Wielu konsumentów zastanawia się nad zasadnością i umocowaniem prawnym pobieranych przez banki opłat za przypomnienie o zaległości finansowej wynikającej z umowy kredytowej czy ponaglenia klienta o wpłatę należności, szczególnie jeśli mamy do czynienia z tak prostą formą jak np. wiadomość SMS.
Zgodnie z art. 110 ustawy Prawo bankowe z dnia 29 sierpnia 1997 r. bank może pobierać przewidziane w umowie prowizje i opłaty z tytułu wykonywanych czynności bankowych oraz opłaty za wykonywanie innych czynności, w tym także opłaty za przygotowanie, sporządzenie i przekazanie informacji stanowiących tajemnicę bankową uprawnionym przez ustawę osobom, organom i instytucjom, z wyłączeniem przypadków, gdy udzielenie informacji następuje na żądanie np. sądu, prokuratora, kontroli skarbowej w szczególnych przypadkach o których mówi ów dokument.
Trudno odmówić bankom prawa do zwrotu poniesionych kosztów z winy klientów, którzy zapoznali się z warunkami udzielenia kredytu a w szczególności tabelą opłat i prowizji oraz podpisali umowę znając te zapisy. W przypadku dużych instytucje posiadających miliony klientów koszty takich operacji mogą być niebagatelne. Ale opłaty muszą mieć odzwierciedlenie w rzeczywistych nakładach pracy i pieniędzy poniesionych przez bank.
Przekonał się o tym bank BZ WBK, o czym informowaliśmy w październiku 2014 r. W opinii UOKiK, sposób naliczania przez BZ WBK opłat, był niezgodny z prawem, ponieważ narażał konsumentów na nieuzasadnione koszty. Urząd ustalił m. in., że zgodnie z postanowieniami taryfy opłat i prowizji, konsumenci mogli być obciążani kosztami: 25 zł za wysłanie monitu pocztą, 9 zł za monit telefoniczny, 25 zł za wezwanie do zapłaty, 50 zł za przekazanie sprawy do zewnętrznej agencji windykacyjnej oraz 50 zł za windykację terenową. Nawet 9 złotych za rozmowę telefoniczną, która mogła trwać np. 2 minuty nie miało żadnego umocowania ekonomicznego.
Po tej decyzji bank zmienił swoją politykę. Ale naliczanie opłat za monity czy wezwania do zapłaty to nadal standard. Nie inaczej jest też w SKOK-ach, objętych nadzorem KNF. Sprawdziliśmy ile wynoszą takie opłaty w dwóch największych bankach w Polsce, także pod względem klientów, które de facto ponoszą mogą ponosić relatywnie najwyższe koszty takich operacji ze względu na liczbę kredytobiorców. Bank PKO BP przy umowie pożyczki dla klientów konta Inteligo informuje klientów, że w przypadku zaległości w spłacie muszą się liczyć z takimi kosztami. Telefon interwencyjny w sprawie opóźnienia w spłacie to 10 złotych, a sporządzenie i wysłanie zawiadomienia/monitu w sprawie opóźnienia w spłacie/wezwania do zapłaty to 15 złotych. W Pekao SA nieterminowo spłacający raty kredytu muszą się liczyć z otrzymanie stosownego listu. Pierwsze dwa ponaglenia kosztują 18 złotych, trzecie 23 złote a czwarte jest bezpłatne - informuje o wypowiedzeniu umowy. Współkredytobiorca również może otrzymać monit - odpowiednio za 5, 5 i 10 złotych. Nie inaczej jest popularnych SKOK-ach. W Tabeli opłat i prowizji kasy Stefczyka opłata za monit SMS wynosi 1,50 PLN, opłata za monit telefoniczny 9,90 zł, a opłata za zawiadomienie lub wezwanie do zapłaty wysłane do kredytobiorcy lub poręczyciela 35 złotych.
Temat płatnych monitów podejmowały organizacje konsumenckie. W kwietniu 2012 roku Federacja Konsumentów Rada Krajowa w Warszawie zwróciła się do Związku Banków Polskich w celu zasygnalizowania tego problemu. Sprawa dotyczyła obciążania konsumentów kosztami monitów, wezwań do zapłaty, kierowanych do konsumentów w ramach zawartych umów kredytowych. W czasach, kiedy znaczna część konsumentów ma trudności z regulowaniem zobowiązań, naliczanie przez banki dodatkowych opłat „karnych” za czynności windykacyjne powoduje szybsze powiększanie się zadłużenia i tak niewypłacalnego konsumenta. Takie działanie ze strony banku należy uznać nie tylko za niezgodne z prawem, ale również nieetyczne - informowała FK. Jeśli klient banku nie ma możliwości spłaty raty kredytu w wysokości 200 złotych, to czy kolejne monity i wezwania za 10 czy 20 złotych cokolwiek mogą zdziałać? Obciążanie konsumentów dodatkowymi kosztami pogarsza ekonomiczną sytuację konsumentów, przyspieszając proces wykluczenia społecznego.
Monity i wezwania do zapłaty mają na celu poinformować klienta o zaległości, wszak każdemu zdarzy się zapomnieć przelać pieniądze jeśli nie ma stałego zlecenia. Trudno byłoby obronić tezę, że bank chce dodatkowo zarobić na konsumencie. Pytanie tylko, czy monit za 2, 5 czy 30 złotych zmusi klienta do wcześniejszej wpłaty, skoro nie dokonał jej w terminie? Z drugiej strony rezygnacja z kosztów za wezwanie do zapłaty, a takie przecież bezsprzecznie są, powoduje, że ponosi je bank, czyli wszyscy jego klienci. Także ci terminowo spłacający zadłużenie.