- Trzeba mieć świadomość rozdziału życia prywatnego od zawodowego. To, co się wiąże z wypełnianiem obowiązków służbowych, powinno być oparte na e-mailach służbowych - uważa Stanisław Żaryn sekretarz stanu w KPRM, zastępca ministra koordynatora służb specjalnych, pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP.

Jakie najważniejsze tematy przewijają się dziś w rosyjskiej propagandzie wobec Polski?
Pojawiają się oskarżenia o to, że Polska szykuje się do wielkiej wojny przeciwko Rosji i dlatego kupuje dużo sprzętu wojskowego. Albo że w Ukrainie operują żołnierze Wojska Polskiego „zalegendowani” jako najemnicy. Widzimy też próby wykorzystania rewizjonizmu historycznego po to, żeby deprecjonować Polskę. Ostatnio Putin wykorzystał rocznicę bitwy pod Stalingradem, żeby kolportować insynuacje, że II RP jest winna wywołania II wojny światowej.
Rosjanie są dosyć elastyczni, mają łatwość w wykorzystywaniu bieżących wydarzeń. Widzimy jednak, że zamykają się one w trzech głównych wątkach. Pierwszy to atak na relacje Polska- -Ukraina. Drugi jest związany z próbą zastraszania społeczeństwa polskiego. Trzeci to manipulowanie przyczynami i przebiegiem wojny Rosji przeciwko Ukrainie.
Łatwo nas na to nabrać?
Jesteśmy dość odporni na typowo prorosyjskie wrzutki, ale Rosjanie nie są głupi i dobrze o tym wiedzą. Dlatego szukają takich tematów, które nie są oczywiste - kwestia wołyńska jest tu dobrym przykładem. Naturalnie w Polsce jest ona dyskutowana, ale Rosja dorzuca do tego narrację, że z powodu Wołynia Polska nie powinna przekazywać czołgów do Ukrainy czy w ogóle wspierać Ukraińców. A jeżeli przekazuje, to dlatego, że prawda nas już nie interesuje. Rosja wykorzystuje propagandę do osiągania celów strategicznych. Nie mam wątpliwości, że kampania informacyjna i operacje przeciwko Polsce będą coraz intensywniejsze. Wszystko po to, żeby zdestabilizować szlaki logistyczne zaopatrzenia Ukrainy oraz zaburzyć nasze działania na rzecz wsparcia tego kraju.

Jak odróżnić prawdziwe opinie, np. dotyczące rzezi wołyńskiej od propagandy?

To rzeczywiście trudne, bo Rosjanie bazują na emocjach, które są w społeczeństwie, których czasem nawet nie trzeba sztucznie tworzyć. Zawsze jednak dopisują do nich interpretacje, które mają służyć ich celom. Jest naturalne, że Polacy domagają się upamiętnienia Wołynia, niemniej tylko propaganda rosyjska będzie dodawać do tego wniosek, że nie powinniśmy wspierać Ukrainy. Rosjanie bardzo sprytnie wykorzystują wolność słowa, która w krajach demokratycznych jest podstawową wartością.

Da się opierać się rosyjskiej narracji nie wprowadzając form cenzury?

To pytanie, które będzie sobie zadawał cały świat Zachodu. Póki co postanowiliśmy mówić o tym, co Rosjanie robią, żeby neutralizować skutki ich operacji.

Z drugiej strony podejmujemy też twarde działania. W ciągu ostatnich 10 lat mieliśmy kilkanaście przypadków osób, które zostały wydalone bądź też odpowiadają za szpiegostwo i sianie dezinformacji. W roku 2014 zatrzymany został Stanisław S., którego później skazano za współpracę z rosyjskim GRU. Był on wykorzystywany również do szerzenia propagandy i dezinformacji na tematy energetyczne. Dwa lata temu zatrzymano Janusza N., którego zadaniem było sianie dezinformacji na szczeblu krajowym i międzynarodowym. To tylko przykłady, takich działań, w tym wydaleń cudzoziemców, jest więcej.

