Patentują jak szaleni, inwestują miliardy. Czy to wystarczy Chinom, aby stać się globalnym imperium sztucznej inteligencji?

Kai-Fu Lee, ekspert od AI, były dyrektor w Google’u, Microsofcie i Apple’u, mógł pracować w każdym zakątku świata. A jednak z pełnym przekonaniem jako miejsce rozwoju własnego biznesu wybrał Pekin. Założony przez niego na początku 2023 r. start-up 01.AI działał po cichu, by pół roku później zaprezentować Yi-34B, czyli wielki model językowy (Large Language Model – LLM) o otwartym źródle, dostępny dla programistów w językach chińskim i angielskim. Od razu zaskoczył – okazało się, że w kluczowych metrykach przewyższa on wiodące na rynku modele, w tym Llama 2 Mety.

Nic dziwnego, że w ciągu ośmiu miesięcy od powstania wycena 01.AI sięgnęła ponad miliard dolarów. Choć nie udałoby się bez udziału chińskiego giganta Alibaba, to i tak suma robi spore wrażenie. Szczególnie że przez ostatni rok cały świat, zafascynowany postępami w rozwoju sztucznej inteligencji, patrzył niemal wyłącznie w kierunku Doliny Krzemowej. W końcu to tam OpenAI, chcąc wyprzedzić konkurencję, pod koniec listopada 2022 r. zaprezentowało swój model, znany jako ChatGPT3, po którym nastąpił wysyp rozwiązań opartych na AI.

Ta względna cisza ze strony Chin nie powinna nikogo zmylić. Prace nad sztuczną inteligencją są tam od lat równie intensywne jak w Stanach Zjednoczonych. To, że modele i rozwiązania z Państwa Środka na razie się tak nie przebijają, to tylko kwestia polityki. I to nie tylko amerykańskiej, która stara się spowolnić jego tempo rozwoju technologicznego, lecz przede wszystkim Komunistycznej Partii Chin.

KPCh nałożyła na branżę AI kaftan surowych regulacji, pozwalając wchodzić na rynek tylko kompleksowo przetestowanym usługom, które dają pewność, że nie zostaną wykorzystane przeciwko władzy. Te, które dostają zielone światło, sygnalizują, jak duże ambicje ma Państwo Środka i jak wiele jest gotowe zainwestować, by – jak pisał Kai-Fu Lee w książce „Inteligencja sztuczna, rewolucja prawdziwa” – Chiny wygrały wyścig o koronę lidera AI.

Wojna modeli

– Pod koniec lipca mieliśmy w Chinach ponad 130 wielkich modeli językowych – chwalił się we wrześniu Jiang Jie, wiceprezes Tencenta, giganta technologicznego z Shenzen, w trakcie premiery Hunyuan, czyli najnowszego modelu językowego firmy, który potrafi m.in. generować odpowiedzi i obrazy czy sporządzać protokoły ze spotkań. Jiang Jie zapewnił, że jego produkt przewyższa GTP4 od OpenAI np. pod względem umiejętności rozwiązywania niektórych problemów matematycznych lub pisania długich tekstów po chińsku. – Wojna setki modeli się rozpoczęła – dodawał.

Część chińskich LLM, o których mówił Jiang Jie, nie wyszła jeszcze poza fazę badawczą, bo wciąż czeka na polityczne glejty. Nie zmienia to faktu, że Państwo Środka obecnie odpowiada globalnie za 40 proc. wszystkich modeli AI (USA za połowę).

Tencent wybrał wymowną nazwę dla swojego flagowego produktu AI. „Hunyuan”, starożytne pojęcie z dziedziny filozofii i praktyki medytacyjnej taoizmu, oznacza pierwotny chaos lub pierwotne serce wszechświata. Firma z Shenzen chce zająć w nim miejsce w samym centrum. To ona odpowiada choćby za WeChat, czyli superaplikację, która w Chinach jest niezbędna do wszystkiego: od wejścia do autobusu po opłacanie rachunków. W ten sposób zbiera dane o 1,33 mld ludzi.

