Celem każdej spółki, choćby odwoływała się do najwznioślejszych idei, jest osiąganie zysku. I ja to rozumiem. Czasem jednak przedsiębiorcy, a zwłaszcza największe korporacje, powinni zastanowić się, czy stosowane przez nich metody nie prowadzą przypadkiem do skutków odmiennych niż zakładane.



Ta historia przydarzyła się niżej podpisanemu. Wypowiedziałem umowę znanej spółce nc+. Przy okazji zorientowałem się, że od dłuższego czasu miałem źle ustawione zlecenie stałe i przelewy szły na wyższe kwoty, niż powinny. Miesiąc do miesiąca uzbierało się kilkaset złotych nadwyżki. Wraz z wypowiedzeniem poprosiłem o jej zwrot na to samo konto, z którego dokonywałem wpłaty. Standardowa procedura, którą nieraz przechodziłem przy wypowiadaniu umów, tym razem okazała się mocno niestandardowa.
W odpowiedzi otrzymałem pismo, że ze względów bezpieczeństwa do wniosku o zwrot nadpłaty należy dołączyć potwierdzenia trzech ostatnich przelewów. Jakie bezpieczeństwo, jakie potwierdzenia? Przecież wpłacałem pieniądze na indywidualny rachunek, do którego historii spółka ma pełny dostęp. Widać, z jakiego konta pochodziły wpłaty, widać też, do kogo ono należy. A jeślibym jednocześnie zmieniał też bank? Czy wówczas nc+ nie oddałaby mi pieniędzy?
Na szczęście banku nie zmieniałem i wciąż mam dostęp do historii rachunku. Wygenerowałem więc pliki PDF z potwierdzeniami przelewów za ostatnie trzy miesiące, po czym otworzyłem stronę internetową platformy cyfrowej, gdyż – jak zapewniono mnie w piśmie – za jej pośrednictwem mogę w łatwy sposób przesłać potwierdzenia przelewów wraz ze skanem wniosku o zwrot nadpłaty (który już raz przesyłałem). Ale tylko w teorii jest to proste. Do wskazanego przez firmę formularza kontaktowego nie można bowiem załączyć więcej niż jeden załącznik.
Nie dałem za wygraną. Czterokrotnie wypełniłem formularz, dołączając za każdym razem inny załącznik. Odpowiedź? „Przykro nam, ale nie możemy oddać panu pieniędzy”. Bo nadpłata przekracza kwoty trzech przelewów, których potwierdzenia otrzymaliśmy. Co z tego, że w pierwszym piśmie była mowa o trzech potwierdzeniach.
Przesłałem brakujące potwierdzenia i ostatecznie dostałem pieniądze. Ktoś bardziej cierpliwy i bardziej zmotywowany ode mnie kiedyś jednak poprzestanie na wniosku o zapłatę, odczeka i przed końcem okresu przedawnienia wniesie pozew o zapłatę. Wygra w cuglach, bo wymagania nc+ są pozbawione jakiejkolwiek podstawy prawnej. A spółka rzucająca tak wiele kłód pod nogi klientów będzie musiała nie tylko oddać nieswoje pieniądze, ale również odsetki za kilka lat obracania nimi.