Jak z perspektywy czasu ocenia pan sytuację na polsko-białoruskiej granicy?
Dziś jesteśmy trochę mądrzejsi i widzimy szerzej, co się działo. Od początku było jednak pewne, że kryzys migracyjny został wytworzony sztucznie, pokazywały to dane statystyczne z poprzednich lat i dane wywiadowcze. Uważamy, że z jednej strony to była operacja, która miała osłabić naszą część Europy, a z drugiej - typowe zagrożenie o charakterze hybrydowym, w którym de facto chodziło o co innego, niż widzieliśmy na pierwszy rzut oka. Nigdy nie mierzyliśmy się z czymś podobnym na taką skalę.
Rosjanom i Białorusinom nie udało się zdestabilizować naszej sytuacji wewnętrznej poprzez budowę stałego szlaku migracyjnegoo. Udało się jednak wytworzenie nowych wątków wojny informacyjnej z Polską. Oskarżanie Polski o łamanie praw człowieka czy zbrodnie na granicy przeciwko migrantom zaczęło rezonować w Afryce i na Bliskim Wschodzie, czyli tam, gdzie do tej pory temat działań informacyjnych przeciwko Polsce był raczej marginesem albo wręcz nie istniał. Od 2021 r. dynamika działań jest tam dużo większa i jednoznacznie antypolska.
Co Rosjanom da antypolska narracja w Afryce?
Wciąż to analizujemy. Wątki polskich najemników, którzy rzekomo masowo biorą udział w wojnie i ataku Polski na zachodnią Ukrainę, pojawił się w 34 krajach na całym świecie. Naszym zdaniem jest to rodzaj długofalowej operacji informacyjnej, która ma zniszczyć nasz wizerunek na świecie, a w konsekwencji zniszczyć gotowość wsparcia Polski, gdyby coś się nam przytrafiło.
Da się temu przeciwdziałać?
Musimy dalej robić swoje i uniemożliwiać Rosji odcięcie Ukrainy od zachodniej pomocy. Temu służy na przykład organizowanie koalicji na rzecz czołgów. Natomiast tam, gdzie jesteśmy obecni, powinniśmy ujawniać manipulacje i kłamstwa rosyjskie. Tu widzę dużą rolę ambasad w Afryce czy na Bliskim Wschodzie.
To oczywiście trudne, bo Rosjanie angażują w służbę propagandy ogromne zasoby, nasze szacunki wskazują, że w pierwszej połowie 2022 r. Rosja przeznaczyła ok. 300 mln dol. na działania propagandowe.
Obecne zamknięcie granicy z Białorusią to odpowiedź na skazanie tam Andrzeja Poczobuta na osiem lat kolonii karnej, czy stało za nią coś jeszcze?
Mogę powtórzyć tylko to, co upubliczniło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Podjęto decyzję o tym, żeby zawiesić działalność przejścia granicznego Bobrowniki, w związku z analizą dotyczącą kwestii bezpieczeństwa państwa polskiego.
Jednocześnie mamy nadzieję, że prędzej czy później reżim Łukaszenki zrozumie, że nie jest w jego interesie, żeby takie osoby jak Andrzej Poczobut ścigać i represjonować.
Co państwo polskie zrobi, aby go uwolniono?
Takie rozmowy toczą się bez mojego udziału, więc nie mogę wchodzić w szczegóły. Nie zapominamy jednak o Andrzeju Poczobucie.
Czego możemy spodziewać się ze strony Rosji w roku wyborów w Polsce?
Dla Rosjan, jeżeli chodzi o działania informacyjne, priorytetami pozostają ich własne społeczeństwo oraz Ukraina. Polska jest gdzieś na trzecim miejscu. To jest niestety wciąż podium, więc musimy brać pod uwagę, że będą próbowali wpływać na przebieg kampanii wyborczej i w rezultacie na wynik samych wyborów. Wiele jednak będzie zależało od tego, co przyniosą najbliższe miesiące na froncie.