Hunyuan na starcie zawierał tylko 100 mld parametrów i został przeszkolony na bazie ponad 2 bln tokenów (dla modelu token to najmniejsza jednostka informacji; słowo może być tokenem lub zbiorem tokenów, jeśli jest dłuższe). „Tylko” – bo GPT3 uwzględniał 175 mld parametrów w 2020 r. Chińskim rozwiązaniom sporo brakuje zatem do konkurencji z Zachodu – przynajmniej na razie. Podobnie jest z ERNIE Bot, czyli modelem Alibaby wypuszczonym pod koniec sierpnia 2023 r. (na zgodę od partii czekał prawie pół roku). O ile ma już ok. 70 mln użytkowników, o tyle z produktów OpenAI korzysta ponad 180 mln osób na całym świecie.

Wiele wskazuje jednak na to, że Chiny dopiero się rozpędzają. Nie bez powodu od lat są niekwestionowaną potęgą w patentowaniu innowacji związanych ze sztuczną inteligencją – tylko w 2022 r. zgłosiły 29,8 tys. patentów. Dla porównania Japonia uzyskała ich 8,8 tys., Korea Południowa – 7,8 tys., a Stany Zjednoczone – trochę ponad 5 tys.

Duże wrażenie robią też chińskie inwestycje w nowe technologie, a w szczególności w sztuczną inteligencję. Według ostatniego raportu firmy doradczej IDC nakłady te do 2027 r. mają osiągnąć 38,1 mld dol. (273,9 mld juanów), co będzie łącznie stanowić 9 proc. globalnych światowych wydatków na AI.

Dane są oczywiście ważne, lecz nie mówią dokładnie, w jakim faktycznie miejscu jest Państwo Środka, jeśli chodzi o etap rozwoju zaawansowanych rozwiązań technologicznych. A przede wszystkim: czy uda im się – zgodnie z deklaracjami – zostać globalnym liderem w obszarze AI do 2030 r. oraz zdobyć dominację w technologiach i gospodarce do 2049 r., czyli na stulecie powstania Chińskiej Republiki Ludowej.

Rzeczywista sytuacja Chin to bardziej skomplikowana układanka, niż wskazują to dostępne dane. Owszem, kraj ten ma sporo przewag, ale jednocześnie mierzy się z ogromnymi problemami, które ograniczają i opóźniają jego ambicje.

Otwórz się albo zgiń

Przed tym, że nie będzie lekko, na początku grudnia ostrzegała najważniejsza instytucja badawcza w kraju. Chińska Akademia Nauk (Zhōngguó Kēxuéyuàn) z siedzibą w Pekinie alarmowała, że państwu grozi „pułapka średniozaawansowanej technologii”. Problem ze wskoczeniem wyżej w łańcuchu wartości wynika z tego, jakim krajem stały się Chiny pod rządami Xi Jinpinga. Z jednej strony stawiają na agresywny rozwój i dysponują ogromnymi nakładami na innowacje, z drugiej – to scentralizowana władza podejmuje każdą decyzję. A dyktatury niekoniecznie przyciągają wybitnych wynalazców, naukowców i ekspertów.

Dlatego autorzy analizy Chińskiej Akademii Nauk nawołują kraj do „otwarcia się”. O tym, że taka strategia jest konieczna – nawet jeśli reszta świata (czytaj: Zachód) będzie dalej prowadzić politykę decouplingu, czyli odłączania się od Państwa Środka – pisał już wcześniej m.in. uznany politolog i komentator Zheng Yongnian z Chińskiego Uniwersytetu Hongkongu. „Chiny muszą otworzyć swoje drzwi, aby przyciągnąć zagraniczne talenty, a jeśli nie są w stanie przyciągnąć naukowców z Europy i Ameryki, powinny przynajmniej starać się przyciągnąć naukowców z Rosji, Europy Wschodniej, Indii i innych krajów rozwijających się” – wzywał Zheng.

Świadomość, że bez współpracy międzynarodowej – szczególnie na poziomie badawczym – Chiny nie mają szans w globalnej wojnie modeli, jest coraz powszechniejsza. Może niekoniecznie wśród członków aparatu politycznego, ale na pewno w biznesie. Świadczy o tym choćby inicjatywa Kai-Fu Lee, który do pracy w swoim start-upie ściągnął setkę międzynarodowych ekspertów od sztucznej inteligencji, w tym wielu chińskich inżynierów pracujących dotychczas w Stanach Zjednoczonych.

