W przyszłym roku w niemal wszystkich urzędach będzie można zapłacić kartą. Sklepów, w których nie trzeba wyciągać gotówki, również przybywa.
– Mamy w obiegu gotówkę o wartości 210 mld zł. Odpowiada to prawie 10 proc. produktu krajowego brutto. Równocześnie koszty obsługi gotówki to, jak wynika z badań, 1,8 proc. PKB. Oznacza to, że przewyższają nakłady na naukę. Jest na czym oszczędzać – tak do obrotu bezgotówkowego zachęca Włodzimierz Kiciński, wiceprezes Związku Banków Polskich.
W naszym kraju gotówka wciąż trzyma się jednak mocno. Świadczy o tym nie tylko jej łączna kwota. Widać to również w statystykach korzystania z kart płatniczych. W I kwartale 2018 r. (nowszych danych jeszcze nie ma) wartość transakcji z ich udziałem wyniosła 160 mld zł. Z tej kwoty prawie 77 mld zł przypadło na wypłaty gotówki, zwykle w bankomatach, w niewielkiej części również w oddziałach banków. Ta gotówka później jest wykorzystywana do płacenia za codzienne zakupy.
Milion w urzędach (i u policjantów)
Dlaczego nie płacimy bezpośrednio kartą? Bo, jak mówi Dominik Wójcicki, dyrektor departamentu gospodarki elektronicznej w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii, w tylko jednej trzeciej sklepów czy punktów usługowych jest taka możliwość. Mnożą się więc programy, których celem jest zwiększenie liczby miejsc, gdzie da się zapłacić kartą.
W ubiegłym roku taką inicjatywę w odniesieniu do urzędów administracji publicznej podjęła Krajowa Izba Rozliczeniowa. Na starcie płatności bezgotówkowe przyjmował jeden na dziesięć urzędów. Dziś robią to już dwa na trzy. – Przed końcem tego roku chcemy dojść do poziomu 80 proc. Osiągnięcie 100 proc. byłoby trudne, ale mam nadzieję, że 95 proc. uda się osiągnąć w połowie przyszłego roku – zapowiada Dariusz Marcjasz, wiceprezes KIR.
/>
I chwali się dotychczasowymi efektami akcji: – Urzędów, które weszły do programu do końca sierpnia, jest 1590. Od kwietnia 2017 r. we wszystkich wykonano ponad 900 tys. transakcji na kwotę 114 mln. Jeśli dodamy do tego 100 tys. transakcji bezgotówkowych wykonanych przez policję, to ich liczba przekracza milion.
Od ponad pół roku możliwe jest opłacenie mandatu kartą bezpośrednio u funkcjonariusza, który go wystawia.
Z urzędami chce współpracować również Fundacja Polska Bezgotówkowa. To inicjatywa banków, agentów rozliczeniowych (firm wydających sklepom terminale płatnicze i rozliczających transakcje) oraz organizacji kartowych. Podmioty te przeznaczyły na ten cel 600 mln zł. Od ponad pół roku fundacja prowadzi program, w ramach którego sklepy mogą dostać na 12 miesięcy darmowe terminale płatnicze. Od września program został rozciągnięty na urzędy.
Tempo przyspieszyło
Ten krok ułatwi również realizację planów Polski Bezgotówkowej. Zakładała ona, że w ciągu pierwszego roku programu zainstalowanych zostanie 100 tys. urządzeń. Po siedmiu miesiącach funkcjonowania ma na koncie ponad 70 tys. terminali. Według Pawła Widawskiego, wiceprezesa fundacji, dzięki programowi w ciągu kilku lat liczba ta ma się zwiększyć o kilkaset tysięcy.
Taki wynik oznacza, że liczba terminali do transakcji przy użyciu karty zbliża się do 800 tys. Według danych NBP w końcu marca było ich niespełna 660 tys. – Wnikliwie analizujemy dane NBP. Liczymy, że ponad połowa nowych urządzeń to te postawione dzięki naszemu programowi. To ostrożne szacunki. Tempo rozwoju infrastruktury płatniczej bardzo istotnie przyspieszyło – uważa wiceprezes Polski Bezgotówkowej.
Do chwili uruchomienia programu terminali przybywało w tempie kilkunastu procent w skali roku. Według NBP w końcu marca było w Polsce niespełna 266 tys. akceptantów, czyli podmiotów przyjmujących płatności, a łączna liczba ich placówek przekraczała pół miliona.
Koszty będą spadać
Instalowanie terminali w urzędach w stosunkowo niewielkim stopniu sprzyja odchodzeniu od gotówki w skali całej gospodarki. Z programem wiąże się jeszcze jedno ryzyko: dziś wszyscy jego beneficjenci korzystają z darmowej promocji. Czy po jej zakończeniu nie będą rezygnować z terminali i znów wymagać od klientów gotówki?
– Program bardzo mocno zwiększył warunki konkurencyjne między agentami rozliczeniowymi – także w odniesieniu do okresu po zakończeniu promocji. Dziś dla małego akceptanta koszt transakcji to średnio 0,7 proc. jej wartości. A z czasem będzie się on jeszcze obniżał, choćby ze względu na postęp technologiczny – tłumaczy Widawski. W charakterze terminali będzie można używać np. smartfonów.
Chociaż pod względem wartości transakcji wciąż częściej wykorzystujemy karty do wypłacania gotówki niż do płatności w sklepie, to w liczbie transakcji już od kilku lat proporcje są odwrotne. Na płatności bezgotówkowe przypada już 86 proc. wszystkich transakcji wykonanych przy użyciu kart wydanych przez krajowe banki.
W sklepach coraz chętniej płacimy telefonem
Obrót bezgotówkowy to nie tylko płatności kartowe lub z wykorzystaniem kart zakodowanych na smartfonie. To również możliwość opłacania zakupów za pomocą bankowej aplikacji mobilnej. Jak Blik prowadzony przez należącą do kilku banków spółkę Polski Standard Płatności.
Od poniedziałku możliwość płacenia Blikiem wprowadził Jeronimo Martins Polska, właściciel sieci Biedronka. – To bardzo ważny krok w rozwoju systemu, gdyż coraz więcej osób płaci w ten sposób w sklepach stacjonarnych. Tylko w minionym kwartale liczba tego typu transakcji wzrosła aż o 93 proc. w stosunku do I kwartału 2018 r. – ocenił cytowany w komunikacie Adam Kokoszkiewicz, dyrektor w PSP.
Biedronka należała do najdłużej opierających się kartom płatniczym sieci handlowych. Wprowadzenie płatności bezgotówkowych u największego polskiego detalisty cztery lata temu zbiegło się w czasie ze znaczącym przyśpieszeniem rozwoju rynku kartowego w naszym kraju.