Jednym z głównych mechanizmów Unii Europejskiej w walce z emisjami przemysłowymi na szeroką skalę jest dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady z 2010 r. w sprawie emisji przemysłowych, znana jako dyrektywa IED.

Dokument, który został transponowany do naszego krajowego prawa ochrony środowiska, obejmuje swoim zakresem ponad 50 tys. instalacji przemysłowych w całej UE. Kluczowym elementem tego aktu było wprowadzenie Konkluzji BAT, dokumentu zawierającego restrykcyjne wymogi dotyczące dopuszczalnych emisji zanieczyszczeń do środowiska, publikowanego w formie decyzji wykonawczych, bezpośrednio obowiązujących kraje członkowskie, w tym Polskę.
Przez BAT, czyli najlepsze dostępne techniki, rozumiemy najbardziej efektywny i zaawansowany poziom rozwoju technologii i prowadzenia danej działalności, który możliwie najlepiej ograniczałby emisje gazów cieplarnianych i ich oddziaływanie na środowisko. Jednym z sektorów objętych dyrektywą IED są duże obiekty energetycznego spalania paliw (LCP). Są to elektrownie, elektrociepłownie bądź ciepłownie, których moc nie jest mniejsza niż 50 MW. Sektor ten otrzymał w 2017 r. własne konkluzje BAT. Niestety droga do wytworzenia tego niezwykle ważnego dokumentu dla strategicznego sektora, jakim jest energetyka, nie była idealna.
Dziś zapewne niewielu już pamięta mechanizm z Janiny, który pozwalał państwom dysponującym łącznie mniejszą liczbą głosów w Radzie Europejskiej blokować lub przesuwać w czasie decyzje zapadające w Unii Europejskiej zgodnie z tzw. trybem nicejskim. Przejściowe korzystanie z tych zasad od 1 listopada 2014 r. do 31 marca 2017 r. zostało określone w traktatach Unii Europejskiej. Polska postulowała, by zastosować ten mechanizm głosowania, gdy rozmawiano o decyzji wykonawczej Komisji Europejskiej (KE) dotyczącej BAT w odniesieniu do LCP. 30 marca 2017 r., przedostatniego dnia obowiązywania mechanizmu z Janiny, Polska złożyła formalny wniosek o przeprowadzenie głosowania w trybie nicejskim, który gwarantował większą siłę głosów mniejszej liczbie państw.
Ministerstwo Środowiska miało wątpliwości co do rzetelnego ustalenia poziomów BAT, więc zbudowało mniejszość blokującą. Zdaniem ówczesnego ministra Jana Szyszki Komisja Europejska, określając nowe wymagania, oparła się na błędnych i niereprezentatywnych danych. Wątpliwość budziło również ustalenie przez KE zbyt wysokich granicznych wielkości emisyjnych (BAT-AEL), które były niewspółmierne do zamierzonych korzyści i celów środowiskowych, co naruszało zasady proporcjonalności (bardzo wysokie koszty i mały efekt ekologiczny). Argumenty Polski podzieliło siedem państw członkowskich: Bułgaria, Czechy, Finlandia, Niemcy, Rumunia, Słowacja i Węgry, których siła głosu w trybie nicejskim pozwoliłaby skutecznie zablokować decyzję Komisji.
Stało się jednak inaczej. Komisja Europejska zignorowała wniosek Polski i przeprowadziła głosowanie w trybie lizbońskim, mniej korzystnym dla mniejszych państw Unii Europejskiej. W październiku 2017 r. Polska wniosła więc do sądu w Luksemburgu skargę o stwierdzenie nieważności decyzji wykonawczej Komisji, ustanawiającej konkluzje dotyczące BAT w odniesieniu do LCP. Warszawa wniosła o zbadanie prawidłowości głosowania i praworządności działania Komisji Europejskiej w toku prac legislacyjnych. W ocenie rządu w Warszawie Komisja przekroczyła przyznane jej uprawnienia wykonawcze. W skardze podniesiono również aspekty rzetelności i racjonalności zaproponowanych rozwiązań, mając na uwadze nowe wymagania techniczne i jakościowe dla dużych obiektów energetycznych oraz krótki czas na ich wdrożenie. W treści merytorycznej skargi znalazły się także mocne argumenty inżyniersko-techniczne kwestionujące przyjęte rozwiązania.
27 stycznia 2021 r. sąd ogłosił korzystny dla nas wyrok, uznając argumentację strony skarżącej (Polski oraz Bułgarii i Węgier jako krajów wspomagających) dotyczącą sposobu głosowania, i stwierdził nieważność decyzji Komisji w sprawie konkluzji BAT dla LCP. Ponadto stwierdził, że skutki decyzji wykonawczej zostaną utrzymane w mocy do czasu wejścia w życie nowego aktu, który ma zastąpić unieważnioną decyzję, ale nie dłużej niż w ciągu 12 miesięcy od ogłoszenia wyroku. Prawdopodobnie dojdzie więc do nowego głosowania nad tym dokumentem lub KE odwoła się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, aby zagrać na czas.
Kwestia konkluzji BAT, co nie jest powszechnie wiadome, dotyka wielu sektorów gospodarki: od przemysłu energetycznego i petrochemicznego przez przemysł chemiczny do przemysłowych ferm produkcyjnych. Jeśli uda się umiejętnie wykorzystać rozstrzygnięcie sądu, jest szansa na złapanie oddechu przed ponowną rewizją BAT, która może nastąpić w ciągu następnych ośmiu lat. Ponadto w kontekście wyroku sądu znacznemu osłabieniu ulega pozycja Komisji w przypadku ewentualnych zarzutów naruszenia obowiązków państwa członkowskiego. Kolejną sprawą jest ponowne głosowanie, które nie będzie procesem łatwym. Już dziś słychać głosy o utrzymaniu mniejszości blokującej.
Niesmak budzi to, że dopiero po trzech latach udało się uchylić decyzję, która została podjęta niezgodnie z unijnymi traktatami. Czy była to zimna kalkulacja Komisji Europejskiej, by przeprowadzić głosowanie w trybie lizbońskim, wiedząc, że młyny europejskich sądów mielą długo? Wyrok w tej sprawie mamy pod koniec okresu dostosowania do unieważnionych konkluzji BAT, gdy już prawie wszyscy uczestnicy ponieśli koszty albo opuścili rynek. Wygranymi czuć mogą się tylko te państwa, które nie były zbyt gorliwie i zwlekały z wdrożeniem decyzji.