Kablówkom tak zależy na kliencie internetowym, że reklamę Orange zachęcającą do zmiany technologii przesyłu zaskarżyły do UOKiK.
/>
„Do ściągania filmów w sekundę, relacji z koncertów, mistrzowskich gier bez zacinania...” – tak śpiewająco Serce i Rozum w spocie Orange zachęcają, by kablówkę zmienić na światłowód Orange. Polską Izbę Komunikacji Etherowej, zrzeszającą sieci kablowe, ta reklama oburzyła. – To jest ewidentnie przykład niedozwolonej reklamy porównawczej, zachęcającej do rezygnacji z usług sieci kablowych na rzecz konkretnego operatora. Widz jest przekonywany, że kabel jest gorszy, że nie zapewnia dobrej usługi. Dlatego najpierw skierowaliśmy prośbę do Orange o zaniechanie takiej formy reklamy, a potem złożyliśmy skargę do UOKiK, mówi nam Jerzy Staszewski prezes PIKE.
Rzecznik Orange Wojciech Jabczyński przyznaje, że wie o wezwaniu do zaniechania wykorzystywania hasła „Zmień kablówkę na światłowód”, ale: – Absolutnie nie podzielamy opinii izby. Kampania była przygotowana rzetelnie, nie jest reklamą porównawczą i nie wprowadza klientów w błąd. Nie można uznać, że hasło „kablówka” odnosi się do produktów czy usług świadczonych przez konkretny podmiot. Konsumenci są wyraźnie poinformowani o najistotniejszych cechach usługi i w żaden sposób nie można uznać, że zostali wprowadzeni w błąd. Nie doszło też do naruszenia żadnych zbiorowych interesów konsumentów w związku z kampanią – odpowiada nam Jabczyński i dodaje, że Orange otrzymał już odpis postanowienia w sprawie oddalenia wniosku jednego z operatorów sieci kablowych o zabezpieczenie roszczenia właśnie w sprawie tej kampanii. Sąd uznał m.in., że operator sieci kablowej nie uprawdopodobnił, że kampania Orange Polska godziła w dobre obyczaje, wprowadzała klientów w błąd czy podważała rzetelność operatora.
Według analityków zatarg na linii PIKE – Orange to coś więcej niż tylko awantura o reklamę. Zaczynamy wchodzić w kolejną fazę starcia o klientów internetowych. Od dwóch, trzech lat na rynku stacjonarnego dostępu do sieci coraz silniejszą pozycję mają telewizje kablowe. Podczas gdy Orange Polska, firma wyrosła z usług telefonicznych, traci abonentów szerokopasmowego dostępu, kablowi konkurenci pod tym względem rosną. Receptą na odbicie jest wysyp ofert łączących usługi, a to ewidentne naśladowanie modelu biznesowego dostawców telewizji kablowej, polegającego na łączeniu produktów.
Dziś Orange z 30-proc. udziałem w rynku wciąż jest potentatem. Ale największe sieci kablowe mają już ponad 20 proc. klientów internetu stacjonarnego. Szczególnie ciekawa konkurencja między tymi graczami staje się w obliczu – z jednej strony, planów połączenia UPC z Mulitmedia Polska, w efekcie czego może powstać bardzo silna sieć kablowa, a z drugiej – inwestycji Orange, który jako pierwszy zaoferował w naszym kraju internet światłowodowy w oparciu o technologię FTTH, czyli Fiber To The Home. Oznacza to, że światłowody bezpośrednio łączą mieszkanie klienta z centralą, a brak różnego rodzaju pośredników zmniejszających prędkość sygnału sprawia, że jest ona praktycznie niczym nieograniczona.
– O konkurencji możemy mówić wtedy, gdy usługi są substytucyjne. Dopóki Orange i Netia świadczyły usługi oparte na miedzi, to z kablówkami nie mogły na równi konkurować. Nie tylko z powodu gorszych parametrów dotyczących przepustowości łącza, ale choćby ze względu na ceny pakietów. Klasyczne telekomy nawet najtańsze usługi głosowe na bazie łączy PSTN, czyli analogowych, sprzedają za 30–40 zł, a operatorzy kablowi, opierający się na technologii IP, mogą je dorzucić prawie za darmo, bo nic ich to nie kosztuje – mówi Grzegorz Bernatek, ekspert rynku telekomunikacyjnego z Audytelu. Zauważa on też, że inwestycje światłowodowe telekomów nie są planowane w próżni, ale tam, gdzie już prężnie działa konkurencja ze strony operatorów kablowych. – Telekomy wchodzą jako drugi, trzeci gracz na lokalnym rynku. To, co się tam dziś dzieje, to zwykła gra marketingowa. Wygra ten, kto będzie miał skuteczniejszą kampanię, szybsze łącza, ale też ciekawszy skład pakietów, dodatkowe usługi albo lepsze tytuły – wylicza Bernatek. Czy dojdzie do wojny cenowej? Trudno przewidzieć.
Na pewno jednak obie strony są zainteresowane tym samym klientem. – Mamy ewidentnie do czynienia z coraz większym tłokiem na rynku, choć głównie dotyczy to dużych miast. Proszę zauważyć, że w wielu blokach wisi już kilka skrzynek różnych dostawców sieci, tak więc klient naprawdę ma z czego wybierać. Co więcej, także oferta sieci kablowych i operatorów telekomunikacyjnych staje się coraz bardziej zbliżona pod względem jakości dostarczanego internetu – mówi Jakub Weber, starszy menedżer w Deloitte Digital. – W efekcie obie te branże, choć przecież różniące się, zaczynają konkurować o tego samego klienta. I zapewne im rynek będzie ciaśniejszy, tym ta konkurencja będzie się nasilać – dodaje ekspert.