Ministerstwo Rozwoju i Technologii zapowiada zmianę rozwiązania mającego na celu ograniczenie hurtowego zakupu mieszkań.
Pierwotnie wyższym wynoszącym 6 proc. podatkiem od czynności cywilnoprawnych miały być objęte podmioty kupujące więcej niż pięć mieszkań. Płaciłoby się go zatem przy zakupie szóstego, niezależnie od lokalizacji.
– Liberalizujemy te wymogi. Dziś mieszkania są towarem trudno zbywalnym. Podaż przewyższa popyt, na co wpływ mają wysokie stopy procentowe. A zależy nam, by deweloperzy mieli dla kogo budować. Chcemy utrzymać inwestycje na poziomie 240 tys. rocznie. Dlatego w nowej wersji podatek będzie dotyczył tylko tych, którzy więcej niż pięć mieszkań chcą kupić w jednej inwestycji – zapowiada w wywiadzie udzielonym DGP Waldemar Buda, minister rozwoju i technologii. I dodaje, że rozwiązanie w nowej wersji ma być zgłoszone na etapie prac parlamentarnych w formie autopoprawki do przyjętego przez rząd projektu ustawy o kredycie na 2 proc.
Zapytany o to, czy nie dostrzega ryzyka zakładania spółek córek przez fundusze, by obejść przepisy, Buda odpowiada, że nie. Jego zdaniem będzie to powód do dywersyfikacji portfela pod względem geograficznym oraz zagwarantuje, że nabywcy indywidualni będą mieli dostęp do lokali w każdej inwestycji.
Co na ten temat sądzi branża deweloperska? Zdaniem Konrada Płochockiego, wiceprezesa zarządu Polskiego Związku Firm Deweloperskich, to rozwiązanie, które uderza w fundusze i blokuje rozwój rynku mieszkań na wynajem. A co za tym idzie – będzie miało negatywne konsekwencje dla osób, które korzystają z tego rodzaju lokali. Już dziś jest ich mało, przez co ceny są bardzo wysokie. – Trzeba też sobie jasno powiedzieć, że w rękach funduszy dziś pozostaje niecały promil mieszkań będących na rynku – zauważa.
Nasi rozmówcy przekonują, że zostanie ograniczony rozwój rynku, który już teraz rośnie wolno. Szacowano, że do 2025 r. będzie 60 tys. tego rodzaju mieszkań na rynku. Dziś jest to 10,8 tys. W budowie pozostaje zaledwie 12,5 tys., z czego tylko 4,5 tys. wejdzie na rynek w tym roku. Fundusze, w rękach których są te mieszkania, wyhamowały bowiem zakupy. Problemem jest m.in. niestabilność prawa w Polsce.
– Jeśli rząd faktycznie doprowadzi do szybkiego uruchomienia programu tanich kredytów dla osób kupujących pierwsze mieszkanie, to byłby to najskuteczniejszy oręż chroniący rodzimy rynek przed nadmierną ekspansją zagranicznych funduszy inwestycyjnych. Powód jest prosty – widząc dodatkową rzeszę nawet kilkudziesięciu tysięcy kupujących rocznie, deweloperzy będą mieli mniejszą skłonność do podpisywania umów z funduszami – uważa Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments. ©℗