Chiński sektor technologiczny zaciska pasa – władza mu wprawdzie odpuściła, ale spowolnienie gospodarki daje się we znaki.

Rząd w Pekinie nie tylko przestał nękać swoich internetowych gigantów karami i ostrymi przepisami, ale wręcz deklaruje im pomoc. To jednak za mało, aby rozkręcić przychody firm, które ucierpiały nie tylko z powodu ciasnej pętli regulacyjnej, lecz także – jak cała krajowa gospodarka – na skutek anty covidowych ograniczeń i sytuacji na świecie. Dlatego Alibaba, Tencent i inni nastawiają się na cięcie kosztów, a Huawei – dotknięty dodatkowo amerykańskimi sankcjami – walczy o przetrwanie.
Ogłaszając w ubiegłym tygodniu nowy program wsparcia krajowej gospodarki, chiński rząd zapowiedział też pomoc dla firm technologicznych. Relacjonując to, serwis internetowy gazety „The South China Morning Post” – należącej do Alibaby – podkreślał znaczenie wysłanego przez władze pozytywnego sygnału dla rodzimych big techów. Ale stwierdził też, że przychodzi on po tym, gdy zarówno sam Alibaba, jak i potentat gier wideo Tencent, „w obliczu narastającego spowolnienia gospodarczego” musieli zlikwidować tysiące miejsc pracy.
Chińskiej gospodarce zaszkodziły antycovidowe lockdowny, a ostatnio także rekordowa fala upałów i susza. Według krajowego urzędu statystycznego II kw. tego roku PKB Państwa Środka zwiększył się zaledwie o 0,4 proc. wobec poprzedniego roku ( w I kw. wzrost wyniósł 4,8 proc.). Cytowane przez CNN banki inwestycyjne – w tym Goldman Sachs i Nomura – prognozują całoroczny wzrost gospodarczy Chin na poziomie 3 proc. To dużo poniżej celu wyznaczonego przez rząd w Pekinie na początku roku (5,5 proc.). Drugą gospodarkę świata ma rozkręcić najnowszy program pomocy, opiewający na ponad 1 bln juanów (ok. 690 mld zł). Czy to wystarczy? Goldman Sachs po tym komunikacie nie zmienił swojej prognozy dla Chin. W cytowanej przez „Financial Times” opinii analitycy banku stwierdzili, że planowane działania mogą „do pewnego stopnia wesprzeć wzrost inwestycji infrastrukturalnych w nadchodzących miesiącach”, ale przy bardzo słabym sektorze nieruchomości i w perspektywie dalszych ograniczeń antycovidowych wzrost chińskiego PKB „pozostanie powolny przez resztę tego roku”.
W tej sytuacji nie jest zaskoczeniem, że giganci technologiczni zapowiadają dalsze oszczędności. Zwłaszcza że II kw. tego roku był dla nich fatalny: dla Alibaby okazał się pierwszym w historii okresem stagnacji przychodów, a dla Tencentu I kw. spadku. Dlatego podczas prezentacji wyników kierownictwo firmy podkreślało swoją strategię kontroli wydatków. Na przykład koszty sprzedaży i marketingu ograniczono o jedną piątą. Tencent zrezygnował też z działalności pobocznej, w tym z edukacji online. Oszczędności będą kontynuowane – cytowany przez CNBC dyrektor Tencentu ds. strategii powiedział, że dzięki temu spodziewa się w nadchodzących kwartałach odwrócenia tendencji spadkowej zysku, nawet jeśli przychody firmy nie będą się zwiększać.
„Optymalizację i kontrolę kosztów” w kolejnych kwartałach zapowiada również Alibaba. W komunikacie spółki jej dyrektor generalny, Daniel Zhang, stwierdził, że w czerwcu wystąpiły już pierwsze „oznaki ożywienia” (na ten miesiąc przypada chiński festiwal zakupowy). Dyrektor finansowy Toby Xu powiedział zaś analitykom, że firma stara się znaleźć równowagę między dyscypliną kosztową a podtrzymywaniem „ważnych inwestycji” dla długoterminowego wzrostu.
Wzrostu Alibaba będzie szukać nie tylko w swoim głównym segmencie działalności. Zamierza też rozwijać usługi chmurowe. Przychody z tej dziedziny nie sięgają jeszcze nawet 10 proc. obrotów całej firmy, ale mają największą dynamikę wzrostu.
Oszczędzają nie tylko te big techy, które przestały rosnąć. Nacisk na „dyscyplinę finansową” zapowiedziała niedawno również dyrektor finansowa JD.com, Sandy Xu. W tym samym komunikacie chwaliła się wprawdzie zwiększeniem przychodów spółki „w trudnym okresie” – jednak 5-proc. dynamika, jaką konkurent Alibaby z rynku e-commerce odnotował w II kw., jest najniższym wskaźnikiem wzrostu w historii tej firmy.
W najbardziej ponurym tonie o oszczędnościach poinformował założyciel Huaweia Ren Zhengfei. W e-mailu do pracowników (który ujawnił serwis finansowy Yicai, a za nim podały zachodnie media, m.in. Reuters) Ren Zhengfei stwierdził, że głównym celem firmy jest teraz przetrwanie, więc „marginalne” biznesy zostaną ograniczone i zamknięte, czego skutki odczują wszyscy pracownicy. Dodał, że perspektywy na najbliższe kilka lat są niepewne: w niektórych krajach spółka zakończy działalność.
Kłopoty Huaweia trwają dłużej niż w przypadku innych chińskich firm technologicznych, bo jest na celowniku władz Stanów Zjednoczonych, uważających go za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego (czemu telekom stale zaprzecza). Od maja 2019 r. spółka jest objęta amerykańskimi restrykcjami, czego skutkiem było m.in. zakończenie współpracy z Google’em i utrata dostępu do technologii z USA. Przychody Huaweia zaczęły spadać już w końcu 2020 r. W II kw. tego roku firma wprawdzie nieznacznie zwiększyła obroty (według CNBC o ok. 1,4 proc.), ale I kw. zanotowała 14 proc. spadku. ©℗