Przybywa tych, którzy mają do spłaty dwucyfrową liczbę zobowiązań w bankach i firmach pożyczkowych. Ich zadłużenie przekracza 15 mld zł.
Do niemal 100 tys. urosła w połowie tego roku liczba osób, które mają 10 lub więcej kredytów bądź pożyczek – wynika z danych Biura Informacji Kredytowej. Jeszcze pięć lat temu było ich niemal o połowę mniej.
Grupa z dwucyfrową liczbą zadłużeń była symbolem poprzedniego boomu kredytowego. Głośno było o przypadkach osób starszych, które brały pożyczki w kilku bankach, wpadając w pętlę zadłużenia. Wówczas liczba osób z 10 i więcej zobowiązaniami w szczytowym momencie przekraczała 210 tys.
– Obecnie przeciętne zadłużenie osoby z 10 lub więcej zobowiązaniami finansowymi to 159 tys. zł. Kwota ta w ostatnich kwartałach się nie zmienia. Uwzględnia też hipotekę, ale kredyty na nieruchomości mają stosunkowo niewielki udział. Łączne zobowiązania tych osób to 15,5 mld zł. W tym hipoteki to 4,7 mld zł – mówi Mariusz Cholewa, prezes BIK.
Obecnie wśród osób z dużą liczbą zobowiązań wobec instytucji finansowych przeważają ludzie młodsi. Średni wiek klienta „10 plus” to 42 lata, o sześć lat mniej, niż wynosi przeciętna dla całego rynku. Osoby młodsze to często klienci firm pożyczkowych, zwłaszcza tych, które oferują swoje produkty przez internet.
– Klienci „10 plus” statystycznie są obarczeni wysokim ryzykiem. Choć nie zawsze. Zakupy na raty to również produkt kredytowy. Jeśli ktoś np. remontuje mieszkanie, może mieć kilka zakupów na raty, co przekłada się na statystyki, ale nie są to zazwyczaj klienci o wyższym ryzyku. Widzimy, że banki aktywne w „ratach 0 proc.” mają większy udział w kredytach „10 plus” – dodaje prezes BIK.
„10 plus” po połowie składa się z osób zadłużonych tylko w bankach i tych, które mają zobowiązania i w bankach, i w firmach pożyczkowych. Liczebność pierwszej od kilku lat jest względnie stała. Systematycznie zwiększa się ta druga.
Agnieszka Wachnicka, prezes Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego, uważa, że przyrost liczby osób z dużą liczbą zobowiązań to efekt… lepszej współpracy BIK z firmami pozabankowymi. – Dopiero ustawa z 2015 r. wprowadziła prawną możliwość raportowania przez instytucje pożyczkowe do BIK, wcześniej w tej bazie znajdowały się informacje o zobowiązaniach w sektorze banków i SKOK-ów. Liczba instytucji pożyczkowych współpracujących z BIK stale się zwiększa, a w konsekwencji przyrasta baza danych, jednak wciąż dane te nie prezentują pełnego obrazu sytuacji na rynku pożyczek poza bankowych – mówi.
Według niej w samych firmach pożyczkowych sytuacja nie jest zła.
– Z danych Credit Check, platformy wymiany informacji o rynku pożyczkowym, wynika, że przeciętny kredytobiorca posiada dwie pożyczki pozabankowe. Odsetek klientów, którzy posiadają powyżej 10 zobowiązań zaciągniętych w instytucjach pożyczkowych, wynosi niespełna 1 proc. – informuje prezes FRRF.
Boom kredytowy sprzed dekady zakończył się znaczącym wzrostem odsetka kredytów nieregularnych i koniecznością tworzenia przez banki rezerw obniżających ich zyski. Czy tym razem również mamy do czynienia z podwyższonym ryzykiem?
– Banki w tej chwili widzą aktywność Kowalskiego w firmie pożyczkowej. Jest ona uwzględniana w modelach i w regułach bankowych. Wiedzą też, że jeśli klient „dotyka” firmy pożyczkowej, to statystycznie jest bardziej ryzykowny, a nikt nie ma przecież interesu w udzieleniu kredytu, który nie będzie się spłacał – ocenia Mariusz Cholewa. – Trochę inaczej wygląda to w firmach pożyczkowych. Jest tu grupa podmiotów, które zwracają bardzo dużą uwagę na jakość klientów. Ale jest też grupa firm dużo bardziej „liberalnych”, są one w stanie funkcjonować tylko dzięki możliwości pobierania wysokich opłat. I tu wpadnięcie w pętlę zadłużenia jest faktycznym zagrożeniem – dodaje prezes BIK.