Przyczyny zachorowań i statystyki, zaraz potem działania rządu oraz konsekwencje zamknięcia kraju. O tym najczęściej dyskutowaliśmy w sieci – wynika z analizy Collegium Civitas.
ikona lupy />
DGP
– Koronawirus nie zasypał różnic światopoglądowych. Przeciwnie, mur stał się bardzo wyraźny – mówi dr Marek Troszyński z Collegium Civitas. Nasz rozmówca i jego koledzy naukowcy zebrali ponad 11 mln tekstów, które zawierały słowa „koronawirus” lub „COVID-19”. Pochodziły z mediów społecznościowych, takich jak Facebook czy Twitter, a także z komentarzy pod artykułami w portalach. Szukali odpowiedzi na pytanie, o czym rozmawialiśmy w czasach pandemii. Posłużyli się algorytmem, który podzielił ten wielki zbiór tekstów na podzbiory. A potem pokazał, które tematy były najważniejsze i jak mocno nas one zajmowały.
Okazało się, że pandemia nieco zmieniła styl dyskusji w mediach społecznościowych. Postawiliśmy na fakty. – Internauci masowo cytowali statystyki zachorowań i tabele, powoływali się na głosy lekarzy, w tym ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia. Ale jest coś, co psuje ten budujący obraz. Argumenty były używane wbrew naukowym zasadom, a autorzy wpisów dokonywali ich twórczej interpretacji. Wykorzystywali je do sporów i udowodnienia, że rząd radzi sobie w pandemii dobrze lub przeciwnie – nie daje rady. Argumenty racjonalne stały się więc pałką światopoglądową – ocenia Troszyński.
Czas pandemii w mediach społecznościowych potwierdził istniejące w realu podziały. – Na pewno jednak pojawiła się nowa jakość: w sporze nie dominowały wpisy nawiązujące do słynnych kuzynek wyrzuconych ze szkoły. Przewagę usiłowaliśmy zyskać, posługując się liczbami i wykresami – relacjonuje nasz rozmówca. Badania pokazują, że nie ulegliśmy też przesadnie teoriom spiskowym, choć w analizowanych tekstach powtarzało się pytanie, skąd wiadomo, że dana osoba zmarła na COVID-19, skoro miała choroby towarzyszące. A co z osobami, które miały objawy typowe dla zakażenia, ale miało to miejsce przed ogłoszeniem pandemii? Tu zwykliśmy przypisywać złą wolę urzędom, w tym Ministerstwu Zdrowia, oraz uważać, że system ochrony zdrowia przestał zważać na inne choroby, a statystyki są zafałszowane.

Pod warstwą epitetów

Podobny chaos informacyjny dotyczył sytuacji ekonomicznej w kraju. Przez cały okres w analizowanym zbiorze pojawiały się wpisy pełne strachu przed zapaścią gospodarczą, oceny realnej sytuacji przedsiębiorców i oczekiwanie pomocy ze strony rządu. Komentowano też kolejne odsłony tarczy antykryzysowej, sugerując, że niezależnie od rozwoju epidemii gospodarka ma kluczowe znaczenie dla społeczeństwa.
Argumenty racjonalne stały się pałką światopoglądową
– Gdy zdjęliśmy warstwę epitetów typową dla narracji w polskiej sieci, okazało się, że doskwiera nam nierówność ekonomiczna. W czasie pandemii wybiły podziały klasowe. Internauci zwracali uwagę na to, kto jest uprzywilejowany i może sobie pozwolić na pracę zdalną lub zaangażować się w pomoc dzieciom w edukacji domowej – mówi współautorka badań Katarzyna Iwińska. W komentarzach przebijała też niechęć internautów wobec wykorzystywania sytuacji zagrożenia epidemicznego do walki politycznej, głównie dążenia do wyborów za wszelką cenę.
Najmocniejsze reakcje budziły decyzje rządu dotyczące wysokich kar za nieprzestrzeganie reżimu sanitarnego oraz niejasne sposoby wdrażania ograniczeń (z jednej strony zakaz wchodzenia do lasów, z drugiej – polowania traktowane jako wyjście pierwszej potrzeby). Kulminacja nastąpiła w 10. rocznicę katastrofy smoleńskiej, gdy prezes PiS Jarosław Kaczyński wraz ze współpracownikami brał udział w uroczystościach, łamiąc obowiązujące wówczas przepisy sanitarne.
W obostrzeniach nie widać sensu, za to można się w nich dopatrzyć ograniczania swobód obywatelskich – takie opinie wyróżniały się jako opis lockdownu. Jednocześnie „godziny dla seniorów” w sklepach zostały przyjęte ze względnym zrozumieniem, choć widzieliśmy trudności w ich realizacji, głównie ze względu na niechęć do ich przestrzegania przez osoby starsze. Stąd pojawiły się pomysły nakładania na nieposłusznych seniorów sankcji, a także ich dłuższej izolacji jako grupy ryzyka.
Chętnie konfrontowaliśmy działania polskiego rządu z osiągnięciami innych państw. Włochy przedstawiane były jako negatywny przykład kraju, w którym ludzie starsi i chorzy masowo umierają. Szwecję uznaliśmy za eksperyment społeczny, Niemcy – za kraj z rozwiniętą opieką medyczną, który jednak nie ustrzegł się przed licznymi przypadkami COVID-19, Czechy i Słowację – za kraje naszego regionu, w których pandemia wybuchła w podobnym czasie i które wprowadziły obowiązek noszenia maseczek, a także przeprowadzały więcej testów.

Coraz mocniejsze riposty

– Wpisy pokazały też dobitnie, jak bardzo Kościół i polityka to w Polsce tematy połączone – mówi Iwińska. Zarówno, gdy zmniejszano dopuszczalną liczbę osób podczas mszy, jak i gdy luzowano restrykcje z okazji Wielkiejnocy. W komentarzach Kościół był postrzegany bardziej przez pryzmat hierarchów i ich postaw, a nie jako wspólnota wiernych. – Jedni akcentowali, że z perspektywy medycyny widać wyraźnie, że należy zakazać tradycyjnych mszy i organizować je online. Drudzy przekonywali, że w trudnych czasach potrzeba religijności i modlitwy jest szczególnie silna, więc nie można jej zabronić – dodaje dr Troszyński.
Pojawiały się wypowiedzi, że niektórzy zakażeni zasłużyli na infekcję COVID-19. Temat ten był najbardziej popularny na początku marca, po tym jak we wrocławskim kościele pw. Michała Archanioła ksiądz miał w czasie kazania sugerować, że epidemia jest karą za grzechy i homoseksualizm. W kontrze do tych wypowiedzi pojawiła się grupa komentarzy sugerująca koronawirusa jako karę za winy Kościoła. Szybko powiązaliśmy też koronawirusa z polityką i wyborami. Dyskutowaliśmy o sposobach ich bezpiecznej organizacji.
W tym ostatnim przypadku głosy były niezwykle zróżnicowane. Od mówiących, że wybory trzeba przełożyć, po opinie, że przy zachowaniu środków ostrożności trzeba iść do lokali wyborczych. Szczególnie mocno komentowaliśmy działania premiera Mateusza Morawieckiego. Raz internauci krytykowali go za opieszałość, innym razem – za zbyt ostre działania. W miarę pandemii zaostrzał się język, w jakim internauci oceniali działania polityków. Coraz mocniejsze były też riposty na ich słowa.