Pomoc z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców idzie po równo – do zadłużonych i w walutach, i w polskim złotym. W cieniu dyskusji o prezydenckiej propozycji pomocy dla frankowiczów 19 lutego zaczął działać Fundusz Wsparcia Kredytobiorców (FWK). Ma on wspomagać osoby obciążone kredytem mieszkaniowym.
Bank Gospodarstwa Krajowego, który zajmuje się techniczną obsługą funduszu, poinformował DGP, że do tej pory zarejestrował 26 umów o udzieleniu wsparcia. Połowa dotyczy wsparcia wypłacanego we frankach, a połowa w złotych. Umowy kredytowe w większości były zawierane w latach 2006–2008. W końcu 2015 r. w bankach czynnych było ponad 1,99 mln umów o kredyt mieszkaniowy.
– Średnia kwota wsparcia to 23 tys. zł. W zarejestrowanych umowach 14 jest na maksymalną kwotę, czyli 27 tys. zł. Zainteresowanie FWK nie jest duże – informuje Anna Czyż, rzecznik BGK. Pomoc funduszu polega na regulowaniu za kredytobiorcę, przez maksymalnie 18 miesięcy, rat kredytu hipotecznego – do 1500 zł. Jeśli rata jest wyższa, trzeba dopłacić różnicę. Z informacji zebranych przez DGP wynika, że umowy z kredytobiorcami, którzy potrzebują pomocy, podpisały m.in. PKO BP, mBank oraz BZ WBK.
– Wnioski napływają systematycznie, nie było zauważalnego efektu otwarcia ani wzrostu zainteresowania z upływem czasu – wskazuje Krzysztof Olszewski z mBanku. O niewielkim zainteresowaniu mówi też BZ WBK, do którego wpłynęło ok. 30 wniosków. Większość – 70 proc. – dotyczy kredytów złotowych. Bank zawarł dotąd cztery umowy – dwie we frankach i dwie w złotych. – Nie przewidujemy większego zainteresowania pomocą z FWK – ocenia Agnieszka Nachyła, menedżer ds. produktów hipotecznych w BZ WBK. Podobne opinie można usłyszeć w innych bankach. Jedna z głównych przyczyn to restrykcyjne wymogi. Kredytobiorca musi być bezrobotny, a miesięczna rata kredytu – przekraczać poziom 60 proc. dochodu miesięcznego gospodarstwa domowego. Na dodatek pomoc trzeba później w ciągu kilku lat zwrócić.
– Do naszego banku trafiło do tej pory kilka wniosków. Konieczność zwrotu zniechęca do funduszu. No i kredyty mieszkaniowe, szczególnie frankowe, są jednymi z lepiej spłacanych, co też wpływa na ograniczone zainteresowanie – wskazuje bankowiec z instytucji plasującej się w drugiej piątce największych banków w Polsce. Kredyty ze stwierdzoną utratą wartości w końcu stycznia miały 2,8-proc. udział w portfelu kredytów mieszkaniowych banków.
Biorąc pod uwagę średnią wielkość udzielonego wsparcia, środki zgromadzone w funduszu są niemal nietknięte. Przy 26 umowach i średnim wsparciu na poziomie 23 tys. zł daje to niecałe 600 tys. zł. Tymczasem ze składek 325 kredytodawców w funduszu uzbierało się niemal 600 mln zł.
– Będziemy monitorować zainteresowanie wsparciem i dyskutować jego kształt. Do tego będą służyły m.in. spotkania banków z radą funduszu – deklaruje Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich, z którego inicjatywy powstał FWK. Przypomina, że koszty związane z zasileniem funduszu obciążyły sektor bankowy. A w ostatnich miesiącach banki zostały też obciążone wpłatami na Bankowy Fundusz Gwarancyjny w związku z upadłością kilku SKOK-ów i SK Banku oraz domiarami kapitałowymi. – Poza inicjatywą, jaką był fundusz, banki poniosły 1 mld zł kosztów związanych ze stabilizacją wysokości rat kredytowych. Były one związane m.in. z ograniczeniem wysokości spreadów walutowych i marż po cięciach stóp przez Bank Centralny Szwajcarii. Jeśli pojawi się potrzeba zmian, będą musiały uwzględnić potrzeby kredytobiorców, ale też możliwości ekonomiczne banków i konieczność zachowania stabilności sektora – zapowiada w rozmowie z DGP.
385,24 mld zł wart był w końcu stycznia portfel kredytów mieszkaniowych udzielonych przez banki gospodarstwom domowym
12,4 mld zł warte były na koniec września 2015 r. zagrożone kredyty mieszkaniowe
11,7 mld zł warte były kredyty, których opóźnienie w spłacie przekroczyło 30 dni