Kontrowersyjny program rosyjskiej firmy Kaspersky został wykluczony z przetargu na oprogramowanie dla Systemu Rejestrów Państwowych. Powód: naruszenie bezpieczeństwa publicznego lub istotnego interesu bezpieczeństwa państwa.
To pierwsza tak zdecydowana decyzja polskiej administracji w stosunku do antywirusowego oprogramowania firmy Kaspersky. Co więcej, decyzja ta może okazać się przełomowa, bo do tej pory zamawiający nie mieli żadnych wytycznych, co mają zrobić z tymi kontrowersyjnymi ofertami. Bo choć służby kolejnych państw wytaczają od kilku tygodni poważne zarzuty wobec tej firmy, wskazując, że mogła wspierać rosyjski wywiad, nasza ABW wciąż milczy.
Co więcej, już w samym środku szpiegowskiej awantury kolejne polskie instytucje ogłaszały przetargi, w których oprogramowanie Kasperskiego było oferowane na bardzo korzystnych warunkach. Jak pisaliśmy w DGP, właściwie uniemożliwiało to odrzucanie oferty instytucjom państwowym.
Największe kontrowersje wywołała oferta Kasperskiego złożona 25 października tego roku w przetargu ogłoszonym przez Centralny Ośrodek Informatyki. Szczególnie że zamawiane przez COI oprogramowanie ma służyć niezwykle wrażliwemu Systemowi Rejestrów Państwowych, nazywanemu „cyfrowym sercem Polski”. To przez SRP przechodzą dane o wszystkich obywatelach. Po otwarciu ofert okazało się, że Kaspersky wycenił dostarczenie tego oprogramowania na 245 tys. zł i zaoferował w zamian licencję na aż 48 miesięcy. Kolejna oferta opiewająca na 265 tys. od konkurencyjnej firmy miałaby obowiązywać tylko 18 miesięcy.
Niemal od razu dyrektor departamentu bezpieczeństwa w COI napisał do Ministerstwa Cyfryzacji z pytaniem, co zrobić w tej sytuacji. Ale choć, jak się dowiedzieliśmy, resort kierowany przez Annę Streżyńską wciąż jeszcze nie odpowiedział podległemu sobie ośrodkowi, decyzja o wyborze oferty zapadła w czwartek.
I jest bardzo zdecydowana: wykluczenie Kasperskiego. COI nie ukrywa, że kluczową przyczyną odrzucenia rosyjskiej oferty jest to, że „zawarcie umowy ze spółką Kaspersky Services może wpłynąć jednoznacznie negatywnie na bezpieczeństwo państwa”. Co jednak ciekawe, COI nie powołuje się na opinię polskich służb, a zamiast tego przywołuje stanowisko amerykańskiego Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który wezwał amerykańskie instytucje publiczne, by zaraportowały, czy korzystają z Kasperskiego, a potem, by z niego zrezygnowały.
– Jak widać, polscy urzędnicy po radę sięgać muszą do opinii z USA. Bo polskie państwo milczy – rozkłada ręce jeden z ekspertów związanych z zamówieniami publicznymi. I dodaje, że większość urzędników, z którymi rozmawiał, sygnalizuje, że pism z polskich służb nikt nie dostaje, co najwyżej zdarzają się porady nieoficjalne, głównie przez telefon.