Specjalna sejmowa podkomisja zakończyła prace nad projektem ustawy wprowadzającej program Mieszkanie dla Młodych. Posłowie zdecydowali się rozszerzyć program o osoby, które będą chciały zakupić na rynku pierwotnym domy jednorodzinne, a nie tylko mieszkania. Powierzchnia użytkowa tych domów nie będzie mogła przekraczać 100 mkw., a dopłata będzie przyznawana do 50 mkw. powierzchni.
Reklama
Komisja zmieniła też zapisy dotyczące cen lokali kupowanych w ramach MdM. Zgodnie z pierwotnym projektem rząd miał dopłacać do ceny równej średniemu kosztowi odtworzenia 1 mkw. powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych obowiązującego w gminie, na której terenie położony jest lokal. – Zaproponowaliśmy, aby cena mogła być równa 1,1 jego wartości. Chcemy w ten sposób uniknąć sytuacji takiej jak przy Rodzinie na Swoim, kiedy w dużych miastach trudno było znaleźć mieszkanie spełniające kryteria programu. Dopłaty do kredytów będą jednak nadal wypłacane według średniego wskaźnika przeliczeniowego kosztu odtworzenia 1 mkw. lokalu – mówi DGP poseł Bożenna Bukiewicz z Platformy Obywatelskiej.
Na limitach w ramach Rodziny na Swoim mocno tracił m.in. Kraków, gdzie nikła część oferty mieściła się w wymogach programu i ten praktycznie nie działał. Deweloperzy chwalą zwiększenie wskaźnika, ale uważają, że to wciąż za mało.
– W dużych miastach może być trudno o lokal w ramach Mieszkania dla Młodych. Kupujący nadal będą ograniczeni do zakupu najtańszych lokali na dalekich obrzeżach miast – mówi DGP przedstawiciel jednej z firm deweloperskich.
Posłowie zdecydowali też, że osoby spełniające kryteria uczestnictwa w MdM, budujące domy o powierzchni do 100 mkw. w systemie gospodarczym będą mogły także po 2014 r. korzystać ze zwrotu części VAT za materiały budowlane. Nie będą jednak objęte rządowymi dopłatami do kredytów.
Pod koniec sierpnia projektem ustawy mają się zająć połączone komisje infrastruktury i finansów publicznych. Posłowie też wtedy mogą zgłaszać poprawki. Program ma trwać pięć lat, od 2014 do 2018 roku. Rodzina bezdzietna i singiel mają w ramach MdM dostać z budżetu państwa 10 proc. ceny mieszkania. Jeśli rodzina lub osoba samotna ma potomstwo, dofinansowanie wyniesie 15 proc., a jeżeli w ciągu pięciu lat od zakupu urodzi się trzecie bądź kolejne dziecko, można będzie liczyć na dodatkowe 5 proc. Dopłatą ma być objęte maksymalnie 50 mkw. mieszkania o powierzchni do 75 mkw.
Komentarze(12)
Pokaż:
Marcin z Urzędowa: rząd nie daje kasy to źle. Rzad daje kasę też źle. To jak ci dogodzić?
Renek: gdy wszyscy będą brali dotacje to mieszkania z rynku wtórnego stanieją bo będzie trudniej je sprzedać. A chyba o to chodzi by były tańsze?
Ja2: Głosuj na Janusza Korwina Mikke
Zamiast dopominać się dopłat do zakupu mieszkań trzeba zacząć nacisk na rozwój budownictwa komunalnego (czynszówki), dopłaty do oszczędności i stworzenie przepisów czyniących sensownymi powoływanie niewielkich celowych spółdzielni mieszkaniowych.
Budowanie mieszkania czy domu na kredyt czyni z tego kredytu INWESTYCJĘ, bo w założeniu wartość nieruchomości będzie wyższa od zaciągniętego zobowiązania. Minimum o wartość pracy związanej z budową.
Zakup gotowego mieszkania na kredyt z nadzieją, że ceny nieruchomości wzrosną jest SPEKULACJĄ, na której można (i wielu się to udało) nieźle się przejechać.
Zakup gotowego mieszkania na kredyt z zamiarem mieszkania w nim i spłacania kredytu przez lata, to zwyczajna KONSUMPCJA. Do tego szkodliwa dla gospodarki, bo wysysająca pieniądze z rynku przez banki, od których trzeba potem kosztownie je pożyczać, co podnosi koszty każdej inwestycji.
A zakup mieszkania na granicy swoich możliwości, z tymczasową dopłatą do raty, czy zakup dzięki temu, że udało się skorzystać z państwowej pomocy w zaprzęgnięciu się w kredytowy kierat, to GŁUPOTA najczystszej postaci.
MDM to kasa dla deweloperów i banków. Dopóki prywaciarze będą zachłanni i za m2 mieszkania 30-metrowego będą krzyczeć 7500 za metr dopóty ludzi nie będzie stać na kredyt. Gdyby sprzedali to komuś bezpośrednio na kredyt (bez udziału banku), to mieliby stały dopływ gotówki przez 10-15 lat, hipotekę na nieruchomości i cesję ubezpieczenia, a banki miałyby FIGĘ.
Co to w ogóle za motyw, żeby pożyczać 200 tysi, a oddawać prawie 400?
Boicie się zaryzykować, to macie co macie.