Nierówności dochodowe w Polsce się pogłębiają. Liczba najbogatszych rośnie o jedną czwartą w ciągu roku, a w tym czasie zwiększa się zasięg ubóstwa.
Izby administracji skarbowej podały nam, ile spośród osób, które złożyły PIT za 2018 r. w poszczególnych województwach, wykazało dochód do opodatkowania przekraczający milion złotych. Najwięcej zamożnych osób – jak co roku – rozliczało się na Mazowszu. Według wstępnych danych z Izby Administracji Skarbowej w Warszawie było ich 8600. To znacznie więcej niż przed kilkoma dniami szacował serwis Business Insider, który nie dysponował jeszcze danymi stołecznej IAS.
DGP
To, że najwięcej zamożnych osób rozlicza podatki w województwie mazowieckim, jest oczywiste, bo statystycznie to najbogatszy region w Polsce. W metropolii warszawskiej PKB na jednego mieszkańca jest ponad dwukrotnie wyższy od średniej krajowej. Według danych za 2017 r. (ostatnie dostępne, jakie opublikował GUS) był on wart 113,3 tys. zł, podczas gdy w całym kraju PKB per capita wynosił średnio 51,8 tys. zł. I to właśnie w aglomeracji warszawskiej mieszka najwięcej bogatych. W stolicy i gminach z powiatu warszawskiego zachodniego mamy co najmniej 5 tys. milionerów, w pozostałych powiatach zaliczanych do metropolii warszawskiej kolejne 1,5 tys. Co najmniej, bo zarówno dane z Mazowsza, jak i pozostałych IAS w kraju nie są jeszcze ostateczne.
Ale i bez ostatecznych danych można wysnuć już pierwsze wnioski. Na przykład taki, że rozpędzona gospodarka sprzyja bogaceniu się i tak już zamożnych osób, skoro grupa milionerów tak szybko rośnie. W ciągu czterech ostatnich lat zwiększyła się o ponad połowę, bo jeszcze w 2015 r. najbogatszych było nieco ponad 19,5 tys. Dziś to ok. 31,5 tys.
O tym, że pieniądz przyciąga pieniądz, świadczy choćby to, że w przypadku Mazowsza milionerów przybywa szybciej niż średnio w kraju. Od 2015 r. o 80 proc., w samym 2018 r. o 29 proc. przy średniej krajowej na poziomie 25 proc. Ale jednocześnie nieźle powodzi się osobom w biedniejszych regionach. W województwie świętokrzyskim, czwartym od końca pod względem wypracowywanego PKB, grono osób z dochodem powyżej miliona złotych niemal się podwoiło. A w najmniej zamożnym regionie, czyli na Podlasiu, liczba milionerów wzrosła o niemal 70 proc.
Skoro liczba milionerów tak szybko przyrasta, a równocześnie zwiększa się zasięg ubóstwa, o czym przed kilkunastoma dniami informował GUS, to mamy sygnał wskazujący na rosnące nierówności dochodowe. Zdanie to podziela Michał Myck, dyrektor Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA. – To na razie sygnał, że nierówności się pogłębiają, bo z ostateczną odpowiedzią musimy poczekać na dane dotyczące całej populacji, m.in. na informacje, jak duże dochody osiągali milionerzy oraz jak kształtowały się dochody większości populacji znajdującej się pomiędzy grupami z krańców rozkładu dochodów – mówi Michał Myck. Ale dodaje, że patrząc na źródła tych dochodów – a większość milionerów uzyskuje je z działalności gospodarczej, rozliczając się według liniowej stawki PIT – można postawić tezę, że to wzrost w realnej gospodarce jest bezpośrednią przyczyną zwiększenia ich zamożności, a nie na przykład hossa na giełdzie. A ci, którzy nie korzystają z owoców wzrostu gospodarczego – jak rodziny żyjące ze świadczeń społecznych, a nie z pracy – przy nominalnie stałych wartościach transferów socjalnych stają się ubożsi. To właśnie w ich przypadku zasięg ubóstwa w 2018 r. zwiększył się najbardziej.
– Z liniowego PIT, według którego rozlicza się większość milionerów, korzystają przedsiębiorcy, ale też osoby, które formalnie prowadzą działalność, ale faktycznie umowa wiąże ich z jednym kontrahentem, dla którego tak naprawdę świadczą pracę. Wyższe dochody mogą być zatem efektem podwyżek uposażeń dla menedżerów i specjalistów, co może mieć związek z sytuacją na rynku pracy – dodaje Michał Myck. I zwraca uwagę, że – z drugiej strony – świadczenia społeczne nie rosły tak szybko jak płace. Stąd nożyce wielkości dochodów mogą się coraz bardziej rozszerzać.