Jeszcze niedawno bezzałogowe statki latające (UAV) wykorzystywane były jedynie w celach wojskowych. Dziś drony przypuszczają frontalny atak na rynek komercyjny, a mnogość ich zastosowań ogranicza jedynie ludzka wyobraźnia. Wraz z wkroczeniem dronów na rynek prywatny pojawia się jednak pytanie: co stanie się z naszym prawem do prywatności?

Jeszcze kilka lat temu słowo „dron” przywodziło na myśl bojowe samoloty bezzałogowe, których głównym celem było tropienie najgroźniejszych terrorystów skrywających się w otoczonych trudno dostępnym pasmami górskimi afgańskich wioskach. Skojarzenie to było właściwe, ale choć to właśnie wojsko jako pierwsze zaczęło używać bezzałogowych statków latających (ich historia sięga czasów I Wojny Światowej), to jednak dziś nikt nie ma wątpliwości, że drony mają przed sobą świetlaną przyszłość również „w cywilu”.

Dron nasz powszedni

Monopol armii na drony złamali jako pierwsi naukowcy. Bezzałogowe statki latające już od lat wykorzystane są do monitorowania środowiska na trudnych – często niedostępnych dla człowieka – terenach, takich jak choćby koło podbiegunowe. Wyposażone w szereg czujników i przyrządów drony wykonują pomiary grubości warstwy ozonowej, zliczają populację zagrożonych wyginięciem zwierząt, badają zanieczyszczenie atmosfery i tworzą szczegółowe mapy terenu.

Dron – bezzałogowy statek latający (Unmanned Aerial Vehicle – UAV). Rodzaj statku powietrznego, który nie wymaga do lotu załogi obecnej na pokładzie. Urządzenia te mogą być pilotowane zdalnie (np. za pomocą komputera) lub wykonywać loty autonomiczne (funkcja autopilota). Bardziej konserwatywni miłośnicy tych urządzeń podkreślają, że prawdziwy dron – w przeciwieństwie do tradycyjnych zdalnie sterowanych samolotów (Remote Piloted Vehicle – RPV) – powinien być zdolny do operowania poza zasięgiem wzroku sterującego nim pilota.

Badania naukowe to jednak zaledwie jedno z wielu możliwych zastosowań dronów. Urządzenia te mają bowiem ogromny potencjał do tego, aby w fundamentalny sposób odmienić szereg branż – od rolnictwa, przez fotografię, budownictwo i architekturę, a skończywszy na usługach pocztowych.

Pod koniec ubiegłego roku Jeff Bezos, CEO największej na świecie internetowej sieci handlowej Amazon.com, wzbudził nie lada sensację, gdy poinformował, że w ciągu najbliższych kilku lat jego sieć wprowadzi usługę ekspresowego dostarczania przesyłek za pośrednictwem dronów. Choć dla wielu brzmi to wciąż jak scenariusz filmu science-fiction, to zasadniczo nic nie stoi na przeszkodzie, aby w przyszłości taka właśnie kurierska sieć dronów stała się rzeczywistością. „Widok lecącego drona z paczką będzie wkrótce tak zwyczajny, jak widok jadącej po drodze ciężarówki wiozącej pocztę” – przekonywał Amazon w filmie promującym futurystyczną usługę.

W założeniu dostarczaniem przesyłek sieci miałyby zajmować się niewielkie drony nazywane Octopocterami, które w ciągu 30 minut dostarczałyby pod dom klienta przesyłkę nie cięższą niż 2,3 kg. Jeśli do tego dodać fakt, że takie właśnie lekkie paczki stanowią obecnie 86 proc. wszystkich dostaw Amazona, łatwo zrozumieć, jak wielką rewolucją mogłoby być pojawienie się tych urządzeń na rynku usług pocztowych.

Facebook i Google ruszają w przestworza

Śladem Amazona postanowili podążyć również dwaj inni technologiczni giganci – Facebook i Google. Kierowana przez Marka Zuckerberga spółka za 20 milionów dolarów kupiła brytyjską firmę Ascenta, specjalizującą się w produkcji satelitów. Gigant z Mountain View przejął natomiast inny – chyba jeszcze bardziej perspektywiczny - start-up Titan Aerospace, który specjalizuje się w dziedzinie robotyki (kwota transakcji nie została ujawniona).

