza, gdy broniąc jadącego po pijanemu syna prezydenta Lecha Wałęsy mówił, że ten był w stanie pomroczności jasnej. A w sprawie sędziego Topyły wszystko było OK, bo się zagapił. Prowadzę teraz podobną sprawę i bardzo jestem ciekaw, jak sąd do tego podejdzie, bo obawiam się, że jednak z dużą dozą nieufności.
Podczas protestów w obronie wolnych sądów sędziowie dostali duże wsparcie od środowiska adwokackiego. Czy w jakiś sposób się to przełożyło na wzrost zrozumienia dla pełnomocników, np. w przypadku kolizji terminów czy też organizacji pracy w taki sposób, by adwokat po przejechaniu połowy Polski nie dowiadywał się o tym, że sprawa spadła z wokandy?
Może polepszyły się relacje pomiędzy władzami NRA a władzami stowarzyszeń sędziowskich, lecz na codzienną pracę adwokatów w sądach to się w ogóle nie przekłada. Życie toczy się dalej. Ostatnio zostałem wyznaczony jako obrońca przez Izbę Karną Sądu Najwyższego, a problem z dostępem do akt czy przełożeniem terminu był dokładnie taki sam, jak w sądach rejonowych. Mimo kolizji terminu i braku możliwości przełożenia go, odmówiono mi też zaliczki na substytuta. Jeśli taki przykład idzie z samej góry, to o czym mówimy? Sędziowie funkcjonują w zupełnie innych realiach, mają swoje uposażenia, sekretariaty, często asystentów, stan spoczynku, nie muszą się martwić o wykupienie dostępów do systemów informacji prawnej i często niewiele wiedzą o realiach pracy pełnomocników, których rola – przynajmniej w oczach części z nich – nie sprowadza się do niczego innego jak stosowania sztuczek w celu przedłużenia procesu.
Rozmawiał Piotr Szymaniak