W świecie uberów, airbnb i googli łatwo zapomnieć, że nie tylko firmy z Doliny Krzemowej mogą być warte miliardy dolarów – oraz że biznes można robić nie tylko na społecznościówkach, wyszukiwaniu i gospodarce współdzielenia. Inwestorzy na całym świecie zwrócili się w stronę firm działających na styku technologii i finansów. W tym sezonie modny jest fintech.
Takich postaci jak Larry Page, Siergiej Brin, Mark Zuckerberg czy Elon Musk nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Ale kto z Państwa wie, kim jest Nick Ogden? Pewnie niewielu, chociaż nazywa się go ojcem fintechu i jest znacznie starszy od wymienionych wyżej panów – ma ponad 60 lat. W połowie marca założona przez niego w 1997 r. firma Worldpay została kupiona za 43 mld dol. To absolutny rekord, jeśli chodzi o branżę fintech. I jedna z większych transakcji, jeśli chodzi o przejęcia w ogóle.
Aby umieścić 43 mld dol. w odpowiedniej perspektywie: to więcej pieniędzy, niż wynosi giełdowa wycena Forda (ok. 35 mld dol.) czy koncernu Fiat Chrysler (prawie 20 mld dol.). Innymi słowy inwestorzy są w stanie zapłacić więcej za firmę obsługującą płatności przez internet niż za gigantów motoryzacji, którzy mają po kilka fabryk, dziesiątki tysięcy pracowników, dekady tradycji i powszechnie rozpoznawalne marki. Jeśli chodzi o świat przejęć, fuzji i debiutów giełdowych, „fintech is the new black”, parafrazując angielskie powiedzenie.

Ford może się schować

Chociaż struga pieniędzy płynących do tego sektora rozszerza się już od kilku lat, to dopiero ostatnio inwestorzy zachorowali na prawdziwą gorączkę złota. Przykładem jest sam Worldpay, który w połowie 2018 r. został przejęty przez amerykańską firmę Vantiv za 12,9 mld dol. Była to jedna z najbardziej kasowych operacji w branży fintech całego 2018 r.
Na gorącym rynku takie rekordy nie utrzymują się jednak długo. Już w styczniu amerykańska firma Fiserv ogłosiła, że za 39 mld dol. kupuje First Data. Fiserv dostarcza oprogramowanie do obsługi transakcji, takich jak wypłata pieniędzy w bankomacie. Z kolei First Data dostarcza rozwiązania płatnicze dla małych i dużych przedsiębiorstw, a także dla sklepów internetowych. Firma w swojej ofercie ma na przykład system do obsługi płatności skierowany do kawiarni i restauracji.
Dwa miesiące później 39 mld dol. brzmiało jak grosze. Ten sam Worldpay, teraz już połączony z Vantivem, został kupiony przez Fidelity National Information Services (w skrócie znane jaki „FIS”) za wspomniane 43 mld dol.
– Jeżeli w tej branży coś się liczy, to efekt skali. Zmienia się ona tak szybko, że trzeba się chwytać okazji do ekspansji, kiedy jeszcze jest czas – uzasadniał niebagatelny wydatek Gary Norcross, prezes FIS.
Menedżer ma rację: w branży, w której liczy się to, aby obsłużyć jak najwięcej transakcji za pomocą infrastruktury, którą budowało się latami (czyli pomnożyć pobieraną od transakcji prowizję, zanim zrobią to inni), taki ruch może mieć sens. Tym bardziej że przejęcie Worldpaya brzmi jak małżeństwo z rozsądku. FIS na co dzień dostarcza systemy, dzięki którym działają np. płatności kartą – kiedy klient przykłada plastikowy pieniądz do terminala w sklepie, do banku najpierw wysyłane jest zapytanie, czy ma wystarczające środki na koncie do obsługi transakcji. Z kolei Worldpay podpina handel właśnie do takich systemów.
Co do Nicka Odgena, to niestety nie został największym beneficjentem dotychczasowej transakcji roku. Z Worldpayem rozstał się bowiem w połowie ubiegłej dekady, kiedy właścicielem firmy został Royal Bank of Scotland. Podczas kryzysu finansowego RBS sam jednak popadł w tarapaty i jednym z warunków udzielenia mu rządowej pomocy była wyprzedaż aktywów, w tym Worldpaya. Ogden nawet starał się wtedy odkupić swoje dziecko od chylącego się ku upadkowi giganta, ale niestety został przelicytowany przez dwa fundusze inwestycyjne (wśród nich Bain Capital). To właśnie one sprzedały spółkę Vantivowi, inkasując przy okazji kilka razy więcej zielonych, niż na nią wydali.

