Epidemia nie pozostała bez wpływu na polski rynek mieszkaniowy. Obawy o przyszłość znalazły odzwierciedlenie w transakcjach sprzedaży. Ich liczba co prawda spadła, ale nie doszło do całkowitej blokady rynku.
DGP
Jak wynika z najnowszego badania zrobionego przez Polski Związek Firm Deweloperskich, ponad 90 proc. firm zawarło w trakcie trwania epidemii nowe umowy sprzedaży. – Jednocześnie dwie trzecie firm otrzymało zapytanie od klientów o możliwość odstąpienia od umowy. Przede wszystkim chodzi o zawarte przed pandemią umowy rezerwacyjne. Klienci obawiali się je zamieniać na deweloperskie, nie wiedząc, co dalej będzie się działo na rynku pracy, ale też liczyli, że spadną ceny. Obserwujemy jednak powolne wracanie klientów na rynek – mówi Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Obecnie prace na wszystkich inwestycjach prowadzi 96 proc. deweloperów, żadna z firm nie wstrzymała ich na wszystkich swoich projektach.
Eksperci podkreślają, że branża szybko podjęła walkę z wirusem. Większość firm bardzo sprawnie rozbudowała zdalne systemy komunikacji z klientami, by utrzymywać płynną działalność i kontynuować sprzedaż. Większość deweloperów była przygotowana na spowolnienie, choć oczekiwano go z innego powodu. To też jest powodem, dla którego ta branża na razie radzi sobie dobrze. A nawet jeśli jakaś z firm popadła w kłopoty, to jak wynika z ankiety, może liczyć na przychylność banków, które nie tylko nie boją się udzielać wsparcia finansowego na nowe projekty, ale też godzą się na renegocjacje w sprawie spłaty dotychczasowych zobowiązań.