Na strachu gra już nie tylko skrajna prawica i prawica, ale także duża część środowiska, które prawicy zwykło się przeciwstawiać, co w oczywisty sposób przekłada się na emocje społeczne. Internet zalewa masa hejtu. Moją uwagę przykuwają nie tyle oczywiste naruszenia dokonywane na tym polu przez anonimowych autorów, ale wpisy podpisywane imieniem i nazwiskiem, czynione przez rozpoznawalnych, niejednokrotnie prominentnych obywateli. Często są to wpisy sporządzane według prostego schematu, polegającego na publikacji zdjęć lub filmików przedstawiających ludzi o innym niż słowiański typie urody, spokojnie stojących na przystankach autobusowych lub spacerujących po nadwiślańskich ulicach czy dróżkach, opatrzone komentarzami w rodzaju: „zaczęło się”, „oni już tu są”, „Polacy mówią dość”, „chcemy być bezpieczni”. Nowa fala tego rodzaju wpisów przyszła wiosną. W kwietniu, w Legnicy zorganizowano nagonkę na czarnoskórych młodzieżowych piłkarzy Miedzi, ostatnio w Wałbrzychu brutalnie napadnięto na Paragwajczyka i imigrantów legalnie pracujących w tamtejszej strefie ekonomicznej. Spirala się nakręca.
Mowa nienawiści w książkach
Książkowo, publiczne nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych i rasowych stanowi według art. 256 par. 1 kodeksu karnego przestępstwo, za które grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech.
W wyroku z 8 lutego 2019 r. (sygn. akt IV KK 38/18) Sąd Najwyższy wyjaśnił, że ograniczenie wolności wypowiedzi usankcjonowane powyższym przepisem jest konieczne ze względu na przesłankę porządku publicznego oraz wskazał, że przestępstwo z art. 256 par. 1 k.k. mieści się w obszarze określonym jako mowa nienawiści. Przedstawił wykładnię, zgodnie z którą nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych i rasowych sprowadza się do tego typu wypowiedzi, które wzbudzają uczucia silnej niechęci, złości, braku akceptacji poszczególnych osób lub grup społecznych, bądź też z uwagi na formę wypowiedzi podtrzymują i nasilają takie negatywne nastawienia.
Z kolei w wyroku z 14 września 2023 r. (sygn. akt I KK 136/23) SN przyjął, że przestępstwo z art. 256 par. 1 k.k. ma charakter umyślny, a dla jego przypisania konieczne jest wykazanie, że sprawca miał świadomość perswazyjnego charakteru swojej nienawistnej wypowiedzi oraz że chciał za jej sprawą wywołać u odbiorców poczucie nienawiści wobec określonej grupy ludności lub je utrzymać.
Teoretycznie przestępstwa określane mianem mowy nienawiści są od lat przedmiotem troski polskich organów ochrony prawnej. W grudniu 2024 r. zastępca rzecznika praw obywatelskich zwrócił się oficjalnie do komendanta głównego policji o informację dotyczącą zwalczania – między innymi – przestępstw nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym, rasowym i etnicznym. W odpowiedzi KGP wskazał w szczególności, że są to przestępstwa będące wyrazem dyskryminacji i naruszenia podstawowych praw człowieka, a ze względu na swój szczególny charakter, motywację sprawców i dużą społeczną szkodliwość czynów pozostają w stałym zainteresowaniu policji. Zapewnił, że czyny zabronione popełniane z nienawiści, ze względu na dużą społeczną szkodliwość, objęte są „Planem działań Policji na lata 2022–2025 w zakresie przeciwdziałania mowie nienawiści, przestępstwom nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość oraz propagowaniu faszyzmu i innych ustrojów totalitarnych”. Wskazał, że oczekuje na rezultat prac zespołu doradców przy prokuratorze generalnym do spraw przeciwdziałania mowie nienawiści i przestępstwom motywowanym uprzedzeniami, którego jednym z zadań jest opracowanie zbioru dobrych praktyk i rekomendacji co do metod przeciwdziałania takim czynom zabronionym.
