To może być koszmar dla firm z europejskimi ambicjami. Na dynamice straci także walka ze zmowami cenowymi.
Z perspektywy Polski ważne będzie, czy w Brukseli zmieni się podejście do kwestii ochrony konkurencji, zwłaszcza w przypadku pomocy publicznej. Jest to dla nas o tyle ważne, że takiej interwencji wymagają najczęściej firmy z sektorów, w których upadłości powodują koszty społeczne, jak budowa statków czy górnictwo. Czy doświadczenia kryzysu finansowego i pomoc publiczna dla instytucji finansowych, a także opuszczenie Wspólnoty przez kraj uważany za silnego zwolennika liberalizacji zmieni coś w tej materiil
„Zjednoczone Królestwo w ciągu ostatnich kilku lat przestało odgrywać rolę głównej siły pchającej Unię Europejską w bardziej liberalnym kierunku” – konkludują autorzy wydanego w kwietniu przez brytyjski Centre for European Reform raportu „Europa po Brexicie – uwolniona czy zgubional”. „Większość impetu pochodziła z chęci krajów strefy euro uczynienia własnych gospodarek bardziej konkurencyjnymi” – tłumaczą. Ponadto, jak wskazuje prof. Achim Wambach z Uniwersytetu w Kolonii, polityka w zakresie ochrony konkurencji to historia europejskiego sukcesu. – Egzekwowanie prawa konkurencji stoi na bardzo wysokim poziomie, a sama Komisja robi wszystko, aby zapewnić różnym podmiotom równe warunki uczestnictwa w rynku – tłumaczy Wambach w rozmowie z DGP.
Jeśli więc nad Wisłą jakaś stocznia lub kopalnia znów popadnie w tarapaty, polskie władze dalej będą miały niewielkie pole manewru. – Co więcej, dla europejskich regulatorów wyzwaniem będzie, że Brytyjczycy będą mogli przyznawać wsparcie publiczne dla przedsiębiorstw działających na terenie Unii – ocenia grecki ekonomista Georgios Petropoulos z Instytutu Bruegla. Ekspert dodaje, że uregulowanie tego obszaru będzie leżało w gestii memorandum o współpracy, jakie obie strony będą musiały wynegocjować w kwestii ochrony konkurencji. Bez niego europejski biznes może napotkać niespodziewane bariery.
Ta kwestia nie w pełni dotyczy jeszcze polskiego biznesu, który na razie nie rusza masowo po zagraniczne akwizycje, ale komplikacji z pewnością ulegnie kwestia fuzji i przejęć. Dotychczas musiał je zatwierdzić tylko jeden organ; teraz zgodę będą musiały wydać odpowiednie władze po obydwu stronach kanału La Manche. Z tym oczywiście związane jest ryzyko, że co jest do zaakceptowania na jednym brzegu cieśniny, może być nie do pomyślenia na drugim. – Dotychczasowe przykłady pokazują, że współpraca w tym zakresie jest możliwa. Kiedy ma dojść do fuzji między firmami ze Wspólnoty i USA, linia telefoniczna między odpowiednimi władzami po obu stronach Atlantyku jest otwarta – tłumaczy Petropoulos.
Brexit nie pozostanie bez wpływu na walkę ze zmowami cenowymi, która może być mniej efektywna. Dotychczas najskuteczniejszym orężem w walce z nimi był program łagodzenia kar. Działa on na bardzo prostej zasadzie: jeśli jakaś firma jest członkiem kartelu i sama zgłosi ten fakt do odpowiednich władz, przedstawiając oprócz tego dowody na istnienie zmowy, może liczyć na zwolnienie z kary. Pozostali członkowie kartelu mogą zaś liczyć na złagodzenie sankcji w razie podjęcia współpracy przy dochodzeniu. – Teraz sytuacja nie będzie taka prosta. Może się bowiem zdarzyć, że np. do Komisji zgłosi się podmiot działający w kartelu obecnym na rynkach unijnym i brytyjskim. Władze w Brukseli oczywiście poinformują o tym fakcie swoich kolegów w Londynie. Jednak nawet jeśli po stronie unijnej zapadnie decyzja o zwolnieniu z sankcji, niekoniecznie musi tak się stać po stronie brytyjskiej – wskazuje Petropoulos.
Z punktu widzenia zwykłego konsumenta zmiana ta może się wydawać nieistotna, ale wystarczy rzut oka na unijne orzecznictwo, aby przekonać się, ile i w jak różnych branżach dochodzi do zmów cenowych. I tak np. w kwietniu Komisja ukarała przedsiębiorstwa, które uzgadniały poziomy produkcji, ceny minimalne i dzieliły się rynkiem grzybów konserwowych. Na holenderską spółkę Prochamp i francuskiego potentata Bonduelle nałożono karę o łącznej wysokości 32 mln euro. Firma Lutece z Holandii, która zgłosiła istnienie zmowy, uniknęła sankcji właśnie na podstawie przepisów o łagodzeniu kar.
W 2015 r. dzięki tym przepisom Komisja ukarała ośmiu producentów napędów optycznych. W zmowę cenową były zaangażowane m.in.: Philips, Lite-On, Hitachi, LG, Toshiba, Samsung i Sony. Do władz zgłosiły się Philips i Lite-On; reszta firm została ukarana na łączną kwotę 118 mln euro. Także w ubiegłym roku oberwało się producentom ogrzewania postojowego dla aut osobowych i ciężarówek. Na niemiecką firmę Eberspächer nałożono karę w wysokości 68 mln euro, a grzywny uniknęło Webasto, czyli firma, której przedstawiciele zgłosili Komisji zmowę.