Goldman Sachs nie dorasta

Szybki przegląd największych transakcji ubiegłego roku pokazuje, jak szeroki jest wachlarz instytucji gotowych na wejście w sektor fintech (polecamy infografikę na str. 26–27) – od funduszy venture capital, przez fundusze private equity po graczy korporacyjnych, małych i dużych.
Co więcej, inwestorzy są gotowi wykładać pieniądze nie tylko na przedsięwzięcia, które funkcjonują na rynku już kilka, a nawet kilkanaście lat, ale też na start-upy. Jak wynika z wyliczeń firmy CB Insights, która zajmuje się śledzeniem inwestycji napływających do start-upów, ubiegły rok był absolutnie rekordowy, jeśli chodzi o środki wyłożone na rozwój młodych firm w tym sektorze. Na całym świecie fundusze venture capital zainwestowały w fintechowe pacholęta 39,57 mld dol., czyli 120 proc. więcej niż przed rokiem.
Taki wzrost środków jest spowodowany między innymi rosnącą dojrzałością sektora. Wśród poczynionych w 2018 r. inwestycji wyróżniają się bowiem duże rundy finansowania warte ponad 100 mln dol., których CB Insights doliczył się 52. Co więcej, aż 35 proc. ogólnej kwoty inwestycji stanowi 14 mld dol. wyłożonych przez inwestorów na Ant Financial, chiński fintech związany z Grupą Alibaba – gigantem handlu internetowego założonego przez Jacka Ma. To oznacza, że Ant Financial – znany kiedyś pod nazwą Alipay – zebrał w pojedynkę mniej więcej tyle pieniędzy, ile wszystkie fintechy z Europy i Ameryki Północnej razem wzięte.
I chociaż dzięki ubiegłorocznej inwestycji Ant Financial wyceniany jest na 100–150 mld dol. (więcej niż połączone banki Goldman Sachs i Morgan Stanley), to prezes Eric Jang wciąż tłumaczy, ze firma ma w nazwie słowo „mrówka”, bo została założona z myślą o maluchach – zwykłych konsumentach i małych sklepach internetowych. W połączeniu z gigantycznym rynkiem 1,3 mld coraz bardziej zasobnych konsumentów dało to jednak wybuchową mieszankę, która stworzyła prawdziwego potwora. Razem z innym gigantem z Państwa Środka – Tencentem – firma obsługuje 90 proc. płatności mobilnych za Wielkim Murem. A te warte są już 2 bln dol. rocznie.
Ant Financial jest tak duży, że stał się elementem strategicznej infrastruktury płatniczej. A to oznacza, że firma z przedsięwzięcia biznesowego zmieniła się w przedmiot zainteresowania polityków i regulatorów. W Stanach Zjednoczonych władze zablokowały przejęcie przez chińskiego potentata firmy MoneyGram, która zajmuje się obsługą przelewów międzynarodowych (np. kiedy imigranci chcą wysłać pieniądze do domu). Brytyjski WorldFirst, którego Chińczycy na początku roku zdecydowali się kupić za 700 mln dol., wolał przerwać swoje operacje w USA niż ryzykować problemy z regulatorem.
Zresztą presja ze strony władz nie jest wyłącznie domeną państw Zachodu, a raczej wzrosła tutaj pod wpływem podobnej polityki prowadzonej za Wielkim Murem. Ant Financial na początku był bowiem jednym z przedsięwzięć Jacka Ma, mocno powiązanym z jego głównym biznesem, czyli handlem internetowym. W 2010 r. jednak chiński biznesmen powiedział udziałowcom Alibaby – w tym amerykańskiemu Yahoo oraz japońskiemu Softbankowi – że rząd w Pekinie nie zgodzi się na to, aby zagraniczni inwestorzy kontrolowali główną część systemu płatniczego w Państwie Środka. W ten sposób Alipay został wyodrębniony ze struktury całej grupy i stał się nie tylko najwyżej wycenianym fintechem na świecie, lecz także najwyżej wycenianym start-upem.

