Nieprawdziwe informacje o osobie zamieszczone w satyrycznym artykule opublikowanym w prasie pozbawiają go cech wypowiedzi artystycznej. Tekst taki będzie oceniony jak zwykły materiał prasowy; jeżeli jest nierzetelny, wydawca i autor będą odpowiadać za naruszenia dóbr osobistych – orzekł wczoraj Sąd Najwyższy.

W ten sposób zakończył się kilkuletni proces, jaki wytoczyła wydawcy tygodnika „Sieci” Iwona S., dziennikarka i była rzecznik prasowa rządu. W 2015 r. w satyrycznej rubryce „Z życia koalicji, z życia opozycji”, opublikowany został krótki tekst, stawiający ówczesną rzecznik rządu w niekorzystnym świetle i przypisujący jej problem alkoholowy. Powyższe stwierdzenia wywołały poważne reperkusje dla dziennikarki, tak zawodowe, jak i osobiste. Była rzeczniczka rządu wytoczyła powództwo, żądając nie tylko przeprosin, ale i zadośćuczynienia.
Sądy I i II instancji przyznały jej rację, uznając, że artykuł przekroczył granice wypowiedzi satyrycznej; oceniły go tak jak tekst dziennikarski, stwierdzając, że podawał nierzetelne i nieprawdziwe informacje. Tygodnik został zobowiązany do publikacji przeprosin i zapłaty 50 tys. zł zadośćuczynienia.
Skargę kasacyjną do SN złożył wydawca „Sieci”. Na zdalnej rozprawie pełnomocnik wydawcy wskazywał, że tekst nie miał charakteru typowego artykułu prasowego, ale był materiałem o charakterze satyrycznym. Należałoby oceniać go tak jak twórczość artystyczną, a więc nie pod kątem prawdziwości i rzetelności, lecz raczej dobrych obyczajów i zasad współżycia społecznego.
Nie przekonało to jednak SN, który skargę kasacyjną oddalił w całości. Jak wskazał w uzasadnieniu, satyrą jest utwór piętnujący indywidualne lub społeczne wady, bezprawie; jest to forma społecznego komentarza. Jednak satyra musi za taką uchodzić także w społecznym odbiorze. Sama publikacja w dziale satyrycznym czasopisma to za mało – podkreślił SN.
– Gdy w sposób humorystyczny piętnuje się indywidualne wady i przywary, nawet w sposób przejaskrawiony, to one muszą przynajmniej w minimalny sposób odnosić się do prawdziwych cech takiej osoby. Tymczasem w artykule podane zostały – co ustalono niewątpliwie – nieprawdziwe informacje, a odbiór tego tekstu ostatecznie nie miał charakteru satyrycznego i spowodował poważne i negatywne skutki osobiste i zawodowe opisywanej osoby – mówił sędzia Władysław Pawlak.
– Autor powtórzył zasłyszane informacje, nie weryfikując ich. Zważywszy na nakład czasopisma wynoszący wówczas 70 tys. egz., sposób usunięcia naruszeń dóbr osobistych, jaki określiły sądy, jest prawidłowy – uzasadniał sędzia Pawlak.

orzecznictwo

Wyrok Sądu Najwyższego z 28 kwietnia 2021 r., sygn. akt I CSKP 87/21. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia