Nadeszły dobre czasy dla osób kupujących mieszkania. Ceny, po jakich są zawierane transakcje kupna-sprzedaży kawalerek czy apartamentów, znacznie odbiegają od tych wywoławczych, podawanych w momencie wystawienia lokalu na rynek.
Nadeszły dobre czasy dla osób kupujących mieszkania. Ceny, po jakich są zawierane transakcje kupna-sprzedaży kawalerek czy apartamentów, znacznie odbiegają od tych wywoławczych, podawanych w momencie wystawienia lokalu na rynek.
Z raportu przygotowanego przez Open Finance oraz Domiportę wynika, że w skrajnych przypadkach różnica wynosi aż 28,7 proc. na korzyść kupującego. Tyle średnio muszą zejść z ceny, by znaleźć kupca sprzedający mieszkania 4-pokojowe i większe w Gdańsku.
Różnice między cenami wywoławczymi a transakcyjnymi wyglądają inaczej w poszczególnych segmentach rynku oraz w różnych miastach. Raport obu firm uwzględnia rynki w sześciu największych ośrodkach w kraju: w Gdańsku, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Warszawie i we Wrocławiu. I tak na przykład w Łodzi im większe mieszkanie, tym cena między ofertą a transakcją jest większa na korzyść kupującego, bo w przypadku kawalerek wynosi tylko 1,7 proc. na korzyść kupującego, a w przypadku lokali największych dochodzi do 11 proc. Z kolei w Krakowie jest odwrotnie: tu sprzedający kawalerki muszą najwięcej zejść z ceny, by je sprzedać, średnio o 23,8 proc. Natomiast właściciele lokali czteropokojowych i większych schodzą z ceny mniej niż 3 proc.
Raport Open Finance i Domiporty zwraca też uwagę na to, iż różnice między cenami wywoławczymi a transakcyjnymi są większe na rynku wtórnym niż pierwotnym. – Prezentowane dane mogą być szczególnie użyteczne dla tych, którzy przymierzają się do zakupu mieszkania. Uzbrojeni w taką wiedzę zyskują lepszą pozycję negocjacyjną – mówi Bernard Waszczyk, analityk Open Finance.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama