Resort sprawiedliwości zmienił zasady dotyczące udzielania poparcia kandydatom do nowej Krajowej Rady Sądownictwa. O ile w projekcie zaprezentowanym na konferencji prasowej na początku listopada br. przez ministra Waldemara Żurka mogliśmy przeczytać, że wymagana liczba podpisów pod listą będzie zależeć od tego, w jakim sądzie orzeka osoba startująca w wyborach do KRS, o tyle w wersji skierowanej do prac legislacyjnych znalazł się zapis, zgodnie z którym każdy kandydat będzie musiał legitymować się poparciem aż 100 kolegów.
Jak słyszymy od jednej z osób zaangażowanych w proces tworzenia projektu, minister zdecydował się na tę zmianę z powodu publicznej krytyki zaproponowanego pierwotnie rozwiązania. Sceptycznie na jego temat wypowiadał się m.in. Wiesław Kozielewicz, prezes Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego, który na łamach Business Insider stwierdził, że każdy kandydat powinien mieć poparcie takiej samej grupy sędziów. I zaproponował, żeby wymóg ten ustanowić na poziomie właśnie 100 podpisów.
Krajowa Rada Sądownictwa bez sędziów z małych sądów?
Na początku z omawianego projektu wynikało, że aby móc ubiegać się o miejsce w KRS, sędzia sądu apelacyjnego lub wojskowego, Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego lub wojewódzkiego sądu administracyjnego będzie musiał uzbierać 10 podpisów; sędzia okręgowy – 25, a rejonowy aż 40. Podział ten od razu nie spodobał się Piotrowi Mgłośkowi, sędziemu Sądu Rejonowego dla Wrocławia – Krzyków we Wrocławiu.
Jego zdaniem taki przepis w znacznym stopniu utrudniłby startowanie w wyborach do KRS sędziom rejonowym z małych jednostek, w których orzeka kilku – kilkunastu sędziów.
- Rozwiązanie to wydaje się być tym bardziej niesprawiedliwe, jeśli weźmie się pod uwagę, że z kolei sędziowie orzekający w tak licznych sądach jak sądy apelacyjne czy SN będą musieli uzyskać poparcie zaledwie dziesięciu kolegów – podkreślał Mgłosiek.
Nowa wersja projektu przewiduje, że każdy sędzia, niezależnie od tego, w sądzie jakiego szczebla orzeka, będzie musiał zebrać aż 100 podpisów pod listą poparcia dla swojej kandydatury, zaś projektodawcy nie tłumaczą, co stało za ustanowieniem tego wymogu akurat na takim pułapie.
Propozycja "Iustitii"
Nowy pomysł resortu również budzi poważne wątpliwości.
- To jeszcze gorsze rozwiązanie niż to proponowane w pierwotnej wersji projektu – komentuje sędzia Mgłosiek. Jego zdaniem w praktyce będzie ono prowadziło do realnego i bardzo znacznego ograniczenia biernego prawa wyborczego, zwłaszcza wśród sędziów orzekających w mniejszych ośrodkach.
- Zapewne mało któremu uda się uzbierać poparcie aż 100 kolegów. Można przypuszczać, że nieco łatwiej będzie osobom orzekającym w tak dużych sądach jak krakowskie czy warszawskie, choć i oni, można założyć, będą mieli problemy ze spełnieniem tego wymogu – uważa wrocławski sędzia. Jego zdaniem bowiem sędziowie, po tym, co działo się podczas ostatnich wyborów do KRS, wcale nie będą chętni do uczestniczenia w tego typu procedurach.
- Oczywiście wówczas mieliśmy do czynienia z inną sytuacją, tamte wybory były upolitycznione, jednak nie bez znaczenia pozostaje to, co stało się z osobami, które wówczas zdecydowały się podpisać te listy poparcia. Przylgnęła do nich łatka liściarzy, w wielu przypadkach spotkali się z ostracyzmem ze strony środowiska – przypomina Piotr Mgłosiek. I dodaje, że z tego właśnie powodu sędziowie mogą podchodzić bardzo ostrożnie do udzielania poparcia kandydatom.
- Nigdy bowiem nie wiadomo, jak to zostanie ocenione z perspektywy czasu – kwituje nasz rozmówca.
Spełnienie wymogu uzbierania aż 100 podpisów pod listą wydaje się być tym bardziej nierealne, gdy weźmie się pod uwagę, że projekt przewiduje, że sędzia będzie mógł udzielić poparcia tylko jednej kandydaturze i nie będzie mógł poprzeć sam siebie. Jak tłumaczą projektodawcy, tego typu obostrzenia są konieczne, aby wyeliminować „wątpliwości, jakie powstawały na tle dotychczasowego stanu prawnego”. Chodzi oczywiście o sytuacje, z jakimi mieliśmy do czynienia podczas wyborów do obecnej KRS. Wówczas to bowiem listy różnych kandydatów podpisywane były przez te same osoby. Zdarzyło się również, że obecny członek KRS Maciej Nawacki udzielił poparcia sam sobie.
Przeciwko omawianemu rozwiązaniu wystąpiło również Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”. Jego zdaniem przyjęty przez resort wymóg zgłoszenia kandydata przez grupę stu sędziów „wydaje się być zbyt daleko idącym i w praktyce trudnym do realizacji, co może prowadzić z kolei do nadmiernego ograniczenia biernego prawa wyborczego”. Jak zauważa „Iustitia”, łączyłoby się to z potrzebą aktywności wyborczej dużej liczby sędziów już na pierwszym etapie wyborów do KRS. „Przykładowo, przy zgłoszeniu się 25 kandydatów łącznie musieliby oni uzyskać nie mniej niż 2500 głosów poparcia, co stanowi kilkadziesiąt procent łącznejliczby sędziów” – czytamy w opinii, jaką stowarzyszenie przygotowało na temat ministerialnego projektu. W ocenie „Iustitii” wymogiem wystarczającym i wartym rozważenia byłoby zgłoszenie kandydata przez grupę 50 sędziów.
Etap legislacyjny
Projekt w uzgodnieniach, konsultacjach publicznych i opiniowaniu