W miarę coraz większego zainteresowania mediów tematyką tzw. sporów frankowych, w przestrzeni publicznej coraz częściej można usłyszeć pojęcia znane dotąd bardziej z dealing roomów bankowych niż ze szklanego ekranu.

I tak do mowy niemalże potocznej przeniknęło pojęcie spreadu walutowego czy też związanej z nim tzw. klauzuli kursowej (nazywanej też przez media klauzulą spreadową).
Czym ona właściwie jest? Najprościej rzecz ujmując, jest to zapis umowy odsyłający do stosowanych przez bank kursów walutowych. Postanowienie to należy wyraźnie odróżnić od tzw. klauzuli walutowej, wprowadzającej odniesienie kredytu do waluty obcej (poprzez tzw. indeksację lub denominację waluty kredytu). Rozróżnienie to znalazło swoje odzwierciedlenie w sprawie Dunai (C-118/17), na gruncie której Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej potraktował te dwie klauzule jako oddzielne postanowienia umowne, poddawane niezależnej analizie prawnej. Obecnie sądy powszechne nie wątpią w dopuszczalność stosowania klauzul walutowych w umowach kredytu hipotecznego. Jako nieprzesądzona rysuje się nadal kwestia posługiwania się w umowach klauzulami kursowymi.
Tylko z pozoru ugruntowane
Od pewnego czasu nasila się jednak przekonanie, że o klauzulach kursowych powiedziano już w zasadzie wszystko, co można było powiedzieć, a tezę o ich niedozwolonym charakterze należy przyjmować jako pewnik. Wydaje się, że podobnie do tego zagadnienia podeszła również I prezes Sądu Najwyższego, która w swoich pytaniach skierowanych 29 stycznia 2021 r. do Izby Cywilnej SN ‒ zmierzających do rozstrzygnięcia zagadnień prawnych dotyczących tzw. kredytów frankowych ‒ całkowicie pominęła możliwość uznania klauzul kursowych za abuzywne, pomimo iż o rozstrzygnięcie tej kwestii postulowało środowisko bankowe zrzeszone w ramach Związku Banków Polskich. Jest to o tyle zdumiewające podejście, gdyż to, co wśród pełnomocników kredytobiorców zaczęło jawić się jako ugruntowane, może za takie uchodzić tylko z pozoru.
Stan niepewności co do kierunku wyjaśnienia zagadnień prawnych w sporach frankowych przekłada się na rosnącą liczbę pytań prejudycjalnych kierowanych do TSUE. Na marginesie należy wskazać, że wyrok TSUE w sprawie Dziubak (C-260/18) w ogóle nie odnosi się do tematyki abuzywności klauzul kursowych, gdyż nie zostało to objęte zakresem pytań prejudycjalnych. Natomiast tematyka, jaką ma niebawem podjąć trybunał, uwidacznia istniejące wątpliwości co do obrania właściwego kierunku orzeczniczego. Wątpliwości te nie dotyczą jedynie skutków stwierdzenia nieważności umowy kredytu, jak postulują obecnie przedstawiciele środowiska konsumentów. Zarysowują się one już podczas badania przesłanek niedozwolonego charakteru klauzul kursowych.
Szereg zagadnień przedstawionych pod rozwagę TSUE w odniesieniu do klauzul kursowych można zasadniczo podzielić na dwie kategorie. Pierwsza dotyczy tego, czy banki miały prawo sformułowania klauzuli kursowej w sposób odwołujący się do rynkowej wartości waluty obcej (pytania w sprawach C-212/20 i C-198/20).
