- Nikt już więcej nie będzie rolował Polaków, nikt już więcej nie będzie wykorzystywał polskich pieniędzy publicznych za bezdurno. Nikt nie będzie ogrywał czy pomijał polskich wykonawców. To się definitywnie kończy, a to oznacza, że zaczyna się biało-czerwony rozdział dla polskich przedsiębiorców i polskich firm – mówił premier Donald Tusk podczas poniedziałkowego wydarzenia, podczas którego podpisano „Deklarację na rzecz zwiększenia udziału polskich firm w realizacji drugiej fazy projektów morskiej energetyki wiatrowej na Morzu Bałtyckim”. Odnosi się ona do projektów, które będą realizowane po 2030 r. Pod dokumentem podpisali się m.in. Wojciech Balczun, minister aktywów państwowych.

- To jest taki czas, w którym musimy być wszyscy patriotami i nacjonalistami gospodarczymi i szukać rozwiązań, które będą wspierały polską gospodarkę – mówił szef MAP, podkreślając, że na inwestycje w energetykę w najbliższych latach zostaną przeznaczone biliony złotych. Pod deklaracją na rzecz zwiększenia udziału polskich firm podpisali się także Bartłomiej Babuśka, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu, Ireneusz Fąfara, prezes ORLEN, Dariusz Marzec, prezes Polskiej Grupy Energetycznej, Katarzyna Majewska, prezeska PZU Życie, Szymon Midera, prezes PKO Banku Polskiego oraz Katarzyna Kowalska, wiceprezeska KUKE.

Krok w stronę polskiej strategii rozwoju przemysłu morskich farm wiatrowych

Dominika Taranko, wiceprezeska Wind Industry Hub (WIH), zauważa w rozmowie z DGP, że podpisanie deklaracji wpisuje się w kwietniowy apel WIH oraz Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) o przyjęcie "Polskiej strategii rozwoju przemysłu morskich farm wiatrowych”. W raporcie organizacje wskazywały, że nakłady inwestycyjne na morską energetykę wiatrową w Polsce mogą wynieść ponad 400 mld zł do 2050 r.

- Skala planowanych inwestycji jest ogromna, a polskie firmy mogą odegrać w nich kluczową rolę. Wymaga to jednak systemowego podejścia i zapewnienia inwestorom długoterminowej stabilności, bez kwestionowania zasadności drugiej fazy offshore. Kluczowe będzie wsparcie rozwoju kompetencji w branży, badań i rozwoju oraz ułatwienie dostępu do finansowania, w tym funduszy unijnych, a także systemów gwarancyjnych BGK i KUKE - mówi Taranko. Według niej warto również promować tworzenie konsorcjów, aby zwiększyć siłę przetargową polskich dostawców, którzy powinni ze sobą współpracować, a nie konkurować. - Istotne jest także precyzyjne określenie definicji local content i metodyki jego liczenia, by przełożyć patriotyzm gospodarczy na konkretne działania – dodaje wiceprezeska WIH.

Europejscy giganci morskiej energetyki wiatrowej otwierają zakłady w Polsce

Według raportu, całkowity potencjał Polski w zakresie offshore to aż 33 GW. Z kolei zgodnie z projektem Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu (KPEiK), moc zainstalowana w morskiej energetyce wiatrowej ma wynieść 5,9 GW do 2030 r. oraz 18 GW do 2040 r. Według PSEW i WIH, Polska mogłaby stać się „czempionem” w zakresie budowy turbin wiatrowych, a także transformatorów i usług instalacji morskich farm wiatrowych oraz produkcji i instalacji kabli lądowych i morskich.

Obecnie europejscy dostawcy w branży morskiej energetyki wiatrowej pochodzą przede wszystkim z krajów, w których offshore rozwinął się wcześniej, m.in. z Niemiec, Danii czy Wielkiej Brytanii. Część z nich otwiera jednak zakłady w Polsce. Przykładem jest duński producent turbin wiatrowych Vestas, który w szczecińskiej fabryce produkuje piasty oraz gondole, nazywane „sercem wiatraka”.

Bezpośrednimi polskimi dostawcami dla morskich elektrowni wiatrowych są Tele-Fonika Kable, spółka z zakładem w Bydgoszczy, dostarczająca kable do wyprowadzenia mocy z morskich farm wiatrowych, a także Crist Offshore, który ma zaprojektować i wybudować morską stację elektroenergetyczną dla projektu realizowanego przez Ocean Winds. W maju PGE i Ørsted podpisały umowę ze spółką Smulders na produkcję i dostawę dodatkowych konstrukcji stalowych dla fundamentów (tzw. secondary steel) dla farmy Baltica 2. Produkcja będzie realizowana w Polsce. W proces zaangażowane są też polskie firmy transportowe, logistyczne czy doradcze. Morskie turbiny wiatrowe od niedawna powstają także w Gdańsku – w fabryce Baltic Towers. W produkcję dla branży jest też zaangażowana m.in. Stocznia Gdańska.

"Local content" coraz wyższy w inwestycjach spółek Skarbu Państwa

Spółki energetyczne w coraz większym stopniu planują angażować polskich przedsiębiorców. Podczas gdy w pierwszym projekcie morskiej energetyki wiatrowej w Polsce – Baltic Power – local content ma wynieść ok. 21 proc., w projektach tzw. drugiej fazy wsparcia ma to już być co najmniej 45 proc. Z kolei według ogłoszonej w czerwcu strategii Grupy PGE, spośród ok. 235 mld zł planowanych nakładów na rozwój, utrzymanie i akwizycję do 2035 r. (z tego ok. 85 mld zł na morską i lądową energetykę odnawialną), 150 mld zł ma wpłynąć do krajowego łańcucha dostaw.

Temat „local content” pojawia się także podczas sejmowych dyskusji na temat lądowej energetyki wiatrowej. Podczas piątkowej debaty przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości mówili o zyskach związanych z rozwojem lądowej energetyki wiatrowej w Polsce. - Stańcie wreszcie na straży polskiego interesu, a nie niemieckich wiatraków i innych szaleństw – apelował Maciej Małecki (PiS).

Minister energii Miłosz Motyka zauważył jednak, że już dzisiaj udział polskich firm w łańcuchu dostaw lądowej energetyki wiatrowej to 60 proc. - Więc sugestie z tej mównicy, że był to lobbing jakichś wrażych sił, były po prostu nieprawdą, bo to transformują się polskie firmy, także zajmujące się renowacją turbin, dostawą komponentów, nie tylko kabli, ale także te, które do tej pory zajmowały się np. działalnością górniczą w tym sektorze czy okołogórniczym – mówił Motyka.