Urzędnicy przestaną nękać sprzedawców na bazarach. Zamiast tego bardziej przyłożą się do sprawdzania większego biznesu, który łamie prawo. Obiecuje to Ministerstwo Rozwoju

Polecany produkt: Pieniądze na start i rozwój firmy >>>

Profilowanie kontroli u przedsiębiorców to postulat, który od co najmniej kilku lat jest jednym z najgłośniejszej podnoszonych przez samych prowadzących działalność. Narzekają przede wszystkim ci najmniejsi – sklepikarze, szewcy czy fryzjerzy – którzy nie potrafią się przed urzędnikami bronić. Kontrolujący zaś doskonale zdają sobie sprawę ze słabości małego biznesu. I często wolą przeprowadzić kontrolę właśnie tam, zamiast użerać się z prawnikami w dużych firmach.
– Koniec z tym – deklaruje wicepremier Mateusz Morawiecki. I w swoim planie gospodarczym wiele miejsca poświęca właśnie profilowaniu kontroli. „Proponuje się wprowadzenie przepisów zmieniających zasady kontroli wykonywania działalności gospodarczej, zgodnie z którymi kontrole będą przeprowadzane nie w arbitralnie wybranych przedsiębiorstwach, ale w pierwszej kolejności tam, gdzie prawdopodobieństwo naruszenia prawa jest największe” – czytamy w dokumencie opublikowanym przez resort.
Urzędniczy pracoholizm / Dziennik Gazeta Prawna
Dobry pomysł, ale...
I prawnicy, i przedsiębiorcy pomysł resortu rozwoju chwalą.
– Propozycję wicepremiera – pomimo iż na razie bardzo ogólną – należy ocenić pozytywnie. Oczywiście pod warunkiem, że zostanie wprowadzona w taki sposób, w jaki została przedstawiona, a po jej uchwaleniu będzie egzekwowana w praktyce – wskazuje Daria Wierzbińska, wspólnik w kancelarii Świeca i Wspólnicy.
Wtóruje jej Dorota Wolicka, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Jej zdaniem jeśli uda się wprowadzić rządowi takie regulacje, które spowodują, że lokalni urzędnicy przestaną nękać małych przedsiębiorców – będzie to jeden z największych sukcesów polityków w ostatnich latach.
Tyle że obie nasze rozmówczynie mają pewne obawy. Wynikają one choćby z tego, że projekt wprowadzenia w systemie prawnym profilowania kontroli jest doskonale znany. I mimo kilkukrotnych prób jego wdrożenia nigdy to się nie udało.
Przykładowo analiza ryzyka łamania prawa przez przedsiębiorców miała być prowadzona przez urzędników już na podstawie prawa działalności gospodarczej stworzonego za rządów PO-PSL, które ostatecznie nigdy nie weszło w życie. Jednak co ciekawe, nawet gdyby weszło, profilowanie najprawdopodobniej byłoby pustym przepisem, bez rzeczywistego wpływu na praktykę urzędniczą. W toku licznych konsultacji projektu z urzędnikami obowiązek przeprowadzania analiz obwarowano bowiem licznymi zastrzeżeniami. Na przykład: jeden z przepisów uzupełniających do obowiązku profilowania stanowił, że „analizy się nie przeprowadza, gdy jest niecelowa albo organ nie jest w stanie jej przeprowadzić”. Swoje wywalczyły też Komisja Nadzoru Finansowego oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, które regulacji by nie podlegały.
– Polscy przedsiębiorcy cierpią nie dlatego, że są złe ogólne przepisy, lecz przede wszystkim dlatego, że do całkiem niezłych regulacji ustawodawca dołącza wiele wyłączeń – zaznacza Dorota Wolicka. W efekcie jej zdaniem na samej górze, często nieświadomie, zapadają decyzje pozwalające urzędnikom na dowolne wręcz stosowanie prawa. Tam bowiem, gdzie wprowadza się wyjątek od reguły, tam urzędnicy rozepchną się łokciami i z wyjątku stworzą regułę.
Ograniczona lista
Obecne kierownictwo resortu rozwoju zdaje sobie sprawę z niedoskonałości poprzednich projektów. Z naszych informacji wynika bowiem, że planowane jest ograniczenie listy wyjątków od obowiązku przeprowadzania analizy ryzyka, a tym samym kontrolowania tych przedsiębiorców, którzy zostaną wyselekcjonowani na podstawie obiektywnych kryteriów, do jednego. Ma nim być sytuacja zagrożenia zdrowia lub życia ludzkiego, ewentualnie ryzyko utraty mienia znacznej wartości. Innymi słowy, gdy urzędnicy dowiedzą się, że gdzieś może stać się krzywda człowiekowi – wejdą do firmy niezależnie od swoich planów kontroli. Jednak zarówno mecenas Wierzbińska, jak i prezes Wolicka mają pewne obawy, czy ten jeden wyjątek nie przyczyni się do tego, że profilowanie stanie się martwą regulacją.
– W sytuacjach, gdy przepisy będą przewidywały wyjątki od profilowania, wystąpi niestety duża uznaniowość, co z kolei spowoduje ryzyko nadużywania uprawnień przez organy kontrolne – wskazuje mec. Daria Wierzbińska.
Czy to oznacza, że urzędnicy niezależnie od swoich ustaleń co do zagrożenia dla ludzi nie powinni wejść do firmy?
– Sam wyjątek od reguły profilowania wydaje mi się potrzebny, ale równocześnie trzeba go obudować pewnym bezpiecznikiem dla przedsiębiorców – uważa Dorota Wolicka. I jak tłumaczy, formą takiego zabezpieczenia mógłby być obowiązek przesyłania przez urzędy w każdym przypadku odstąpienia od profilowania kontroli zawiadomienia o podejmowanym działaniu do organizacji przedsiębiorców reprezentującej dany podmiot.
– Można by pójść nawet dalej i uzależnić możliwość przeprowadzenia kontroli wynikającej spoza przygotowanej analizy od zgody wybranej organizacji, a jeśli dany przedsiębiorca nie należy do żadnej – od zgody nowo stworzonego zespołu reagowania kryzysowego, w skład którego by wchodzili przedstawiciele różnych organizacji – wyjaśnia prezes Wolicka. Twierdzi ona, że z jednej strony zapewniałoby to przejrzystość procesu przeprowadzania kontroli u przedsiębiorców, a z drugiej gwarantowało sprawność postępowania.