W przyszłym roku uczniowie będą mogli się posługiwać elektroniczną legitymacją. Jeśli MEN i COI szybko dojdą do porozumienia, być może już 1 września
Od przyszłego roku szkolnego w smartfonach polskich uczniów mają się znaleźć elektroniczne legitymacje szkolne. Aplikację dla resortu edukacji ma przygotować Centralny Ośrodek Informatyki. Trwają prace nad porozumieniem między instytucjami.
Legitymacja w telefonie ma być pełnoprawnym dokumentem, który zastąpi te fizyczne. Będzie ją można pokazać np. kontrolerowi biletów w autobusie lub wykazać prawo do zniżek. Aplikację, podobnie jak mObywatela, będzie można pobrać z ogólnodostępnych sklepów. Zachętą dla uczniów ma być też możliwość personalizacji – będą mogli zmieniać jej wygląd.
Legitymacja w smartfonie od 1 września
– Wspólnie z MEN pracujemy nad tym, aby uruchomić taką aplikację od 1 września. Do rozwiązania pozostają kwestie przekazywania danych dotyczących uczniów – mówi DGP Radosław Maćkiewicz, szef COI, i dodaje, że trwają ustalenia między COI a resortem edukacji. Instytucje mają kończyć prace nad porozumieniem.
Szef COI zaznacza, że wraz z aplikacją mają zostać zaoferowane programy edukacyjne. – Chodzi o to, by uczniowie oswoili się z elektronicznymi dokumentami – przyznaje Maćkiewicz. Rozwiązanie może być w przyszłości rozbudowywane w zależności od potrzeb resortu edukacji.
Aplikacja dla uczniów padła ofiarą zmian w rządzie
To nie pierwsze podejście resortu edukacji do wdrożenia elektronicznej legitymacji szkolnej. Prace nad takim rozwiązaniem trwały jeszcze w poprzedniej kadencji, kiedy ministrem był Przemysław Czarnek. Wtedy jednak za wdrożenie odpowiadał nie COI, tylko Instytut Badań Edukacyjnych, a konkretnie powołany w nim pion cyfryzacji. Wśród 11 projektów informatycznych, które realizował IBE, były Moje Indywidualne Konto Edukacyjne (MIKE) oraz portal Edukacja.gov.pl. Miały one umożliwić dostęp online do świadectw i dyplomów uczelni, a także – nieco później – wyeliminować papierowe załatwianie spraw. O co chodzi? Między innymi o to, by rodzice mogli wyrażać zgody na wyjścia dzieci online, wysyłać pisma do dyrekcji. Elektroniczna legitymacja zaś miała być gotowa już w poprzednim roku szkolnym.
Projekt tuż po wyborach zamknięto – padł ofiarą podziału resortu edukacji i nauki na dwa: Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Ministerstwo Edukacji Narodowej. Resort nauki rozwiązał umowę dotacyjną dla IBE, więc ten musiał się pozbyć pracowników, którzy rozwijali elektroniczny system dla szkół. Audyt sprawdzający sensowność projektu, zlecono dopiero trzy tygodnie później. Jak pisaliśmy w DGP, wyniki nie dawały podstaw do oceny, na jakim etapie były te projektu przed decyzją o ich zamknięciu (powodem były braki w dokumentacji). Przez wiele miesięcy nie mogliśmy dowiedzieć się, czy koncepcja MIKE będzie rozwijana. Dopiero w marcu 2024 r. MEN odpowiedział nam, że wszelkie decyzje w tej sprawie podejmuje resort nauki. Ten z kolei platformy dla szkół nie będzie rozwijać, bo to nie należy do jego kompetencji.
Prywatne firmy monopolizują rynek elektronicznych dzienników
Tymczasem parlamentarzyści i część rodziców naciskają na MEN, by podjął prace w kwestii elektronicznych dzienników. Chodzi o to, że prywatne firmy monopolizują rynek, który może być wart kilkadziesiąt milionów złotych rocznie – pobierają opłaty za korzystanie z dzienników od samorządów i utrudniają bezpłatny dostęp z przeglądarki, by jak najwięcej rodziców decydowało się na zarządzanie nimi przez płatne, wygodniejsze aplikacje. W dodatku wyświetlają profilowane reklamy. Także dzieciom, co według fundacji Panoptykon może być niezgodne z Digital Services Act. W odpowiedzi na interpelację posłów Lewicy i Konfederacji MEN poinformował jednak, że nad regulacją tego rynku nie pracuje. Postępowania wobec platform prowadzi UOKiK. ©℗