Uber to pikuś

I chociaż pośrednictwo w transakcjach sprzedaży jest najprostszym modelem tego biznesu, to wystarczy rzut oka nawet na ubiegłoroczne inwestycje, aby się przekonać, jak wiele twarzy ma fintech. Tak więc wśród młodych firm, w których zdecydowały się ulokować pieniądze fundusze venture capital, są przedsięwzięcia skupiające się na kryptowalutach (Coinbase i Circle), ułatwiające handel akcjami (Robinhood), oferujące świeże podejście do ubezpieczeń komunikacyjnych (Root) i zdrowotnych (Clover i Oscar), zmieniające sposób oceny ryzyka kredytowego (Credit Karma) czy docierające do wąskiej, ale zaniedbanej przez tradycyjnych graczy grupy klientów, jak np. młodych (Affirm). Wachlarz możliwości jest naprawdę imponujący i zapewnia wiele możliwości w branży, w której rutynowym pomysłem było dotychczas wymyślenie firm zwanych „Uber dla X”, gdzie „X” jest nazwą dowolnej usługi/przedmiotu, którą potencjalnie można byłoby współdzielić.
Co więcej, do fintechu ciągną też starzy wyjadacze finansjery, którzy upatrują tutaj nowych wyzwań, ale też szans zarobku – a przy tym własnym nazwiskiem podnoszą wiarygodność tego sektora. W tym gronie można znaleźć między innymi Vikrama Pandita, który po odejściu zza steru banku Citigroup założył firmę inwestycyjną Orogen (wyłożyła 350 mln dol. na różne fintechy). Drugie życie w branży odnalazł również Antony Jenkins, były szef Barclaysa.
Jak przekonywali w rozmowie z dziennikiem „Financial Times” byli pracownicy banków, to często jest zupełnie inne życie. „To kompletny szok kulturowy. Wszystko musisz robić sam: od budowy strony internetowej po zainstalowanie internetu, druk wizytówek i prezentacji. Niektórych z tych rzeczy nie robiłem od 20 lat” – mówił gazecie Darragh McCarthy, który wcześniej pracował w banku Morgan Stanley, a następnie założył firmę FinTrU. „Nagle zdałem sobie sprawę, że jestem najmniej użyteczną osobą w biurze. Bardzo szybko się zorientowałem, że dla powodzenia całego przedsięwzięcia najbardziej krytyczne były te osoby, które zajmowały się programowaniem – a moim zadaniem było upewnić się, że mogą wykonywać swoje obowiązki. Więc to ja kupowałem lunche, czyściłem łazienkę i zajmowałem się biurem” – opowiadał Nick Hungerford, były pracownik Barclays, który założył firmę Nutmeg.
Świat fintechów jest o wiele bardziej równomiernie, niż się wydaje, rozłożony geograficznie. Dolina Krzemowa, chociaż wciąż stanowi doskonałe połączenie poszukiwanej siły roboczej, kompetencji i środków inwestycyjnych, nie ma już monopolu na tego typu przedsięwzięcia. Oprócz gwałtownie rosnącej Azji wiele do powiedzenia ma również Stary Kontynent, w tym przede wszystkim Zjednoczonego Królestwo, ale też kraje nordyckie.
Magazyn DGP / Dziennik Gazeta Prawna
Doskonałym przykładem jest Szwecja, gdzie start-up działający w sektorze płatności mobilnych iZettle został w 2018 r. kupiony za 2,2 mld dol. przez Paypala, innego giganta fintechu. Założona w 2005 r. w Bukareszcie przez dwóch obywateli Rumunii – Daniela Dinesa i Mariusa Tircę – UiPath otrzymała w 2018 r. 225 mln dol. finansowania. Dziś jej wycena to ponad 3 mld dol. Niemiecki bank internetowy N26, gdzie założyć on-line konto i otrzymać kartę płatniczą można w kilka minut, w styczniu otrzymał 300 mln dol. w kolejnej rundzie finansowania, co pchnęło jego wycenę w okolice 2,7 mld dol.
Nick Ogden po wyjściu z Worldpaya też nie spoczął na laurach. Wręcz przeciwnie, kontynuował karierę w fintechu, zakładając kolejne przedsięwzięcia, w tym CashFlows i ClearBank. W wywiadzie udzielonym magazynowi „Forbes” dał wszystkim, którzy chcieliby wejść do tej branży, krótką radę: „Dostarczać to, czego oczekują klienci. Przez ostatnie 25 lat zmienił się mocno model korzystania z internetu – jesteśmy teraz bardziej nastawieni na popyt. To oznacza, że chętniej zmieniamy dostawców usług, więc w tym biznesie niezbędne są innowacje, które zamienią interakcję użytkownika w podróż. Aplikacja z wielkim guzikiem «zapłać» już nie wystarczy”.