Dziś nie wiadomo, kto kieruje KRS. Najnowsza wojna w Radzie jest związana ze sporem o diety oraz postępowania konkursowe

Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska ma wątpliwości, czy odwołanie przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa Leszka Mazura odbyło się zgodnie z prawem. Jak mówi DGP rzecznik SN Aleksander Stępkowski, z opinii, którą uzyskała Manowska, wynikają co do tego wątpliwości. Chodzi o to, że ustawa o KRS nie przewiduje procedury odwołania przewodniczącego. To by oznaczało, że pierwsza prezes może nie zwołać posiedzenia rady w celu wyboru jej nowego szefa. – W poniedziałek będą prowadzone dalsze analizy skutków tej uchwały – podkreśla Stępkowski. Jak mówi Mazur, on sam też nie widzi możliwości dalszej współpracy z radą. Jednym z powodów jego odwołania było udzielenie zgody na udostępnienie mediom, w tym DGP, protokołów z posiedzeń komisji rady, które stały się źródłem dodatkowych zarobków dla jej członków. Wśród nich byli sędziowie Maciej Nawacki i Dariusz Drajewicz oraz poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. Przeciwnicy Mazura oskarżają go też o blokowanie konkursów do SN oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego, a tym samym spowalnianie zmian w wymiarze sprawiedliwości. Mazur zaprzecza tym zarzutom
Już w piątek, a więc nazajutrz po przegłosowaniu uchwały o usunięciu Leszka Mazura ze stanowiska przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa, planowano przeprowadzić wybór jego następcy. Jak wynika z naszych ustaleń, plany pokrzyżowała Małgorzata Manowska, I prezes Sądu Najwyższego. Zgodnie z prawem tylko ona może zwołać posiedzenie rady w celu wyboru jej nowego przewodniczącego.
– Jak wynika z mojej wiedzy, w piątek poproszono I prezes o zwołanie w tym dniu posiedzenia. Stanowczo odmówiła. To spowodowało, że odstąpiono od planów dokonania wyboru nowego przewodniczącego – mówi Mazur w rozmowie z DGP. Jak dodaje, gdyby posiedzenie się odbyło i doszłoby do wyboru, on sam zrzekłby się mandatu w radzie. Jego zdaniem doszłoby wówczas do złamania prawa, gdyż odwołanie go z funkcji przewodniczącego odbyło się bez podstawy prawnej. I nie jest w tym zdaniu odosobniony.
– Ustawa o KRS milczy na temat możliwości odwołania z funkcji przewodniczącego KRS. To ewidentna luka legislacyjna, jednak sama rada poprzez praktykę nie może jej uzupełnić. Władny jest to zrobić jedynie parlament – uważa dr hab. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. Dlatego jego zdaniem, jeżeli mimo wszystko dojdzie do wyboru nowego przewodniczącego, odbędzie się to bez podstawy prawnej. – Będziemy więc mieli do czynienia z wtórną nielegalnością, czyli nielegalnym wyborem przewodniczącego nielegalnego organu, jakim jest obecna KRS – podkreśla ekspert. Jego zdaniem decyzje podejmowane przez takiego przewodniczącego również trzeba będzie uznać za nielegalne. A przewodniczący KRS m.in. wyznacza zespoły, które później opiniują kandydatów na stanowiska sędziowskie.
– Fakt ten będzie mógł być podnoszony jako kolejny argument przemawiający za nielegalnością konkursów sędziowskich – ostrzega Piotrowski. Ustawa o KRS milczy również na temat procedury odwołania członków prezydium rady. Tymczasem w czwartek odwołano z prezydium Macieja Miterę, jednocześnie pozbawiając go funkcji rzecznika KRS. – Rada miała prawo odwołać mnie ze stanowiska rzecznika prasowego. Mam jednak poważne wątpliwości, czy była podstawa prawna do usunięcia mnie z prezydium. Ustawa stanowi, że moja kadencja jako członka tego organu trwa cztery lata i nie przewiduje jej skrócenia w drodze podjęcia uchwały przez radę – mówi sędzia Mitera.
W obu przypadkach oficjalnym powodem odwołania miała być utrata zaufania. Niektórym członkom KRS nie spodobało się to, że Mazur zgodził się udostępnić mediom, w tym DGP, protokoły z posiedzeń komisji rady, które stały się źródłem dodatkowych zarobków dla jej członków. Wniosek o odwołanie Mazura złożył sędzia Marek Jaskulski, jednak jego uzasadnienie zostało przedstawione w niejawnej części posiedzenia. Z naszych ustaleń wynika, że jednym z powodów miało być też blokowanie przez Mazura konkursów do Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. – Były podawane różne przykłady moich rzekomych błędów. Jeżeli chodzi o konkurs do SN, nie mogłem go poddać pod obrady KRS, gdyż nie został w całości rozpatrzony przez SN – przekonuje Leszek Mazur i dodaje, że mimo to padały sugestie, by ten argument zignorować. – Byłoby to niezgodne z procedurą – mówi.