Nie przesądzając kierunku, w jakim pójdzie trybunał, na tak postawione pytanie należałoby odpowiedzieć pozytywnie. Nieprzypadkowo odesłanie do wolnorynkowej wartości waluty obcej znalazło zastosowanie na gruncie przepisów dyrektywy 2014/17 Parlamentu Europejskiego w sprawie konsumenckich umów o kredyt związanych z nieruchomościami mieszkalnymi. Co znamienne, ustawodawca europejski nie posłużył się tam odniesieniem do średniego kursu banku centralnego, nie zdecydował się również ‒ jak życzyliby sobie konsumenci ‒ na wprowadzenie obowiązku formułowania w umowach kredytowych metodologii ustalania kursów stosowanych do przeliczeń. Tym samym PE uznał, że rozwiązanie uwzględniające odniesienie do kursu rynkowego zmierza do zapewnienia konkurencyjnych i wiarygodnych rynków finansowych oraz nakierowane jest na budowanie zaufania konsumentów (preambuła dyrektywy 2014/17). Zasadnie można przy tym twierdzić, że kurs rynkowy aprobowany na gruncie jednej dyrektywy nie powinien uchodzić za niedopuszczalny na gruncie drugiej (tj. dyrektywy 93/13).
Tabele kursowe
Banki, na podstawie art. 111 prawa bankowego, zobowiązane są do sporządzania tabeli kursowej i publikowania stosowanych przez siebie kursów walut w miejscu wykonywania działalności w sposób ogólnie dostępny (w oderwaniu od jakiegokolwiek stosunku umownego). Według tej tabeli bank musi dokonywać operacji walutowych ze swoimi kontrahentami. Wobec tego naturalną konsekwencją udzielenia przez dany bank kredytu odniesionego do waluty obcej jest odwołanie się w mechanizmie indeksacji do tabeli kursowej obowiązującej w tymże banku. W takim też duchu wypowiedział się prezes NBP, który na konferencji prasowej 5 lutego 2021 r. stwierdził: „Dla każdego finansisty tabele kursów walut publikowane przez banki są czymś oczywistym i immanentnym elementem rynku. Tak funkcjonuje rynek. Stosowane są powszechnie, na co dzień służą do rozliczeń różnego rodzaju transakcji walutowych, nie tylko kredytów. Stosowanie ich przez bank, jak wspomniano w pytaniu, jest umocowane w prawie bankowym. Dlatego, gdybyśmy rzeczywiście mieli do czynienia z podważaniem ich stosowania, stanowiłoby to bardzo istotny problem i podważało dotychczasowe zasady obrotu gospodarczego”. Należy też poczynić uwagę, że w okresie największej popularności kredytów indeksowanych żaden przepis prawa nie nakładał na banki obowiązku wskazania sposobu ustalania kursu właściwego dla dokonywanych rozliczeń. Umowy o kredyt indeksowany odzwierciedlały zatem ówcześnie obowiązujący model ustawowy i w tym zakresie powinny być wyłączone spod oceny z perspektywy abuzywności.
Druga grupa zagadnień zdaje się dotykać sedna problemu tzw. sporów frankowych. Polskie sądy powszechne nadal nie są przekonane, czy daleko idąca ochrona konsumentów, w tym m.in. kredytobiorców frankowych, może obejmować osoby, które w ogóle nie przeczytały zawieranej umowy lub w żaden sposób nie sygnalizowały przedsiębiorcy kłopotów w jej zrozumieniu, w tym nie zwracały się z prośbą o wyjaśnienie niejasnych ich zdaniem zapisów. Wątpliwości sądów są jak najbardziej zrozumiałe i zapewne wiążą się z szerszym problemem, a mianowicie wykorzystywaniem argumentu abuzywności klauzul kursowych w sposób instrumentalny, w celu uniknięcia skutków decyzji o skorzystaniu z finansowania w walucie obcej.
Podobnie zjawisko to ujął przewodniczący KNF na dorocznym spotkaniu z przedstawicielami środowiska bankowego 8 grudnia 2020 r., wskazując, że „być może uprawniona jest teza, «że abuzywność poszczególnych klauzul umownych, które są zawarte w umowach o walutowe kredyty hipoteczne, jest obecnie wykorzystywana instrumentalnie przede wszystkim w celu uniknięcia skutków umowy, które to skutki stały się dla klientów dotkliwe, z uwagi na zmiany na rynku walutowym raczej niż w wyniku samej tylko abuzywności tych klauzul»”.
