Jeśli dziś jest wtorek, to członkowie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji podejmują kolejną próbę wyjścia z impasu w sprawie przedłużenia koncesji kanału informacyjnego TVN24. Być może ostatnią.

Kiedy w lutym ub.r. nadawca składał wniosek o rekoncesję, sprawa wydawała się rutynowa. Licencję na nadawanie przez kolejne 10 lat dostaje bowiem każda stacja, która poprosi o to z rocznym wyprzedzeniem i nie złamała ustawy RTV. Tak to się odbyło w listopadzie ub.r., gdy Krajowa Rada odnowiła koncesję innej telewizji tego nadawcy – TTV.
Jednak gdy przyszło do TVN24, regulator podał w wątpliwość prawo nadawcy do uprawnień dla podmiotów z Europejskiego Obszaru Gospodarczego – z których ten korzystał, bo należy do spółki Polish Television Holding zarejestrowanej w Holandii. Radę ni stąd, ni zowąd ubodło, że holenderska firma jest własnością amerykańskiego koncernu Discovery – i jako taka ma prawo do posiadania co najwyżej 49 proc. udziałów w polskich mediach. Na tej podstawie troje członków KRRiT sprzeciwiło się przedłużaniu koncesji TVN24. I Rada utknęła w klinczu.
Uchwały regulatora wymagają bowiem większości dwóch trzecich głosów, co przy pięciu członkach oznacza, że za każdym rozwiązaniem – przedłużeniem koncesji lub odmową – muszą się opowiedzieć co najmniej cztery osoby. W sprawie TVN24 takiej przewagi nie zdobyła dotąd żadna opcja. Za rekoncesją jest przewodniczący Witold Kołodziejski, natomiast za odmową Janusz Kawecki, Andrzej Sabatowski i Teresa Bochwic. Jedna osoba od początku wstrzymuje się od głosu.
Przez kilka miesięcy członkowie Krajowej Rady mogli liczyć, że z kłopotu wybawią ich ci sami politycy, którzy powierzyli im regulowanie rynku mediów elektronicznych: Sejm, Senat (gdy obsadzano KRRiT w 2016 r., był zdominowany przez PiS) i prezydent. Zgłoszony przez posłów PiS projekt noweli RTV zmusiłby Discovery do pozbycia się co najmniej 51 proc. udziałów TVN.
Niedawne odrzucenie ustawy przez Senat i zapowiedź prezydenckiego weta sprawiły jednak, że do lex TVN nie przyznają się już nawet jego wnioskodawcy. KRRiT jest więc zdana sama na siebie.
Przeciwnikom przedłużenia koncesji TVN24 wystarczy przekonanie wstrzymującej się Elżbiety Więcławskiej-Sauk. Wczoraj powiedziała nam ona, że jeszcze nie wie, jak zagłosuje. Nie kryła jednak oburzenia sposobem, w jaki stacja relacjonuje wydarzenia na polsko-białoruskiej granicy.
Pozornie więcej pracy w kuluarach ma Witold Kołodziejski, bo musi sobie zjednać trzy osoby. Grupa przeciwników TVN24 nie jest jednak jednolita, więc w praktyce wystarczyłoby mu przekonanie jednego z dwóch twardszych „opozycjonistów”, a ten przyciągnie kolejne dwie osoby (w tym Więcławską-Sauk). – Przewodniczącemu bardzo zależy na tym, aby rozstrzygnąć sprawę bez wywoływania „wojny” z USA – mówi nam osoba znająca układ sił w radzie.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że aby przekonać pozostałych członków do przedłużenia licencji, szef KRRiT proponuje równoczesne wezwanie nadawcy do rozwiania wątpliwości co do struktury właścicielskiej. O podobnym rozwiązaniu (na podstawie art. 10 ustawy RTV) informował też serwis Wirtualnemedia.pl. Wczoraj po południu nie było jeszcze wiadomo, czy to wystarczy, by zebrać czwórkę do koncesyjnego brydża.
Obecna licencja TVN24 wygasa w niedzielę 26 września. Niezależnie od tego, co do tego czasu postanowi Krajowa Rada, stacja nie przestanie nadawać, bo w lipcu postarała się o koncesję holenderską, obowiązującą w całej Unii. Ale w kolejce czeka już naziemna telewizja TVN7, której pozwolenie skończy się w lutym przyszłego roku – i która w razie odmowy lub braku decyzji KRRiT straci także rezerwację częstotliwości.
Jeden z naszych rozmówców z KRRiT deklarował wczoraj, że „jest wola”, żeby sprawę koncesji TVN24 we wtorek wreszcie zakończyć. Nietrudno w to uwierzyć. Półtoraroczne bezowocne procedowanie wniosku o przedłużenie licencji może członków rady słono kosztować. Jak pisaliśmy w DGP, spółka analizuje możliwość pozwania ich osobiście.