Skoro jesteśmy przy polityce, czy prywatna skrzynka e-mailowa ministra Michała Dworczyka została przejęta przez Rosjan?
Atak był, stoi za nim konkretna grupa hakerów, grupa zwana UNC1151. Jest ona kontrolowana i prowadzi operacje na rzecz rosyjskich służb specjalnych. Co najmniej od 2016 r. prowadzi kampanię, którą nazywa się w kręgach eksperckich „Ghostwriter”. Polega ona m.in. na włamaniach do skrzynek poczty elektronicznej i przejmowaniu kont w mediach społecznościowych po to, żeby za ich pomocą prowadzić szereg działań dezinformacyjnych. Działalność tej grupy koncentruje się w rejonie republik bałtyckich, w Polsce i Niemczech.
A zatem wiadomości, które publikuje kanał Poufna Rozmowa, są oryginalne?
Nigdy się nie odnosiliśmy do tych publikacji, również dlatego, że to próba wciągnięcia nas w dywagacje co do treści tych wiadomości. A to jest działanie, które byłoby korzystne z punktu widzenia atakujących.
Czyli nie potwierdza pan?
Nie jestem w stanie potwierdzić ani zaprzeczyć.
Na jakim etapie jest śledztwo w tej sprawie? Czy ktoś dostał zarzuty za to włamanie?
Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura i to tam trzeba pytać. Nie jestem upoważniony do wglądu w nie.
Taki atak jest dziś do powtórzenia?
Jesteśmy obiektem ogromnej liczby ataków cybernetycznych i nigdy nie powinniśmy czuć się bezpieczni w stu procentach, nawet pomimo zabezpieczeń, których używamy.
Wysocy rangą urzędnicy państwowi nadal prowadzą korespondencję z prywatnych skrzynek e-mailowych?
Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, nie mam wglądu w praktykę wysokich urzędników. System szkolenia i profilaktyka wewnętrzna w urzędach kładą duży nacisk na to, żeby korzystać z wiarygodnych, państwowych dostawców i korespondencji służbowej. Powinniśmy mieć świadomość rozdzielenia życia prywatnego od zawodowego i to, co się wiąże z wypełnianiem obowiązków służbowych, powinno być oparte na e-mailach służbowych.
Pan prowadzi korespondencję wyłącznie ze służbowej skrzynki?
Tak, to jest oczywiste. Natomiast osobom, które łączą ze sobą funkcje urzędowe z politycznymi, zapewne trudniej postawić jednoznaczną tamę.
Co jakiś czas któryś z polityków donosi, że jego konto w mediach społecznościowych zostało przejęte. Po co Rosjanom takie profile?
Często potrzebujemy czasu, żeby zobaczyć, do czego posłużyło przejęte konto. Podam przykład - Rosjanie przez kilka miesięcy prowadzili fałszywy profil radnego z Rzeszowa. Po tym, jak w Przewodowie spadła rakieta - wszystko wskazuje na to, że ukraińska - konto uaktywniło się i opublikowało wpis oskarżający Ukraińców o celowy atak na Polskę i próbę wciągnięcia NATO w wojnę. Ten wpis stał się podstawą do publikacji rezonujących typowo prorosyjską agendą na całym świecie.
A co z politykami, których konta nie zostały przejęte, a którzy i tak podtrzymują rosyjską narrację?
Staram się pokazywać absurdalne wypowiedzi Radosława Sikorskiego czy Grzegorza Brauna, wyjaśniając, że korzysta na nich rosyjska propaganda. Póki jednak nie łamią oni przepisów polskiego prawa, nie można tu wyciągnąć żadnych twardych konsekwencji. ©℗
Rozmawiała Anna Wittenberg