Rok 2012 jest już za nami. W świecie bankowości sporo się w nim działo, dlatego warto przeprowadzić krótkie podsumowanie najważniejszych wydarzeń, nowości czy też zmian w przepisach dotyczących banków.

Dosyć często o finansach mówi się, że są nudne. Ten rok w świecie finansów zdecydowanie do nudnych nie należał. Z rynku zniknęły lokaty omijające podatek Belki, zamknięto program Rodzina na swoim, pojawiły się nowe produkty w kategorii finansów osobistych, które narobiły sporo zamieszania. Doszło też do kilku zmian, które mogą mieć niebagatelny wpływ na przyszły rok. Wszystkim zajmiemy się po kolei.

Odejście do lamusa

To nie powinno było być zaskoczeniem dla nikogo, kto chociaż trochę śledził informacje ze świata finansów. Od 1 kwietnia weszły w życie nowe przepisy dotyczące zasad naliczania podatku od dochodów kapitałowych czego skutkiem był koniec istnienia luki umożliwiającej omijanie podatku. Oznaczało to śmierć dla lokat z dziennym naliczaniem odsetek, które przynosiły nam większe zyski. Co ciekawe, po zmianie przepisów, wbrew przewidywaniom, nie mieliśmy do czynienia z odpływem części klientów do firm parabankowych. Oferta banków pozostała na podobnym poziomie, nie było żadnej rewolucji pod względem wysokości oprocentowania.

Porównaj lokaty długoterminowe i wybierz najbardziej odpowiednią dla siebie

Rok 2012 to także koniec dla programu Rodzina na Swoim, który przez wielu nazywany był nieco złośliwie „Deweloper na swoim”. Do programu było wiele zastrzeżeń. Jednym z najczęściej powtarzających się zarzutów jest twierdzenie, że program to dotacja z państwowego budżetu dostępna dla nielicznych, która nie pomaga tak naprawdę młodym Polakom, ale deweloperom w sprzedaży mieszkań sztucznie zawyżając ceny. Prawdą jest, że po zaostrzeniu warunków (nowe maksymalne stawki za metr kwadratowy mieszkania) spadło zainteresowaniem RnS, co skutkowało… obniżką cen mieszkań. Wprawdzie topniały one powoli, jednak w sposób zauważalny. Do tego narodziło się mnóstwo nowych promocji ze strony deweloperów, którzy chcieli skusić klientów do swojej oferty (podobne do RnS systemy dopłat, garaż gratis, etc.).

To jednak nie koniec państwowej pomocy dla chcących nabyć własne M. Niedawno mogliśmy usłyszeć o nowym projekcie, który jest dosyć kontrowersyjny. O ile w ramach RnS można było dostać dotację zarówno na mieszkanie nowe jak i używane, to teraz możliwość wyboru zniknie. Z nowego programu będą mogli skorzystać tylko ci z nas, którzy będą chcieli kupić mieszkanie wprost od dewelopera. Pomijając w ogóle kwestię sensowności takiego programu dopłat, to ciężko będzie odeprzeć zarzut, że jest to tak naprawdę pomoc dla deweloperów.

Jest jeszcze jedna istotna kwestia. Sam program Rodzina na swoim działał od 2007 roku. Jego założenia były takie, że przez pierwsze siedem lat posiadania kredytu państwo spłaca za kredytobiorcę połowę raty odsetkowej. W 2014 roku skończy się okres pomocowy dla pierwszych uczestników programu. Nikt nie bada jaka jest ich sytuacja finansowa, zarobki, stan budżetu. Nikt nie wie czy ludzie będą umieli poradzić sobie z koniecznością spłacania dwa razy większej raty. Niestety można spodziewać się pewnych problemów na tym polu, w skrajnej sytuacji także domagań się dalszej pomocy od państwa.

Kartowe prowizje

O sprawie opłaty interchange pisaliśmy już kilka razy ponieważ jest to temat niezwykle ważny, który dotyka każdego z nas. Sprawy ostatecznie wciąż nie rozstrzygnięto, toczą się prace nad nowelizacją ustawy o usługach płatniczych. Opłata interchange to prowizja jaką muszą płacić agenci rozliczeniowi bankowi, od każdej transakcji dokonanej za pomocą karty debetowej bądź kredytowej. Jest ona częścią pewnego większego łańcucha. Płacąc kartą w sklepie wydajemy polecenie zablokowania kwoty za zakup na naszym koncie. Bank, który jest wystawcą naszej karty, przekazuje odpowiednią sumę agentowi rozliczeniowemu pomniejszając ją o opłatę interchange.