Gdy takiej współpracy brakuje, branża technologiczna Państwa Środka jest gotowa skorzystać z niestandardowych metod rozwoju. Przed końcem tego roku spore poruszenie wywołała informacja, że ByteDance, czyli właściciel TikToka i jego rodzimej wersji Douyin, zaczął po cichu wykorzystywać technologię firmy OpenAI do opracowania własnego modelu językowego. Jak donosił serwis „The Verge”, w wewnętrznych dokumentach określa się go mianem Project Seed. Choć zachłanny w podejściu do gromadzenia danych algorytm chińskiego giganta zapewnia mu sporą przewagę nad konkurencją w społecznościówkach, to pod kątem rozwoju generatywnej sztucznej inteligencji pozostawał do tej pory daleko za czołówką. W reakcji na ujawnienie sprawy OpenAI odciął chińskiego giganta od swojego API (interfejsu programowania aplikacji).

To, co może oburzać inżynierów zaangażowanych w budowę AI, jest co najwyżej jedną z bitew w wojnie modeli, o której mówił Jiang Jie. I to na skalę globalną.

Tylko nie w chip

„Półprzewodniki są dla przemysłu równie ważne jak serce dla ludzkiego organizmu” – tak pięć lat temu Xi Jinping tłumaczył w Wuhanie, dlaczego państwo musi rzucić wszystkie swoje siły i zasoby na produkcję chipów. Obecnie Chiny produkują u siebie jedynie 15–16 proc. mikroprocesorów zużywanych przez krajową gospodarkę. Cała reszta pochodzi z importu. Pekin ma jednak ambicje, by do końca 2030 r. odsetek ten wynosił 70 proc., dlatego firmom, które chcą wejść w produkcję chipów, zapewnia szeroki wachlarz wsparcia: upusty podatkowe, dotacje na badania i rozwój, wsparcie przy imporcie komponentów, a nawet przy przejmowaniu zagranicznych konkurentów.

W sumie na pobudzenie produkcji półprzewodników Pekin przeznaczył ponad 150 mld dol. Pierwsze efekty są widoczne. W maju tego roku Huawei zaprezentował Kirin 9000s, procesor, który stworzono z myślą o zasilaniu AI. Tyle że równolegle administracja prezydenta Joego Bidena nałożyła nowe ograniczenia w sprzedaży Chinom półprzewodników i technologii niezbędnych do ich budowy. Najsurowsze restrykcje dotyczą Nvidia, amerykańskiej korporacji wyspecjalizowanej w produkcji chipów mających zastosowanie w AI. Oficjalny powód: obawy o bezpieczeństwo narodowe. USA uważają, że technologia ta mogłaby być używana do trenowania modeli AI przeznaczonych do celów wojskowych. Nvidia, niezadowolona z ograniczeń, skarży się, że zakazy eksportu kolejnych technologii mogą ją kosztować rocznie nawet 400 mln dol. Jej żale nie robią jednak zbytniego wrażenie na Waszyngtonie, który konkurencję z Pekinem traktuje w kategoriach strategicznych. Nikt nie ukrywa, że chodzi przede wszystkim o światową dominację technologiczną.

Najsprytniej do problemu podszedł Kai-Fu Lee, który dobrze zna zarówno amerykańskie realia, jak i chiński rynek. Przeczuwając, co się szykuje, na zapas nakupował chipów swojemu 01.AI. Start-up zaczął gromadzić półprzewodniki, jeszcze zanim na dobre wystartował. To w nie Kai-Fu Lee zainwestował większość pieniędzy, które pożyczył od inwestorów. Dziś może więc w spokoju trenować Yi-34B. Wprawdzie Sun Bin w swojej „Sztuce wojny” twierdził, że „jeśli o zwycięstwie decydowałyby wyposażenie i zaopatrzenie wojsk, wystarczyłoby przeliczyć wielkości zapasów obu stron i nie byłoby trzeba walczyć”, ale jeszcze żadnej armii dobre uzbrojenie nie przeszkodziło w wygraniu bitwy. ©Ⓟ