Oczekujemy od technologii coraz większego uczłowieczenia – ma być bardziej inteligentna i dotrzymywać nam towarzystwa. A jednocześnie sami dzięki niej stajemy się bardziej zrobotyzowani. Otwiera to nowe szanse, ale stwarza też nieznane wcześniej zagrożenia.
/>
GPS poprowadzi nas po nieznanych ulicach, przeglądarka zasugeruje, jakie filmy mogą się nam spodobać, aplikacja mobilna doradzi, na które partie powinniśmy zagłosować. Tego właśnie oczekujemy od technologii: podpowiedzi, które nie tak dawno dawali nam znajomi czy osoby uznawane za autorytety. Dziś dla wielu z nas urządzenia elektroniczne stały się przyjaciółmi i służącymi jednocześnie. Cyfrowi „asystenci”, tacy jak iPhone'owa Siri czy Google Assistant, nie tylko realizują polecenia – np. napisania SMS-a czy wpisania spotkania do kalendarza – lecz także doradzają, co warto zjeść na śniadanie. Co prawda na razie nie są w stanie zrobić nam kanapki (Siri odpowie, że nie jest dobra w gotowaniu), za to umieją opowiedzieć bajkę na dobranoc.
Nawet proste urządzenia domowe zyskują teraz własną inteligencję w ramach internetu rzeczy (IoT) – roboty kuchenne potrafią wyszukiwać i tłumaczyć przepisy kulinarne, a także informować o tym, czy poprawnie odważyliśmy dany składnik. I choć autonomiczna lodówka samodzielnie zamawiająca do domu ulubione jedzenie jest wciąż odległą perspektywą, to staje się ona coraz bardziej realna. Jeden z producentów wprowadził już możliwość automatycznej identyfikacji produktów i informowania użytkownika o upływajacej dacie ważności, a także opcję zakupu jedzenia z poziomu ekranu umieszczonego na drzwiach urządzenia. W ramach IoT, będąc na zakupach, dzięki specjalnej aplikacji możemy też monitorować zawartość lodówki czy zlecić ekspresowi przygotowanie kawy. Z kolei kamery zainstalowane w inteligentnym domu są w stanie odróżnić domowników od gości czy potencjalnych intruzów.
Internet rzeczy w coraz większym stopniu stara się też wciągnąć nieletnich użytkowników. Rynek inteligentnych, interaktywnych zabawek korzystających z połączenia z siecią systematycznie rośnie. Według raportu firmy badawczej Juniper Research jego wartość wynosi już ponad 6 mld dol., a do 2023 r. wzrośnie trzykrotnie. Zabawa z takimi urządzeniami daje możliwość szybszego uczenia się czy nabywania określonych umiejętności komunikacyjnych nawet wtedy, gdy rodzice nie znajdują na to wystarczająco czasu. Z drugiej strony trudno oprzeć się wrażeniu, że pozwalają one na to, by roboty przejęły część obowiązków wychowawczych opiekunów.
Coraz doskonalsze rozwiązania technologiczne sprawiają, że czujemy się bezpieczniej, oszczędzamy czas, a często również pieniądze. Możliwość zrezygnowania z używania nowoczesnych urządzeń staje się wręcz luksusem. Amerykańska dziennikarka Susan Maushart w swojej książce „E-migranci. Pół roku bez internetu, telefonu i telewizji” opisała, jak całkowicie odcięła swoją rodzinę od technologii. Detoks od elektroniki poskutkował lepszą komunikacją z najbliższymi i nowymi zainteresowaniami. Z drugiej strony – przyczynił się do większego obciążenia domowego budżetu, bo droższe okazały się np. rozmowy przez telefon stacjonarny.
Mądrzejszy od szefa
Maszyny zacierają granice ludzkiej percepcji – za ich pośrednictwem jesteśmy w stanie sami nauczyć się dowolnej rzeczy, zaspokoić potrzeby komunikacyjne, dostrzec wcześniej niezauważalne zjawiska. Efekt? Z badania „AI at Work” przeprowadzonego przez firmy Oracle oraz Future Workplace na pracownikach z różnych zakątków świata wynika, że ponad 60 proc. z nich bardziej ufa sztucznej inteligencji niż własnym szefom.
Oczekując od urządzeń, by stawały się coraz bardziej „ludzkie”, sami upodabniamy się do maszyn. I nie chodzi już tylko o nasze dążenie do optymalizacji pracy i spędzania weekendów czy urlopów według zaleceń programów do zarządzania czasem. Komunikacja międzyludzka odbywa się coraz częściej w przestrzeni wirtualnej, co powoduje duże kłopoty w rozwijaniu bezpośrednich kontaktów. Badania prowadzone przez Fundację Dbam o Mój Z@sięg wskazują, że ponad jedna trzecia młodzieży między 12. a 18. rokiem życia korzysta z telefonu podczas rodzinnych obiadów. Dorośli nie są nawet świadomi, jak dużo czasu ich dzieci spędzają w internecie. Natomiast według raportu NASK rodzice nieprawidłowo lub błędnie szacują czas korzystania z internetu przez dzieci – według nich przeciętnie jest to ok. 2,5 godz. na dobę, podczas gdy same nastolatki przyznają, że są to średnio ponad 4 godz. dziennie. Co piąty rodzic twierdzi, że jego dziecko woli spędzać czas w sieci niż spotykać się z przyjaciółmi i rodziną.
