Zaprezentowany we wtorek najnowszy projekt ustawy frankowej spotkał się ze sporą falą krytyki. Jego wymiar jest łagodniejszy w skutkach dla banków, niż ten zaprezentowany w styczniu, a koszt z jakim będą się musiały one liczyć jest szacowany na 3,6 mld do 4 mld złotych. Poprawa sytuacji frankowiczów ma wynikać ze zwrotu spreadów.

Zwrot spreadów

Pierwszym i chyba najważniejszym elementem nowego projektu ustawy jest zapowiedź zwrotu spreadu, który banki pobierały podczas zawierania umowy kredytowej. Jest to dość spora pomoc dla frankowiczów, ponieważ przyczynić się ona może do zmniejszenia pozostałego do spłaty kapitału. Zwrot różnicy między kursami kupna i sprzedaży będzie możliwy tylko dla tych kredytobiorców, których umowy były zawarte do kwoty 350 tys. zł kredytu na jedną osobę. Zapis ten będzie dotyczył tylko tych kredytów, które były udzielone przez banki od 1 lipca 2000 r. do 26 sierpnia 2011 r. Bardzo istotne jest również to, że zwrot spreadów będzie przysługiwał również tym osobom, których umowy już wygasły.

Jak będzie wyglądało to w praktyce? Klient będzie musiał skierować do banku wniosek z pytaniem, czy w jego przypadku były stosowane spready. Będzie miał na to 6 miesięcy. Po dokonaniu wyliczeń, które mają trwać nie dłużej niż miesiąc bank dokona zwrotu lub pomniejszy aktualny kapitał, który został kredytobiorcy do spłaty. Zwrot gotówki natomiast nastąpi tylko w sytuacjach, gdy zadłużenie w całości zostało już spłacone, lub gdy wyliczona kwota będzie większa od tej, która pozostała do spłaty. Na zdeklarowanie tej rekompensaty w formie wniosku klient będzie miał rok czasu.

Zwracana kwota ma być wolna od podatku.

Na co jeszcze mogą liczyć frankowicze? Zwrot spreadów to tylko wstęp do dalszych działań. Banki będą miały rok czasu na to, aby na drodze ugodowej zaproponować klientom korzystne dla nich warunki przewualutowania kredytu. Projekt bowiem zakłada, aby instytucje finansowe same – na razie bez przymusu ustawowego – wyszły do klientów i doszły z nimi do porozumienia.

Najpierw prośba, po roku przymus

Obecny wymiar projektu ustawy frankowej ma swoje uzasadnienie. Komisja pracująca nad jej kształtem przede wszystkim skoncentrowała się na tym, czego za bardzo nie brano pod uwagę we wcześniejszym projekcie. Chodzi mianowicie o stabilność sektora finansowego. Wcześniejsza propozycja, które zakładała przewalutowanie kredytów w walucie obcej na złote po kursie „sprawiedliwym”, byłaby zbyt gwałtownym posunięciem. Minister Łopiński podczas konferencji podkreślił, że ten rok będzie sprawdzianem i próbą dla banków. Jeśli po tym okresie przygotowane dodatkowe wymogi regulujące oraz ścisły nadzór działań nie wpłynie korzystnie na prace dotyczące przewalutowań kredytów, na banki zostanie nałożony przymus ustawowy. „Dajemy szansę sektorowi bankowemu, będziemy bacznie obserwować to, co będzie się działo w ciągu tego roku” – podkreślał minister Łopiński.

Na zakończenie należy również dodać, że aktualny projekt nie dotyczy tylko kredytów zaciągniętych we frankach szwajcarskich, ale również tych w euro. Natomiast nadzór nad realizacją całego planu pomocy dla kredytobiorców będzie prowadziła Komisja Nadzoru Finansowego.

Przesunięcie przymusowego przewalutowania zobowiązań przez banki o rok jest przez wielu analityków oceniane dość krytycznie, m.in. jako zbyt łagodne i mało restrykcyjne, które nie przyniesie zamierzonych efektów. Jednak w tej sytuacji liczy się to, że frankowicze w końcu mogą otrzymać realną pomoc, mimo iż jej wysokość na chwilę obecną jest mniejsza niż oczekiwali.

Aniela Agopsowicz, analityk walutowy Ekantor.pl