Kiedyś modne było zawołanie „Potrzebujemy polskiej Nokii”. Z grubsza chodziło o to, że byłoby świetnie, gdyby powstała nowoczesna pod względem technologii polska marka, która rozsławiłaby nasz kraj na cały świat.
To zawołanie zawsze mnie drażniło. Zawsze uważałem, że zamiast modlić się o firmę, która z epoki postkomunizmu bez stadiów pośrednich przeprowadzi nas do ery zaawansowanej technologii, należy zachęcać nasze firmy do kopiowania i rozwijania pomysłów innych.
Teraz już o „polskiej Nokii” nikt nie wspomina, choćby dlatego, że ta wielka firma popadła w tak wielkie kłopoty, że wykupił ją Microsoft, a całkiem możliwe, że wkrótce zniknie jako marka. Okazało się, że solidna fińska technologia, która była motorem rozwoju firmy w pierwszym etapie rozwoju telefonii komórkowej, przegrała z przedsiębiorstwami, które umiejętnie przystosowały stare patenty do nowych czasów.
Bo trzeba pamiętać, że Apple ani Samsung nie wymyśliły smartfona czy tabletu. Oni po prostu poprawili to, co na co inni wpadli wcześniej. Mało tego, co nawet już próbowali sprzedawać. Tylko aby umieć coś udoskonalić, trzeba najpierw wiedzieć, jak to skopiować. I właśnie przede wszystkim na kopiowaniu i rozwijaniu kopii wyrosła potęga największych firm, produkujących modne obecnie i świetnie sprzedające się elektroniczne gadżety.
Tą drogą idą już polskie firmy. O ile polskie smartfony to nowość, to na rynku tabletów dają sobie całkiem nieźle radę, skoro jedna trzecia sprzedawanych w Polsce urządzeń nosi markę należącą do krajowych firm. Owszem, są to tańsze modele, ale zwykle podbój rynku zaczyna się od rzeczy tanich. Jeśli są odpowiednio dobre, będą się sprzedawać, co da pieniądze na poprawę jakości oraz inwestowanie w nowe już, autorskie rozwiązania. A kiedy one powstaną, może będzie ruszać na podbój świata. Wychodzi na to, że polskie firmy są coraz bliżej tego etapu.