Coraz chętniej sięgamy po urządzenia typu wearables, noszone bezpośrednio na ciele. Według szacunków na Starym Kontynencie korzysta z nich ok. 42 mln osób. Przychody tego segmentu w Europie ciągle wzrastają i w 2019 r. osiągną wartość 2,5 mld dol. Na własne życzenie nasze ciała są poddawane nieustannym pomiarom – np. smartwatche dbają o nasz puls, długość snu czy poziom zbilansowania diety.
Zrealizowanie planu dziennej liczby kroków czy zmieszczenie się w narzuconym limicie kalorii daje poczucie dobrze spełnionego obowiązku oraz pomaga utrzymać organizm w niezłej kondycji. To jednak nie wszystko. Na rynku pojawiają się produkty, które przyczyniają się do automatyzacji ludzkich zachowań. Grecka firma Tribe Wearables opracowuje odzież sportową wyposażoną w sensory sprawdzające prawidłowość wykonywanych ćwiczeń. Wirtualny trener personalny zamontowany w strój zadba o to, aby jego użytkownik trzymał odpowiednią postawę i miał obciążenia dopasowane do swoich możliwości, co pozwoli mu uniknąć kontuzji. Podobne rozwiązanie ma znaleźć zastosowanie w medycynie – odzież monitorująca pracę naszego serca, częstość wdechów czy mierząca ekspozycję na promieniowanie UV będzie mogła przeciwdziałać chorobom lub ułatwiać ich leczenie.
Przyjaźń od pierwszego włączenia
Technologia zaczyna również wspierać nasz rozwój duchowy. Katolickie stowarzyszenie Pope’s Worldwide Prayer Network we współpracy z koncernem Acer stworzyło niedawno e-różaniec. Każdy użytkownik wykonujący znak krzyża łączy się poprzez Bluetooth z aplikacją w telefonie, która odnotowuje jego postępy w częstotliwości modlenia się, a także w razie potrzeby nauczy go, jak to robić prawidłowo.
Choć dziś HBC (Human Body Communication), czyli technologia wykorzystująca ludzkie ciało do przekazywania informacji, nie jest jeszcze w stanie zapewnić szybkiej transmisji, to według badaczy jest już tylko kwestią czasu to, kiedy dłonią zaczniemy przekazać innym swoje dane czy przesyłać je między urządzeniami.
Bardziej ekstremalną wersją integracji urządzeń z ludzkim ciałem jest wykorzystanie elektroencefalografu – urządzenia sczytującego pracę fal mózgowych. Dzięki niemu człowiek będzie mógł nie tylko sterować urządzaniami i robotami wyłącznie za pośrednictwem własnych myśli, lecz także jest szansa, że uda się mu wychwytywać sygnały ze strony samych maszyn, a tym samym zwiększać możliwości obliczeniowe mózgu. Taki cel ma rozwijany przez Elona Muska w ramach projektu NeuraLink prototyp interfejsu łączącego mózg z zewnętrznymi urządzeniami (bazuje on właśnie na elektroencefalografii). I choć według planów wynalazcy innowacja ma przede wszystkim wspomóc osoby sparaliżowane, to w przyszłości może ona stać się krokiem w kierunku cyborgizacji ludzi. Na razie oprócz ograniczeń technologicznych istotną barierą są także związane z projektem wątpliwości medyczne i etyczne – urządzenie wymaga bowiem wwiercenia się w czaszkę (dotychczas testowano je na szczurach i szympansach).
Nieuniknioną konsekwencją korzystania z produktów przyszłości jest dalsze ograniczanie naszej prywatności. Ponieważ do sieci podłączona jest coraz większa liczba urządzeń codziennego użytku, każde z nich może stać się narzędziem do inwigilowania, które będzie w stanie wpływać na nasze decyzje zakupowe czy codzienne nawyki. Autorzy raportu NASK dotyczącego internetu zabawek powołują się na badania przeprowadzone wśród dzieci w wieku 9–12 lat z wykorzystaniem japońskiego robota. Wynika z nich, że maluchy traktowały urządzenie jak prawdziwego kolegę, z którym można się zaprzyjaźnić czy powierzyć mu swoje tajemnice. Ponad połowa badanych uznała, że nie należy zamykać robota w pudełku, jeśli on sam tego nie chce. Dzięki zdobytemu w ten sposób zaufaniu zabawki przyszłości będą mogły łatwo przekazywać zdobyte od dzieci informacje bądź propagować postawy pożądane przez producentów.
W obliczu kolejnych wielkich innowacji – jak choćby te, nad którymi pracuje Musk – ochrona prywatności stanie się jeszcze bardziej palącą kwestią. Gdyby plany wizjonera się powiodły, to stworzony przez niego interfejs mógłby pozyskać nie tylko wiedzę o zwyczajach czy uwarunkowaniach biologicznych użytkownika, których on sam nie jest świadomy, lecz także uzyskać wgląd w jego wspomnienia czy uczucia.