Jednym ze wzkazanych przez radę kandydatów na sędziego SN jest Dariusz Pawłyszcze, wieloletni dyrektor w resorcie sprawiedliwości, a obecnie – z woli ministra Zbigniewa Ziobry – dyrektor Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, zaś prywatnie – partner członkini KRS Dagmary Pawełczyk-Woickiej. Do NSA – o czym pisaliśmy – wybierało się zaś trzech członków obecnej KRS, w tym Maciej Nawacki. O miejsce w NSA stara się też Łukasz Piebiak, były wiceminister sprawiedliwości.
Poseł PiS Arkadiusz Mularczyk, który prowadził posiedzenie KRS, gdy doszło do odwołania Mazura i Mitery, w rozmowie z portalem wPolityce.pl nie chciał mówić o szczegółach decyzji. – Przełamane zostały pewne blokady, z którymi zmagaliśmy się w ostatnim czasie. Zapewniam, że podjęte decyzje służą wdrażaniu reform w wymiarze sprawiedliwości oraz że wynikają z dogłębnej analizy całego kontekstu sytuacji. Nie były to decyzje, których dało się uniknąć – twierdzi Mularczyk. Poseł, jak ujawniliśmy, był jednym z beneficjentów posiedzeń komisji KRS zwoływanych poza dniami posiedzeń rady.
Mechanizm był prosty: komisje obradowały poza posiedzeniami KRS, co pozwalało ich członkom brać podwójne diety. Członkowie rady otrzymują dietę w wysokości niemal 1000 zł za każdy dzień przepracowany na rzecz rady. I nie ma przy tym znaczenia, ile czasu zostało na to poświęcone, choć niektóre posiedzenia nie trwały nawet godziny. Tamę temu procederowi postawił Mazur, co wzbudziło niezadowolenie tych, którzy pobierali diety.
W tej chwili rozwój sytuacji zależy od decyzji I prezes SN. – Wobec pojawiających się publicznie wątpliwości pani prezes poprosiła biuro studiów i analiz SN o przygotowanie analizy. W oparciu o nią podejmie decyzję co do dalszych kroków – mówi rzecznik SN Aleksander Stępkowski. Chodzi m.in. o interpretację mówiącą, że wobec braku trybu odwołania szefa KRS jest on faktycznie wybierany na czteroletnią kadencję, co przekreśla możliwość odwołania go w procedurze wewnętrznej. Mazur chwali decyzję Manowskiej. – Dziwię się, że o taką opinię nie wystąpił poseł Mularczyk, zanim poddał pod głosowanie wniosek o odwołanie mnie z funkcji – mówi.
Zaniepokojony sytuacją w KRS jest prezydent. Sygnały o problemach w radzie docierały do jego kancelarii od grudnia. W kontrze do obecnej większości w KRS znalazł się przedstawiciel Andrzeja Dudy w KRS Wiesław Johann, który jest w dobrych relacjach z Mazurem. Jak pisaliśmy w DGP, część członków KRS z Nawackim na czele próbowała podważyć mandat Johanna w radzie. Jak podkreśla nasz rozmówca, prezydent liczy się ze zdaniem Johanna, a on uważa, że wniosek w sprawie odwołania Mazura był nieuzasadniony. – To nie jest nagły temat, bo sędzia Jaskulski miał negatywny pogląd na temat obecnego układu w KRS. Część sędziów zarzuca innym, że kreują się na liberalnych i zapominają, komu zawdzięczają wybór – mówi nasz rozmówca z pałacu.
Dopóki sytuacja się nie wyjaśni, w radzie będzie pat. Dotychczasowy szef KRS udzielił pełnomocnictw potrzebnych do kierowania pracą rady jedynie wiceprzewodniczącemu Johannowi. Istnieją jednak wątpliwości, czy pełnomocnictwa te są skuteczne po odwołaniu Mazura. Drugi z wiceprzewodniczących, poseł Mularczyk, nie ma żadnych pełnomocnictw, które pozwoliłyby mu zarządzać pracą rady. – To oznacza, że przez najbliższy czas rada nie będzie pracować merytorycznie. A już obecnie są spore zaległości, które powstały w związku z tym, że od dłuższego czasu KRS zajmuje się sama sobą, a nie tym, do czego została powołana – mówi nam osoba z kierownictwa KRS.
Dla PiS zmiany w KRS i SN były filarem przetasowań w wymiarze sprawiedliwości, a teraz okazuje się, że to nowy skład Rady stwarza potężne problemy. – Niepokoimy się, że konflikty personalne podkopują zaufanie do nowego modelu KRS – mówi jeden z naszych rozmówców z partii rządzącej. Opozycja, która z założenia miała krytyczne podejście do KRS i podważała jej legalność, tym ostrzej podchodzi do ostatnich wydarzeń. – Duży niesmak budzi, że w trakcie pandemii poszło o pieniądze. Sprawia to też wrażenie domykania systemu i politycznego zdominowania nowego składu KRS – mówi senator Koalicji Obywatelskiej Aleksander Pociej. KO chce odwołania Mularczyka z rady, a ten z kolei doniósł do prokuratury na posłów, którzy o to wnioskują, za pomówienie o udział w „fikcyjnych posiedzeniach” komisji KRS.
Ustawa o KRS nie przewiduje opcji odwołania przewodniczącego