Właściciele komercyjnych stacji z rezerwą podchodzą do rozpoczętego przez Polskie Radio procesu cyfryzacji radia. Dlaczego?
– Skoro nie zakłada się wyłączenia sygnału analogowego, to mamy sytuację, w której rynek radiofonii będzie musiał udźwignąć równoległe nadawanie analogowe i cyfrowe. W innych krajach, gdzie następuje ten proces, to jest właśnie główne obciążenie – tłumaczy Maciej Strzelecki, prezes Grupy Radiowej Agora. Nadawcy szacują, że koszt rocznego utrzymywania jednego multipleksu radiowego, czyli 12 programów, wynosi 26 mln zł – nieco więcej niż to, co w tej chwili musi wydać właściciel jednego programu nadawanego na terenie całej Polski w wersji analogowej.
Innym podnoszonym przez nich argumentem jest strach przed zmniejszeniem udziałów w rynku reklamy. W tej chwili ogólnopolski zasięg ma tylko pięć stacji. W wersji cyfrowej na trzech multipleksach będzie dostępnych nawet 36 programów. – W dużych miastach oferta radiowa jest bogata, ale kiedy jedziemy przez Polskę, właściwie dostępne są tylko RMF, Radio Zet, Jedynka i Trójka oraz Radio Maryja – mówi Piotr Siemieniec, dyrektor biura usług radiowych i telewizyjnych firmy Emitel, która zajmuje się nadawaniem sygnału radiowego. Siemieniec dodaje, że na pasmach UKF nie ma miejsca na więcej stacji radiowych.
To daje tym nadawcom uprzywilejowaną pozycję na rynku reklamy. I właśnie zmian na tym rynku boją się komercyjni nadawcy. – Obawa o utratę części rynku wartego 500–550 mln zł jest uzasadniona, jednak cyfryzacja radia jest nieunikniona – uważa Witold Graboś, wiceprzewodniczący KRRiT. Uspokaja, że zmiany będą następowały stopniowo, bo po pierwsze ludzie będą musieli kupić nowe odbiorniki, po drugie okres simulcastu, czyli nadawania sygnału analogowego i cyfrowego jednocześnie, będzie bardzo długi. – W tym czasie musi się zmienić system finansowania mediów, aby mogły skutecznie konkurować na nowym rynku – uważa Graboś.
Na przeszkodzie cyfrowemu radiu stoi także to, że nie wiadomo, kto miałby rozpocząć proces wyłaniania nadawców, którzy mogliby się znaleźć na dwóch multipleksach (trzeci przeznaczony jest dla Polskiego Radia). W Polsce dysponentem częstotliwości jest Urząd Komunikacji Elektronicznej. Za konkurs, w którym wytypowano by nowe stacje, odpowiada Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, a za politykę audiowizualną – Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Rozwiązaniem mogłaby być specjalna ustawa analogiczna do tej, która dotyczyła cyfryzacji telewizji.
Polskie Radio nie czeka jednak na wyjaśnienie wszystkich dylematów. Publiczny nadawca już w październiku uruchamia swój multipleks cyfrowy. Wczoraj Polskie Radio Rytm oraz Polskie Radio 24 uzyskały od KRRiT koncesje na nadawanie cyfrowe. Pierwszy program będzie miał charakter muzyczny, drugi informacyjno-publicystyczny. Stacje pojawią się w eterze jeszcze w tym roku. Razem z obecnie nadawanymi programami oferta publicznego nadawcy od 1 października będzie obejmować już siedem stacji.
Argumenty przeciw i za
Badania TNS OBOP wskazują, że 61 proc. Polaków nie jest zainteresowanych zakupem nowego sprzętu potrzebnego do odbioru radia cyfrowego. Komercyjni nadawcy uważają, że cyfryzacja tego medium tak naprawdę dokonała się już w internecie. Jako przykład wskazują dostawców treści muzycznych, takich jak Spotify, Deezer czy polską Tubę FM.
Zwolennicy cyfryzacji radia odpowiadają na to, że dostęp do internetu jest płatny i nie wszędzie można z niego korzystać, co ogranicza dostępność do stacji radiowych w sieci. Radio cyfrowe będzie zaś bezpłatne (nie licząc obowiązkowego abonamentu) i da dostęp do znacznie większej liczby stacji niż analogowe. Za cyfryzacją radia przemawiają też znacznie lepsza jakość dźwięku (ma być porównywalny z płytą kompaktową) i powszechna dostępność na terenie całego kraju. Wreszcie, w miarę rozszerzania się oferty programowej, mają tanieć urządzenia potrzebne do odbioru cyfrowego radia.