- Po pierwsze, TSUE uznał, że dwa wyroki polskiego TK z 2021 r. są fundamentalnie niezgodne z prawem UE, po drugie, stwierdził poważne problemy dotyczące obsady TK, w tym stanowiska (byłego już) prezesa tego organu. Stwierdził, że sądy krajowe, w tym TK, nie mogą jednostronnie określać zakresu kompetencji Unii ani kontrolować ważności prawa Unii ani jego wykładni dokonywanej przez Trybunał. Tyle że to są sprawy, o których już wiemy od dawna – mówi DGP prof. Robert Grzeszczak z Uniwersytetu Warszawskiego.

Jak podkreśla, to, co wydarzy się dalej, to już kwestia interpretacji wyroku, a zwłaszcza jego zakresu. - To decyzja rządu, na styku prawa i polityki. Ja osobiście obawiam się, że z tej dużej chmury spadnie mały deszcz – ocenia.

Wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE nie przesądził, jak należy traktować wyroki Trybunału Konstytucyjnego

Zdaniem prof. Grzeszczaka z wyroku na pewno płynie wniosek, że krajowe sądy powszechne powinny pomijać kwestionowane wyroki TK i mają prawo do oceny statusu innych sędziów. - Ale znów – to już w pewnym zakresie i tak się działo - dodaje.

- Na pewno TSUE nie przesądził o tym, jak np. traktować wyroki TK, nie miał zresztą do tego uprawnień. Niejasna pozostaje sytuacja dotycząca ich publikacji – są argumenty przemawiające za tym, by nie publikować w ogóle, są argumenty za tym, by np. publikować z odpowiednią adnotacją – ocenił ekspert.

Zdaniem dr. Krzysztofa Izdebskiego z Fundacji Batorego czwartkowy wyrok może stanowić uzasadnienie decyzji o niepublikowaniu wyroków z tzw. dublerami w składzie, ale nie uzasadnia już tego, by tych wyroków nie publikować w ogóle – a to właśnie się dzieje.

Ekspert bardzo sceptycznie odniósł się też do pomysłu podniesionego przez b. szefa MS Adama Bodnara, by już dziś wybrać sędziów do TK, także w miejsca tzw. dublerów.

- Sprawa po raz kolejny rozbije się przecież o prezydenta. Inna kwestia, że nie sądzę, żeby jakiś poważny, apolityczny – a do tego chyba dążymy – kandydat chciał być powoływany w takich okolicznościach – ocenił. Jego zdaniem najbardziej adekwatnym scenariuszem wydaje się ten, w którym rząd zaczyna po prostu zgłaszać kandydatów do TK na te miejsca, które się zwalniają.

Kwestia powołania prezesa TK. Święczkowski to nie Przyłębska

Wiele komentarzy wywołało rozwinięcie przez TSUE wątku nieprawidłowości przy powołaniu w 2016 r. ówczesnej prezes TK Julii Przyłębskiej. Luksemburski trybunał zauważył, że na Przyłębską jako nową prezes TK musiał głosować któryś z tzw. sędziów dublerów. Dostała ona bowiem pięć na sześć głosów, a w głosowaniu udział brali Mariusz Muszyński, Henryk Cioch oraz Lech Morawski. Na obecnego prezesa TK Bogdana Święczkowskiego, zgodnie z doniesieniami „Gazety Wyborczej”, głosowało natomiast czterech sędziów, przy czym udział w zgromadzeniu wzięło 13.

- Moim zdaniem TSUE nie dał jasnej dyspozycji do tego, żeby casus Bogdana Święczkowskiego traktować analogicznie do tego Julii Przyłębskiej, zwłaszcza że rozkład głosów podczas zgromadzenia ogólnego w obu przypadkach był inny – stwierdził w rozmowie z DGP Izdebski.

Podobne zdanie wyraził prezes Centrum Prawa Konstytucyjnego i Monitorowania Praworządności dr Kamil Stępniak. – Sędziowie zwani dublerami są szerzycielami, nazwijmy to, "grzechu pierworodnego", tzn. ich nieprawidłowe powołanie rodzi konsekwencje dla powołania kolejnych sędziów na stanowiska zwalniane przez dublerów. I tak będzie się działo, dopóki prawidłowo wybrani w 2015 r. sędziowie nie będą faktycznie wykonywać funkcji i nie odbędą swojej kadencji. Natomiast wadliwość powołania poprzedniczki nie wpływa na obecnego prezesa TK – ocenił.

Pełzające działania naprawcze sądownictwa. Co zrobi Bruksela w kwestii praworządności, będą kary?

W rozmowie z DGP prof. Grzeszczak ocenia, że w trwającym obecnie „klinczu politycznym” ze strony KE można spodziewać się pewnych wytycznych wskazujących środki dla zastosowania wyroku TSUE. Przyznaje jednak, że wobec „nierealnych zmian ustawowych” będą to działania jedynie „pełzające”, które powoli i tylko w pewnym zakresie wdrożą europejskie orzeczenia.

- Wyroków TSUE i ETPC, których Polska nie zrealizowała, jest już naprawdę dużo. Na razie nie nałożono na nas kar, Komisja przyjęła postawę wyczekującą i co do zasady aprobuje stosunkowo drobne działania nielegislacyjne. Nie wiadomo jednak, ile to potrwa – konkluduje.