Aby skorzystać z dobrodziejstw rozporządzenia, kredytobiorca musiałby w chwili umorzenia wykorzystywać nieruchomość na swoje cele mieszkaniowe. Rozporządzenie wejdzie w życie 14 dni od ogłoszenia go w Dzienniku Ustaw.
O tym, że minister Szczurek podpisał w piątek rozporządzenie, które zwalnia z podatku dochód uzyskany w związku z restrukturyzacją kredytów hipotecznych, czy wynikający z tzw. rat ujemnych - poinformowała PAP rzeczniczka prasowa Ministerstwa Finansów Wiesława Dróżdż.
Rozporządzenie o zaniechaniu poboru podatku PIT i CIT od niektórych dochodów podatników podatku dochodowego od osób fizycznych oraz podatników podatku dochodowego od osób prawnych przewiduje m.in., że urzędy skarbowe nie będą żądać PIT od umorzonych osobom fizycznym kwot wierzytelności z tytułów zabezpieczonych hipotecznie kredytów udzielonych przed 15 stycznia 2015 r. na własne cele mieszkaniowe. Zgodnie z rozporządzeniem podatek nie byłby pobierany także w przypadku, gdyby kredytobiorca uzyskał od banku przychód w wyniku zastosowania przez bank ujemnych stóp procentowych.
Rozporządzenie przewiduje, że banki nie będą musiały płacić podatku od dochodu stanowiącego równowartość umorzonych zobowiązań. Dotyczyłoby to tej części umorzonego kapitału, od której zaniechano by poboru PIT.
Zgodnie z przepisami podatkowymi umorzony kredyt lub pożyczka są traktowane jako przychód, od którego trzeba zapłacić podatek dochodowy. Kredytobiorca może też uzyskać przychód do opodatkowania w przypadku ujemnego oprocentowania kredytu. Sytuacja taka byłaby możliwa, gdyby suma ujemnego LIBOR dla franka i procentowej marży banku była niższa od zera. W takim przypadku to bank powinien płacić kredytobiorcy odsetki.
Minister finansów Mateusz Szczurek mówił PAP w ubiegłym tygodniu, że wydanie rozporządzenia jest pierwszym krokiem i elementem koniecznym dla jakichkolwiek rozwiązań dot. frankowiczów, o których resort finansów dyskutuje z bankami.
15 stycznia szwajcarski bank centralny (SNB) nieoczekiwanie uwolnił kurs franka (jednocześnie obniżając stopę procentową do minus 0,75 proc.), co spowodowało panikę na rynku. W efekcie raty kredytów zaciągniętych we frankach dramatycznie wzrosły. Wcześniej SNB utrzymywał sztywny kurs, co oznaczało, że euro nie mogło kosztować mniej niż 1,20 franka. Decyzja sprawiła, że szwajcarska waluta skokowo zyskała na wartości, w tym wobec złotego. Po decyzji SNB za franka trzeba było zapłacić rekordowe 5,19 zł, choć dzień wcześniej kosztował 3,57 zł. Obecnie jest to ok. 3,8-3,9 zł.