Trudno nie zauważyć, że większość konsumentów w toku procedury kredytowej, mimo składanych pisemnie oświadczeń, w ogóle nie była zainteresowana tym, jaki kurs znajdzie zastosowanie do przeliczeń walutowych. Przeważająca część kredytobiorców nie wiąże obecnie swojego pokrzywdzenia z zastosowaniem bankowego kursu waluty. Świadczy o tym choćby niechęć konsumentów do zakończenia sporów w drodze wprowadzenia do rozliczeń skrajnie dla nich korzystnego średniego kursu publikowanego przez NBP.
Usługi kantorowe
Nie sposób przy tym zgodzić się z argumentacją, że konsumenci nigdy nie umawiali się z bankami na świadczenie tzw. usług kantorowych w ramach umów kredytów indeksowanych. Kredyt indeksowany był odpowiedzią na potrzeby kredytobiorcy, oczekującego z jednej strony kredytu z niskim oprocentowaniem, taniego w obsłudze (a więc wyrażonego w walucie obcej), a z drugiej strony ‒ zainteresowanego wypłatą środków w walucie krajowej w celu zagwarantowania, że w momencie jego uruchomienia kredytobiorca uzyska kwotę w złotych potrzebną na zakup nieruchomości. Aby mechanizm ten mógł funkcjonować, bank udzielający kredytu musi przyjąć na siebie rolę quasi-kantoru, a zatem odkupić w momencie uruchomienia kredytu od swojego klienta udzielone mu środki w walucie obcej w zamian za złotówki, a następnie sprzedawać klientowi walutę obcą pozyskaną w chwili wypłaty kredytu w ramach spłaty kolejnych rat kredytowych. Jest to naturalne następstwo wybranej formy finansowania, stanowiące jej immanentny element. Czynności kantorowe są zatem w sposób oczywisty wpisane w samą istotę kredytu indeksowanego, w sytuacji, gdy konsument nie decyduje się na nabywanie waluty we własnym zakresie.
Z tej perspektywy należałoby się zastanowić, czy umowa kredytu indeksowanego nie ma tzw. charakteru umowy mieszanej (tak jak przykładowo umowa o wykonanie usługi fryzjerskiej zawiera w sobie umowę depozytu w odniesieniu do okrycia wierzchniego, które jest wieszane przez klienta na terenie zakładu w celu wykonania tej usługi). Czyli takiej, w której oprócz umowy zawierającej postanowienia istotne określone w art. 69 prawa bankowego dla umowy kredytu (udostępnienie określonej kwoty kredytu na określony czas w zamian za wynagrodzenie) z jej natury prawnej związanej z zastosowaniem mechanizmu indeksacji wynika konieczność realizacji powiązanej usługi wymiany walut.
W rezultacie zasadne jest również pytanie, czy klauzula kursowa zawarta w umowie o kredyt indeksowany lub denominowany odnosząca się w swojej istocie do tej „dodatkowej usługi kantorowej” może w drodze analogii korzystać z domniemania braku abuzywności na podstawie art. 3 ust. 3 dyrektywy 93/13 w zw. z ust. 2 lit. c załącznika do tejże dyrektywy. Biorąc pod uwagę, że powyższa regulacja stanowi, iż w przypadku umów kupna i sprzedaży walut obcych kurs waluty może być ustalony przez dostawcę w momencie dostawy waluty i przy założeniu spełniania kryteriów rynkowości wynikających z dyrektywy 2014/17, poważne wątpliwości rodzi możliwość uznania tego typu postanowień za abuzywne.
Kancelaria Baker McKenzie reprezentuje banki w sporach sądowych