Mądrością gospodarczą powinni się kierować przedsiębiorcy i urzędnicy. To, na ile udaje się ją stosować, najlepiej pokazuje praktyczne nieistnienie u nas partnerstwa publiczno-prywatnego
Kluczem tegorocznego cyklu „Nie ma wolności bez przedsiębiorczości” jest pojęcie mądrości gospodarczej. Nie jest ono w żaden sposób zdefiniowane, dlatego rozumieć je można na bardzo wiele sposobów. Inaczej mądrość gospodarczą rozumieją przedstawiciele władzy i przedsiębiorcy.
– Nie ma czegoś takiego, jak mądrość gospodarcza – uważa Piotr Woźniak, minister gospodarki w latach 2005–2007. W jego opinii wszystko, co można by zmieścić pod takim terminem, sprowadza się do zarządzania ryzykiem. Diametralnie inną opinię ma Jacek Piechota, który kierował resortem gospodarki w 2005 r., bezpośrednio przed Woźniakiem, a obecnie jest prezesem Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. Według niego mądrość gospodarcza to byt obiektywny, oznacza bowiem po prostu długofalowe logiczne myślenie o gospodarce. Dlatego jej rozumienie powinno być wspólne dla wszystkich – od polityków i urzędników wszelkiego szczebla po przedsiębiorców. – W gruncie rzeczy władza ma przecież ten sam interes, co biznes, czyli rozwój gospodarczy, wzrost PKB, poprawę warunków życia całego społeczeństwa – wyjaśnia Piechota.
Pozostało
95%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama