Nie tylko papierowe gazety mogą zostać ukarane za ukrywanie materiałów sponsorowanych. Dotyczy to także stron internetowych, a nawet blogów
ikona lupy />
Tyle osób czytających blogi przynajmniej raz w miesiącu kupiło coś pod wpływem tej lektury / Dziennik Gazeta Prawna
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów poinformował o nałożeniu kary na wydawcę „Expressu Bydgoskiego” i „Nowości – Dziennika Toruńskiego” za to, że publikowały materiały sponsorowane, które udawały teksty dziennikarskie.
Informacja ta odbiła się szerokim echem w internecie. Wielu komentatorów cieszyło się, że strony internetowe i blogi to nie prasa, gdyż wówczas im także groziłyby podobne kary. W wielu serwisach trudno bowiem odróżnić materiały sponsorowane od własnych, coraz częściej pojawia się także reklama natywna. Powszechnie też wiadomo, że sporo cieszących się popularnością blogerów zarabia na umieszczaniu w swoim przekazie określonych produktów (np. przyprawy na blogach kulinarnych).
Mass media
Niestety literalna wykładnia przepisów prowadzi do wniosku, że zarówno właściciele serwisów internetowych, jak i blogerzy również mogą zostać ukarani za kryptoreklamę. Oczywiście pod warunkiem, że prowadzą działalność gospodarczą. A w wielu przypadkach tak właśnie jest.
Kara UOKiK została bowiem nałożona na podstawie art. 7 pkt 11 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym (Dz.U. z 2007 r. nr 171, poz. 1206 ze zm.). Przepis ten zakazuje kryptoreklamy, która „polega na wykorzystywaniu treści publicystycznych w środkach masowego przekazu w celu promocji produktu”.
W przepisach trudno szukać definicji środków masowego przekazu, ale powszechnie przyjmuje się, że mogą nimi być także strony internetowe czy blogi. A to oznaczałoby, że zakaz kryptoreklamy także je obowiązuje.
Co więcej, część serwisów internetowych może zostać uznana za prasę. A w przypadku prasy nikt nie ma wątpliwości, że zalicza się ona do środków masowego przekazu.
– Te strony, które spełniają kryterium prasy, rzeczywiście muszą się liczyć z obostrzeniami dotyczącymi reklamy i wyróżniać je tak jak papierowe gazety – przyznaje Agnieszka Wiercińska-Krużewska, adwokat z kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr.
– Oczywiście powracamy tu do toczącego się od lat sporu, jakie strony należy uznać za prasę, a jakie nie – zastrzega.
Dyskusja ta rozpoczęła się już w 2004 r. i dotyczyła serwisu www.szyciepoprzemysku.prv.pl. Sprawa przeszła przez wszystkie instancje i ostatecznie wypowiedział się w niej Sąd Najwyższy. „Jest rzeczą bezsporną, że dzienniki i czasopisma przez to, że ukazują się w formie przekazu internetowego, nie tracą znamion tytułu prasowego” – napisano w uzasadnieniu postanowienia SN z 26 lipca 2007 r. (sygn. akt IV KK 174/07).
Od tego czasu utrwaliło się orzecznictwo wskazujące, że przynajmniej część stron WWW należy uznać za prasę.
Nie zawsze jednorodny
A co z blogami? Chociaż wielu prawników uznaje, że nie są prasą ze względu na ich jednorodny charakter i prywatny przekaz, to sądy dochodzą do odmiennych wniosków. Tak uznał chociażby Sąd Apelacyjny w Łodzi w postanowieniu z 18 stycznia 2013 r. (sygn. akt I ACa 1032/12).
„Blog nie jest formą publikacji na tyle zamkniętą i jednorodną, by można było a priori zakładać, że jako przekaz internetowy nigdy nie wypełnia ustawowych znamion definicji prasy. Dostrzegając tę różnorodność, w doktrynie podkreśla się, że część blogów, z racji periodyczności i spełniania innych warunków przewidzianych w treści art. 7 ust. 2 pkt 1 prawa prasowego, będzie musiała zostać zaliczona do prasy” – napisano w jego uzasadnieniu. Także Sąd Okręgowy w Toruniu w postanowieniu z 17 października 2014 r. (sygn. akt I Ns 255 /14) nie miał wątpliwości, że blog może być uznany za prasę.
Oznaczałoby to, że także blogerzy, o ile prowadzą działalność gospodarczą, powinni rozdzielać materiały autorskie od treści sponsorowanych.
– Osobiście uważam, że autorzy blogów, zwłaszcza jeśli zakres ich działalności nie jest zbyt szeroki, nie powinni podlegać zakazowi kryptoreklamy. Ich czytelnicy zdają sobie przecież sprawę, że mają do czynienia z opiniami prywatnych osób, a także z tym, że wskazywane w tekstach produkty są promowane często za pieniądze – uważa Agnieszka Wiercińska-Krużewska.