Nowe prawo powinno określać, jakie państwo daje bonusy z tytułu lokalizacji schronu w danym budynku.

Jak pan ocenia zainteresowanie budową prywatnych schronów? Czy to nie jest nadmierna panika?
ikona lupy />
Aleksander Fiedorek, prezes Stowarzyszenia Instytut Budownictwa Ochronnego (SIBO) / Materiały prasowe / fot. mat. prasowe

Proszę zauważyć, że cała Skandynawia od bardzo dawna buduje schrony. Nie uważam, żeby to były zbędne działania. Tym bardziej że żywotność takiej budowli jest zakładana na co najmniej kilkadziesiąt lat. Budując dziś schrony publiczne, prywatne, a także te w budynkach wielorodzinnych, nie zabezpieczamy się więc wyłącznie przeciwko temu, co wydarzy się za rok czy pięć lat. My realnie zabezpieczamy się przed tymi zagrożeniami militarnymi, które mogą wystąpić nawet za kilka dekad. Prawidłowo konserwowany schron w budynku mieszkaniowym będzie funkcjonował tyle lat, ile budynek domu. W Polsce szacuje się, że jest to przedział między 60 a 100 lat, w zależności od kategorii obiektu.

Deweloperzy nie będą się przed taką inicjatywą bronić, tłumacząc niechęć wysokimi kosztami?

W Polsce wprowadzono wiele przepisów nakazujących deweloperom i inwestorom różne rzeczy. Są przepisy dotyczące świadectw energetycznych, ochrony przeciwpożarowej, dostępu dla osób z niepełnosprawnościami itd. Te przepisy narzucają zawsze jakieś działania, które nierzadko wiążą się z bardzo wysokimi kosztami. I nikt nie marudził przy ich realizacji.

Dziś wiemy, że stan techniczny wielu istniejących już schronów został zaniedbany. Samorządy często tłumaczą, że nie mają w tym zakresie odpowiednich kompetencji. Jak według pana powinna wyglądać kwestia odpowiedzialności za ochronę schronów?

Tak, samorządy nie odpowiadają za stan techniczny. Na podstawie obowiązujących w Polsce przepisów odpowiedzialność tę ponosi właściciel nieruchomości. Ale w celu oceny tego stanu technicznego i wykonania pewnego przymusu mamy w Polsce specjalne organy, np. powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Ocenia on, czy dana budowla jest utrzymywana we właściwym stanie technicznym. Jeśli nie jest – PINB powinien lokalnie podjąć interwencję. Ma ku temu stosowne środki. Obserwując dyskusję wokół tej kwestii, odnoszę jednak wrażenie, że urzędnicy przerzucają między sobą gorącego kartofla. Teoretycznie mamy w skali całego kraju jeden stan faktyczny, czyli brak przepisów od 2022 r. czy nawet 2018 r., bo według części samorządów wytyczne, które wydał wówczas szef obrony cywilnej kraju, nie zobowiązywały ich do podjęcia jakichkolwiek kroków w celu zabezpieczenia budowli ochronnych. Zgodziłbym się z takim stwierdzeniem, gdyby wszystkie samorządy w Polsce postępowały tak samo. Okazuje się jednak, że w tym samym stanie faktycznym i przy tych samych przepisach część samorządów potrafiła podejmować jakieś działania. Na przykład Bydgoszcz, która zbudowała w ostatnich latach nowe budowle ochronne. Jednocześnie mamy Warszawę, która nie zrobiła nic.

W MSWiA trwają prace nad nową ustawą, która ma te kwestie uregulować. Jak powinny wyglądać nowe przepisy?

Te przepisy przede wszystkim powinny określać obowiązki, czyli kto, gdzie i w jakiego typu budowlach powinien schrony wybudować. Poza tym powinno się określić, jakie państwo daje bonusy z tytułu lokalizacji schronu w danym budynku. Oprócz ustawy powinno pojawić się także rozporządzenie regulujące kwestie techniczne. Musimy wiedzieć, jak ta budowla ochronna ma wyglądać, jakie ma mieć parametry techniczne, jakie poziomy odporności, a co za tym idzie – jaką np. minimalną grubość ścian. Powinny być podane też np. rysunki z przykładowymi typami rozwiązań technicznych pewnych układów funkcjonalnych. Same wytyczne dotyczące schronów obrony cywilnej za PRL liczyły 238 stron. Do tego były trzy osobne książki dotyczące wykonywania ukryć, każda po ok. 100 stron. ©℗

Rozmawiała Karolina Wójcicka