Kolejny miesiąc rośnie wartość kredytów konsumpcyjnych przy jednoczesnym spadku ich liczby.
DGP
Według najnowszych danych Biura Informacji Kredytowej w sierpniu banki i SKOK-i udzieliły łącznie 634,6 tys. kredytów konsumpcyjnych, pożyczając w sumie 7,37 mld zł. W porównaniu do sierpnia 2018 r. liczba kredytów spadła o 1,8 proc., ale ich wartości wzrosła o 4,7 proc. Z zestawienia sporządzonego przez BIK wynika, że Polacy mniej chętniej sięgają po niewielkie pożyczki, do 1 tys. zł. Ich liczba spadła w ciągu roku o prawie 16 proc. Za to w segmencie kredytów wysokokwotowych, powyżej 20 tys. zł, mamy boom: banki zawarły o 9,5 proc. więcej umów z klientami, pożyczając im o 10 proc. większą kwotę.
To, że banki są bardziej skłonne udzielać większych kredytów jest jednocześnie dobrą i złą informacją. Dobrą dla dalszego wzrostu konsumpcji prywatnej, która od kilku lat jest głównym motorem wzrostu gospodarczego. W obliczu nadciągającego spowolnienia, widocznego już w niektórych danych, jak zatrudnienie czy produkcja przemysłowa, większy kredyt konsumpcyjny w połączeniu z miliardami złotych dodatkowych transferów społecznych może być paliwem podtrzymującym płomień dobrej koniunktury. Ale jest też druga strona tego medalu, czyli ryzyko wzrostu inflacji, które będzie coraz większe w miarę rosnącego popytu. Mówił o tym w wywiadzie dla DGP prof. Łukasz Hardt z Rady Polityki Pieniężnej. Według niego „dużej dynamiki kredytu konsumpcyjnego nie należy lekceważyć”, a Komisja Nadzoru Finansowego powinna coś zrobić, „przynajmniej ograniczyć jego maksymalną wielkość i zobowiązać banki do bardziej starannego analizowania zdolności kredytowej tych, którzy występują o duże kwoty”.
Ale KNF nie widzi podstaw do działania. Jacek Barszczewski, dyrektor departamentu komunikacji społecznej UKNF, zwraca uwagę, że w ogólnych informacjach o dynamice kredytu nie widać niepokojących zjawisk. Roczna dynamika takich kredytów w czerwcu 2016 r. wyniosła 8,3 proc., w 2017 r. 6,8 proc., w 2018 r. 7,8 proc. i 7,7 proc. w 2019 r. Utrzymuje się więc na stabilnym poziomie. Ale, jak zauważa dyrektor Barszczewski, KNF bacznie się przygląda temu, co się dzieje na rynku, zwłaszcza kredytom wysokokwotowym.
– UKNF będzie ściśle monitorował rozwój tego portfela w bankach i zamierza reagować w przypadku nadmiernego wzrostu ryzyka związanego z tym portfelem. Podobną opinię wyraża Komitet Stabilności Finansowej, który zaleca dalszy monitoring i analizę tego rodzaju kredytów – napisał nam w odpowiedzi na pytania w tej sprawie.
Kredyty na duże kwoty wymagają szczególnej troski, bo ich jakość jest gorsza niż całego portfela konsumpcyjnego. KNF w swoim raporcie za 2018 r. stwierdza, że na koniec 2018 r. kredyty ze stwierdzoną utratą wartości w tej grupie stanowiły 12,7 proc. ogólnej liczby tych kredytów oraz 10,4 proc. ich ogólnej wartości. Gdyby doszło do tego, czego obawia się prof. Hardt z RPP, że inflacja wzrosłaby ponad miarę i trzeba by było podnosić stopy, to te wyniki z pewnością by się pogorszyły ze względu na wzrost kosztów obsługi.
Kredytom na duże kwoty bacznie przygląda się też rzecznik finansowy, którego rolą jest m.in. ochrona klientów banków. RF interesują przede wszystkim koszty pozaodsetkowe.
– Obserwacje naszych ekspertów potwierdzają trend polegający na wzroście znaczenia prowizji czy opłat przygotowawczych, przy jednoczesnym spadku znaczenia kosztów wynikających z oprocentowania kredytów – mówi Marcin Jaworski z Biura RF. Dodaje, że banki kładą większy nacisk na dodatkowe opłaty nie tylko dlatego, że mało zarabiają na odsetkach. Innym powodem była niewłaściwa interpretacja przepisów dotyczących rozliczenia kredytu konsumenckiego przy jego wcześniejszej spłacie, stosowana przez banki, SKOK-i i firmy pożyczkowe. Rozliczały one odsetki czy składki za ubezpieczenie, ale prowizji i opłat przygotowawczych już nie chciały zwracać, wbrew opiniom RF i UOKiK, które ostatnio zostały potwierdzone przez TSUE.
– Liczymy, że po wyroku TSUE ta praktyka ulegnie zmianie – dodaje Marcin Jaworski.