Mądrością gospodarczą powinni się kierować przedsiębiorcy i urzędnicy. To, na ile udaje się ją stosować, najlepiej pokazuje praktyczne nieistnienie u nas partnerstwa publiczno-prywatnego
Arkadiusz Siwko szef Grosvenor House Instytutu Studiów Strategicznych, były prezes OLPP / Dziennik Gazeta Prawna
Kluczem tegorocznego cyklu „Nie ma wolności bez przedsiębiorczości” jest pojęcie mądrości gospodarczej. Nie jest ono w żaden sposób zdefiniowane, dlatego rozumieć je można na bardzo wiele sposobów. Inaczej mądrość gospodarczą rozumieją przedstawiciele władzy i przedsiębiorcy.
– Nie ma czegoś takiego, jak mądrość gospodarcza – uważa Piotr Woźniak, minister gospodarki w latach 2005–2007. W jego opinii wszystko, co można by zmieścić pod takim terminem, sprowadza się do zarządzania ryzykiem. Diametralnie inną opinię ma Jacek Piechota, który kierował resortem gospodarki w 2005 r., bezpośrednio przed Woźniakiem, a obecnie jest prezesem Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. Według niego mądrość gospodarcza to byt obiektywny, oznacza bowiem po prostu długofalowe logiczne myślenie o gospodarce. Dlatego jej rozumienie powinno być wspólne dla wszystkich – od polityków i urzędników wszelkiego szczebla po przedsiębiorców. – W gruncie rzeczy władza ma przecież ten sam interes, co biznes, czyli rozwój gospodarczy, wzrost PKB, poprawę warunków życia całego społeczeństwa – wyjaśnia Piechota.
To opinie skrajne. Znacznie częściej usłyszeć można, że czymś innym jest mądrość gospodarcza w wydaniu przedstawicieli władzy, a czymś innym w wydaniu biznesu, choć istnieją punkty wspólne. Igor Chalupec, wiceminister finansów (2003–2004) i prezes Orlenu (2004–2007), obecnie szefujący spółce Ruch, postuluje, aby w odniesieniu do zarządzania firmą czy rządzenia państwem używać raczej terminu „racjonalność gospodarcza” („mądrość gospodarcza” to dla niego pewien zasób wiedzy). – Podejmowanie decyzji gospodarczych w sposób racjonalny powinno dotyczyć zarówno przedsiębiorstw, jak i państwa, co nie oznacza w obu tych przypadkach zawsze tego samego – twierdzi menedżer. W jego opinii politycy (urzędnicy) i biznesmeni muszą przy podejmowaniu decyzji brać pod uwagę nieco inne kryteria. Chodzi o to, że organy państwa mają do wypełnienia bardzo wiele publicznych zadań, które są niezwykle istotne dla życia gospodarczego i społecznego, ale których nie da się policzyć w kategoriach prostego zwrotu z zainwestowanego kapitału.
– Przykładami na to są inwestycje w infrastrukturę transportową: drogową, kolejową, lotniczą czy morską, oraz inwestycje w ochronę środowiska. I jedne, i drugie mają kolosalne znaczenie z punktu widzenia społeczeństwa, ale i z punktu widzenia gospodarki, bo rozwinięta i efektywna infrastruktura logistyczna wpływa na wzrost konkurencyjności kraju. Racjonalność gospodarcza inwestycji infrastrukturalnych jest zatem niepodważalna i osobiście uważam je za najpożyteczniej wykorzystane środki unijne – twierdzi Chalupec i dodaje, że mimo to trudno o nich mówić w kategoriach racjonalizmu w rozumieniu przedsiębiorcy. – Decyzje o wyłożeniu ogromnych przecież pieniędzy na tego typu cele, poza nielicznymi wyjątkami, nie są przecież podejmowane na podstawie typowych dla biznesu formułek z tabelek Excela – wyjaśnia.
Przedstawiciele biznesu, z którymi rozmawialiśmy, rozumieją też mądrość gospodarczą jako podporządkowanie działań pewnej długoterminowej wizji. W różnych sektorach gospodarki rozumienie władzy i rozumienie biznesu w różnym stopniu się pokrywają. Najbliżej im w przypadku tych branż, które można nazwać infrastrukturalnymi, w których dokonuje się bardzo długoterminowych inwestycji. – Papierkiem lakmusowym pokazującym to, w jakim stopniu mądrość gospodarcza władz i mądrość gospodarcza biznesu są spójne, jest rynek partnerstwa publiczno-prywatnego – uważa Mariusz Grendowicz, były członek zarządów kilku polskich banków, ostatnio szef rządowej spółki Polskie Inwestycje Rozwojowe. W jego opinii bardzo dobrze funkcjonuje to np. w Wielkiej Brytanii. Chodzi o to, że państwo wypracowało tam przy dogłębnej konsultacji z sektorem prywatnym pełen zakres standardów dotyczących podziału ryzyk, obowiązującej dokumentacji itd., a następnie wypracowane w ten sposób procedury udostępniono samorządowi terytorialnemu. – Ponadto skatalogowano też wszelkie przedsięwzięcia, jakie miałyby być realizowane w formule PPP. Dzięki temu prywatny partner ma pełne podstawy do podejmowania decyzji dotyczących uczestnictwa w poszczególnych projektach PPP. U nas niestety wciąż takich standardów nie wypracowano. Każdy potencjalny projekt PPP realizowany jest przy innych założeniach, oczekiwaniach władz, na innych zasadach, z udziałem innych doradców. W efekcie projektów PPP prawie nie mamy – podsumowuje Grendowicz.