Potem agent rozliczeniowy przelewa sklepowi, w którym robimy zakupy, kwotę transakcji po potrąceniu swojej opłaty, w skład której wchodzą aż 3 prowizje: opłata interchange, marża agenta rozliczeniowego oraz opłata dla organizacji płatniczej (Visa, MasterCard). Ta łączna opłata nosi nazwę „Merchant Service Charge” (MSC). W Polsce te opłaty należą do najwyższych w całej Unii Europejskiej, ich średnia wartość wynosi ok. 1,8% (interchagne – 1,6%), chociaż są sklepy gdzie wyniesie ona więcej – najczęściej mali sklepikarze dostają gorsze warunki wynajmu terminali i podłączenia do systemu. W UE, średnia wartość opłaty interchange to 0,7%. Różnica jest kolosalna. Biorąc pod uwagę te koszty nie powinny dziwić nikogo często spotykane informacje o minimalnych kwotach transakcji kartą czy odmowie przyjmowania innych form niż gotówka. Z resztą opłaty te są często przerzucane na klientów w cenach towaru.



W ciągu roku próbowano dojść do porozumienia w kwestii obniżenia opłat. Banki argumentowały, że ponoszą koszty rozwoju sieci stąd konieczne są wysokie stawki, przedsiębiorcy z kolei mówią, że to wysokie stawki powstrzymują ich przed inwestowaniem w terminale obsługi kart. NBP próbował pogodzić strony i zaproponował dosyć interesujące rozwiązanie, które powinno wszystkich zadowolić – powolny spadek opłat w zależności od rozwoju rynku. Niestety do porozumienia nie doszło i za zmiany wzięli się politycy. Projekt przyjęty przez Senat zakłada obniżenie opłaty interchange do poziomu 0,5% do końca 2016 roku. Przy okazji prac w sejmie wyszła kwestia kolejnej opłaty… surcharge.

Surcharge to opłata, która bezpośrednio dotyka klientów. W Polsce przewiduje się wprowadzenie jej w dwóch wersjach. Pierwsza to naliczanie opłaty przez sklepikarza za płacenie karta kredytową z największymi opłatami MSC, tak by mógł on odbić sobie wysokie koszty. Druga wersja to prowizja za wypłaty z bankomatów. Tak by operator sieci bankomatowej mógł pobrać opłatę od klienta wybierającego gotówkę z urządzenia, które nie należy do jego banku. Według Ministerstwa Finansów wprowadzenie surcharge od bankomatów miałoby pozwolić na szybszy i rozleglejszy rozwój sieci tych urządzeń. Klient miałby być informowany o wysokości dodatkowej opłaty, ale nikt nie wie jak to w praktyce będzie wyglądać. Teoretycznie wszystko może się jeszcze zmienić, ale wprowadzenie opłaty surcharge może spowodować nieco zamieszania, oraz… ucieczkę klientów od płatności kartami kredytowymi i debetowymi. Nikt nie będzie chciał płacić plastikiem jeśli czy korzystać z bankomatów obcych sieci jeśli będzie miał do czynienia z szeregiem różnych taryf w zależności od sklepu, sieci, karty czy nawet… miejsca, w którym dokonuje transakcji.

Nowości produktowe

W kończącym się właśnie roku mieliśmy mniej znaczących nowości niż w 2011 jednak odbiły się one szerszym echem. Po części z powodu reklamy, po części z powodu swojej atrakcyjności.