W jaki sposób twórcy najpopularniejszej wyszukiwarki na świecie planują wykorzystać swój nowy nabytek? Przygotowany przez Google projekt „Loon” zakłada stworzenie sieci jedenastu tysięcy solarnych dronów, które zapewniłyby dostęp do internetu mieszkańcom najodleglejszych zakątków świata. Podobne plany ma również Mark Zuckerberg, choć Facebook nie zaprezentował jeszcze tak konkretnego planu „wysłania” internetu w przestworza.

Drony zaprowadzą porządek?

Coraz głośniej mówi się również o możliwych zastosowaniach bezzałogowych statków latających przez służby miejskie – w tym policję. Całkiem niedawno w ofercie południowoafrykańskiej firmy Desert Wolf pojawiły się drony, których głównym przeznaczeniem jest… tłumienie zamieszek. Urządzenie o mało dyplomatycznej nazwie Skunk Riot Control Copter, zostało wyposażone w kamerę, noktowizor oraz głośniki umożliwiające komunikację z tłumem, a także w… czterolufowe działo, które, w zależności od sytuacji, może korzystać z amunicji różnego rodzaju – np. gumowych kul lub naboi gazowych.

O ile producenci urządzenia podkreślają, że jego głównym celem jest ochrona życia i zdrowia policjantów, jak również możliwość „łagodniejszego” spacyfikowania protestującego tłumu, o tyle obrońcy praw człowieka nie mają wątpliwości, że stworzenie drona bojowego, który kontrolowałby ludność cywilną, to krok w niewłaściwym kierunku.

W krajach zachodnich, gdzie drony cieszą się coraz większą popularnością, powstały już nawet ugrupowania „andydronowe”, które oprotestowują wykorzystanie bezzałogowych statków latających przez służby miejskie. Dronów obawiają się również zwykli obywatele. Według danych Monmouth Univeristy wbudzają one niepokój wśród 70 proc amerykańskiego społeczeństwa.

Latający podglądacze

Obawy związane z szerszym wykorzystaniem dronów cywilnych dotyczą również zagrożenia dla naszej prywatności. Wyposażone w szereg kamer i czujników urządzenia mogą zebrać całkiem pokaźną dawkę informacji na temat każdego człowieka - dlatego należy zrobić wszystko, aby dane te nie znalazły się w niewłaściwych rękach.

Nad „dronowym” ustawodawstwem pracują obecnie zarówno Stany Zjednoczone, jak i Unia Europejska. W USA liberalne propozycje rozwiązań przeplatają się z tymi niezwykle restrykcyjnymi. Wystarczy wspomnieć o pomyśle grupy polityków ze stanu Oregon, którzy sugerują, że przestrzeń powietrzna powinna rozpoczynać się od „poziomu kostek i sznurówek obywatela”. Przyjęcie takiego założenia oznaczałoby, że drony powinny być traktowane na takich samych zasadach, jak samoloty i inne środki transportu operujące w przestrzeni powietrznej.

Unijne propozycje aż tak daleko nie idą. Komisja Europejska proponuje jedynie wprowadzenie kilku spójnych regulacji, które umożliwiłyby uporządkowanie przepisów dotyczących korzystania z dronów na terenie Wspólnoty. Komisji zależy przede wszystkim na opracowaniu określonych standardów bezpieczeństwa, ochronie danych przetwarzanych przez drony, jak również ochronie samych dronów, które również mogą stać się celem ataku. KE postuluje również o jednoznaczne przepisy dotyczącej ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej przy użytkowaniu dronów.

Polska liberalna dla dronów

W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, gdzie obecnie możliwość wykonywania lotów bezzałogowych zarezerwowana jest jedynie dla osób posiadających odpowiedni certyfikat (nie ma również możliwości wykorzystania dronów do działalności gospodarczej), w Polsce z dronów korzystać może praktycznie każdy.

Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki z 26 marca 2013 r. wolno wykonywać rekreacyjne i sportowe loty dronami w zasięgu wzroku operatora. Takie bezzałogowce nie mogą być jednak cięższe niż 25 kg. Operatorzy cięższych dronów muszą uzyskać pozwolenie na wykonywanie lotów w kategorii specjalnej. Loty poza zasięgiem wzroku operatora mogą być natomiast wykonywane jedynie w wydzielonych strefach.

Obecnie trwają prace nad rozporządzeniem, które regulowałoby kwestie sposobu i warunków wykonywania lotów przez drony w polskiej przestrzeni powietrznej, jak również procedur współpracy pomiędzy ich operatorami, a służbami sprawującymi nad nią kontrolę.