Praktyczne stosowanie mądrości gospodarczej kuleje i w przypadku przedsiębiorców, i – w jeszcze większym stopniu – w przypadku przedstawicieli władz. – W polityce często rządzą emocje, a tam, gdzie się one pojawiają, preferowane bywają jednostki silniejsze. Dlatego bardzo często państwo pomaga właśnie tym najsilniejszym, choć deklaruje, że służy pomocą słabszym – ocenia Tomasz Misiak, założyciel i szef rady nadzorczej spółki Work Service i były senator.
Według Jacka Piechoty głównym problemem jest brak odpowiedniej komunikacji. – W efekcie decyzje polityczne są podejmowane arbitralnie, bez zwracania uwagi na skutki dla biznesu – podkreśla eksminister. I on powołuje się na brytyjskie rozwiązania. – Jest tam taki specjalny program, w ramach którego deputowani odgrywają przez pewien czas rolę menedżerów, a menedżerowie deputowanych. Wszystko po to, aby poznać warunki funkcjonowania. I to skutkuje – dodaje Piechota.
– Są jednak i takie sytuacje, w których państwowi urzędnicy powinni kierować się podobnymi racjami jak prywatni przedsiębiorcy. Mam tu na myśli występowanie państwa w roli właściciela lub współwłaściciela komercyjnych firm, takich jak choćby Orlen, koncerny energetyczne czy instytucje finansowe – wskazuje Igor Chalupec. Jego zdaniem w normalnych warunkach urzędnicy powinni stosować tu zasady racjonalności gospodarczej typowe dla biznesu. Inaczej dochodzi do zniekształcania reguł konkurencji i gry rynkowej. – Niestety, obecnie dzieje się często odwrotnie, a odchodzenie od tych zasad stało się standardowym zachowaniem urzędników. Od wielu lat każdy kolejny minister skarbu państwa pozwalał sobie na coraz więcej w tym zakresie. Regres obyczaju i postępujące lekceważenie akcjonariuszy mniejszościowych czy reguł konkurencji są tu znaczące – dodaje.
Były szef Orlenu uważa, że państwo ma prawo wymagać od uczestników życia gospodarczego pewnej daniny na cele publiczne, tylko trzeba to robić w sposób racjonalny. Co oznacza – bez przesadzania ani w jedną, ani w drugą stronę. – Nie rozumiem na przykład, dlaczego władze samorządowe, ale i państwowe nie wymagają od deweloperów inwestycji w sferę publiczną zagospodarowywanych przez takie firmy terenów. W efekcie po wielkich osiedlach jeździ się po płytach betonowych, nie ma tam chodników, miejsc przeznaczonych na funkcje ogólnodostępne: zieleń, miejsca do zabaw dla dzieci itp. – mówi menedżer.
Samorządów i państwa nie stać na to, żeby wszędzie budować drogi, chodniki, ścieżki rowerowe, stawiać oświetlenie itd. – Gdyby władze, które wydają deweloperom pozwolenia na budowę, zobowiązały ich do tego typu inwestycji w rozsądnym zakresie, mielibyśmy lepiej zagospodarowaną przestrzeń publiczną i zaoszczędzone pieniądze na inne cele. Byłby to doskonały przejaw racjonalności gospodarczej – podsumowuje Chalupec.
OPINIA
Państwo powinno kreować normy
Mądra gospodarka to taka, która dba o zrównoważony rozwój wszystkich uczestników życia gospodarczego: przedsiębiorców, pracowników i oczywiście państwa. Dlatego podstawowym elementem oceny życia gospodarczego jest przestrzeganie zasady równoprawności jego uczestników i zapewnienie korzyści oraz zysków wszystkim. Preferowanie jednej tylko grupy – choćby państwa – oznaczałoby raczej gospodarkę nierozumną. Natomiast to państwo poprzez swoje instytucje może kreować pozytywne lub negatywne kierunki w życiu gospodarczym. Musi sprzyjać przedsiębiorczości swoich obywateli, dbając o to, by beneficjentami ich przedsiębiorczości był jak największy obszar społeczny. Dlatego państwo nie może rozkładać bezradnie rąk, przyglądając się transferowi wszystkich zobowiązań wobec niego za granicę, a to w przypadku większych firm staje się w Polsce niemal standardem.
W mądrej gospodarce ważną wartością jest tworzenie miejsc pracy. Jeżeli przedsiębiorstwo spełnia ten wymóg, powinno być bardzo poważnie traktowane. To oznacza też, że w kryzysowej sytuacji należy się mu wszelka pomoc ze strony instytucji państwa, tak aby zapewniało utrzymanie tych miejsc pracy. Jeżeli zaś instytucje państwa ograniczają się wyłącznie do egzekucji zobowiązań, to takie działanie jest przykładem głupiej gospodarki.