W czerwcu wystartował Alior Sync, który spowodował sporo zamieszania. Wirtualne ramię Alior Banku, z jednym kontem osobistym. Odpowiednia kampania reklamowa, prowadzona jeszcze przed właściwym uruchomieniem banku, oraz niezwykle korzystne dodatki do konta przykuwające uwagę każdego. Zwłaszcza ludzi polujących na okazje. Konto osobiste Alior Sync oferowało od początku wysoki moneyback, zwrot części wydanej gotówki – 5% od każdej transakcji przeprowadzonej w Internecie. Dodatkowo było w 100% bezpłatne oraz oferowało 10 darmowych błyskawicznych przelewów w miesiącu. Początkowy limit zwrotu oscylował w granicach 1250 złotych miesięcznie.

Dosyć szybko zaczęły się jednak problemy. Bank nie założył chyba na początku, że znajdą się tacy, którzy będą próbowali system oszukać i zarobić ile się da jak najmniejszym kosztem. Nie obyło się bez wizerunkowych wpadek w postaci odmowy zwrotu z powodu lewych transakcji, ludziom którzy takich transakcji nie mieli. Ostatecznie, po zebraniu odpowiedniej grupy klientów, wprowadzono ograniczenia względem przyznawania 5% zwrotu. Od grudnia wprowadzono warunki uprawniające do otrzymania zwrotu. W dużym skrócie trzeba po prostu być aktywnym klientem z odpowiednimi i regularnymi przychodami, ewentualnie z kredytem w banku bądź zdeponowanymi oszczędnościami. Wielu klientom to się jednak nie spodobało i zadeklarowali już swój exodus z tej instytucji.

Sporą konkurencją dla Alior Sync może być z kolei nowy projekt Getin Banku. Chce on zawalczyć o klienta o podobnym profilu z nowym „GETIN UP”. Jako dodatki mające nakłonić do konta oferują: menadżera finansów, program oszczędnościowy podobny do mBankowego mSavera, przelewy przez facebooka, aplikacje mobilne, autouzupełnianie przelewu przez skany faktur, płatności NFC, kartę display MasterCard (karta oraz token w jednym) oraz program premiowy analogiczny do programu z „Konta Skarbonkowego” z getinonline. Czyli banki płaci nam 1 zł za każdą założoną lokatę, za każdy przelew pensji do banku i za każde 100 zł wydane kartą. W stosunku do 1250 zł od Alior Sync to niewiele, ale można mieć niemal pewność, że premia ta utrzyma się nieco dłużej niż oferta Aliora.

Niewypał roku?

Właściwie ostatnia nowość do omówienia, która może zainteresować przeciętnego użytkownika. Tym razem nie pochodzi ona od konkretnego banku, ale od rządu. Mowa o IKZE – Indywidualnym Koncie Zabezpieczenia Emerytalnego. Jak sama nazwa wskazuje jest to produkt finansowy służący do oszczędzania na emeryturę. Wprowadzony z pompą jako alternatywa dla innego produktu oszczędnościowego zaproponowanego przez państwo – IKE. Jak pokazały między innymi nasze wyliczenia (http://www.totalmoney.pl/artykuly/11440,ubezpieczenia,ike-czy-ikze--jak-lepiej-oszczedzac-na-emeryture,1,1) oraz wyniki „sprzedaży”, nowe konto emerytalne jest niewypałem. Nie dość, że w chwili obecnej zysk jest taki sam w porównaniu do IKE, to jeszcze jego konstrukcja jest taka, że możemy na nim stracić bowiem podatek od oszczędzania, zapłacimy przy wypłacie gotówki z konta. Wprawdzie w dniu wpłaty mamy ulgi, ale nikt bowiem nie wie jakie stawki podatkowe będą za kilkanaście lat.

Porównaj konta osobiste z dostępem przez Internet

2013 – czerwonym rokiem?

Na rynku pojawiło się jeszcze kilka ciekawostek – jak np. program oszczędnościowy mSaver (link do lupy jeśli jakaś jest), który zachęca do oszczędzania czy też upowszechnienie się menadżerów finansów oraz aplikacji mobilnych. Została sfinalizowana transakcja przejęcia Kredyt Banku przez BZ WBK (który należy do Santandera), powstał w ten sposób trzeci największy w Polsce bank, pod czerwonym sztandarem, o którym z pewnością będzie głośno w przyszłym roku. Warto też pamiętać, że na nasz rynek oficjalnie weszły Chińskie banki, które na razie się przyczaiły, ale kto wie, może to one nas zaskoczą w przyszłości?