Podsumowując, z poziomu treści przepisu art. 256 par. 1 k.k., jego wykładni zaproponowanej przez SN, jak również przytoczonych deklaracji organów ochrony prawnej, mogłoby się wydawać, że polskie państwo nie tylko pragnie konsekwentnie zwalczać rasizm, ale cały czas, nieprzerwanie udoskonala narzędzia do jego ścigania oraz odnosi w tym zakresie kolejne sukcesy.
Mowa nienawiści w praktyce
Z punktu widzenia praktycznego, w tej samej korespondencji KGP do zastępcy RPO, o której wspomniałem powyżej, zawarte są tabele ze statystykami dotyczącymi przestępstwa nawoływania do nienawiści. Wynika z nich, że liczba czynów z art. 256 par. 1 k.k. stwierdzonych w sieci w latach 2023–2024 wynosi: 0 (słownie: zero). Nie stwierdzono zatem w sieci żadnego nawoływania do nienawiści, choć wydaje się, że przecież w dzisiejszych czasach internet, w tym media społecznościowe, to podstawowe przestrzenie, gdzie do nawoływania do nienawiści na tle rasowym masowo dochodzi.
W praktyce, w świecie wirtualnym, ludzie z szerokimi zasięgami podpisują się imieniem i nazwiskiem pod rasistowskimi wypowiedziami. Zaznaczę w tym miejscu, że – w mojej ocenie – wpisy, o których wspomniałem na wstępie, powinny być weryfikowane w kontekście znamion z art. 256 par. 1 k.k., a najdobitniejszym dowodem na to są najczęściej komentarze zamieszczane przez innych użytkowników, które potęgują nienawistny wydźwięk pierwotnych wypowiedzi i prowadzą do wniosku, że cele, które założył sobie ich autor, zostały osiągnięte. Za każdym razem wystarczy w zasadzie zadać pytania: jaki był cel umieszczenia zdjęcia lub filmiku, do kogo kierowany był wpis, jak może on wpływać na odbiorców?
W praktyce: premier publicznie krzyczy, że w przeciwieństwie do poprzedników, on broni granic przed ludźmi z Afryki i Azji; prezydent ułaskawia radykalnego prawicowca – Roberta Bąkiewicza, człowieka, który przed kilkoma dniami publicznie ogłosił, że (cytuję): „Ksenofobia jest ważnym elementem naszej wspólnoty narodowej. Piętnowanie ksenofobii i wygaszanie tej postawy na Zachodzie doprowadziło do gwałtów i aktów terrorystycznych, dlatego trzeba pielęgnować ksenofobię”; zaś Rafał Woś, autor mieniący się lewicowym i przez wielu za takiego uznany, przyklaskuje powyższemu posunięciu prezydenta w „Tygodniku Solidarność”, oświadczając zarazem, że: „Polacy nie chcą imigrantów”.
Można więc chyba uznać, że mowa nienawiści na tle rasowym została w Polsce w przeważającej mierze zaakceptowana, a system w tym zakresie zdaje się domykać. Dziś w zasadzie każdy polityk boi się publicznie stanąć w obronie zaszczuwanych ludzi, a polskie organy ochrony prawnej i wymiar sprawiedliwości konają oraz mają furę innych problemów. W policji i służbach wakaty idą w dziesiątki tysięcy, a sądy nie potrafią sobie sprawnie poradzić dosłownie z żadnymi sprawami. Jeśli więc nawet mowa nienawiści książkowo jest u nas uznana za istotny problem społeczny, to organy zdają się ścigać wyłącznie jej efekty, czyli przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu.
Może więc jest tak, że przestępstwo nawoływania do nienawiści na tle rasowym zostało skutecznie wymazane z kodeksu karnego? Moja odpowiedź na to pytanie brzmi: teoretycznie nie, ale praktycznie chyba tak. ©℗